Utracono młodość. Tomasz Komenda opowiada o wolności
- Jeszcze to do mnie nie dociera. Wciąż jest we mnie adrenalina - powiedział Tomasz po wyjściu z zakładu karnego w rozmowie z TVN. Mężczyzna przesiedział za kratkami aż 18 lat. - Nie jestem jeszcze w stanie o tym rozmawiać - tłumaczy.
31.03.2018 | aktual.: 31.03.2018 23:11
Pierwszy tydzień z życia na wolności Tomasza Komendy pokazał program "Super Wizjer". - Kiedy zaczęli mnie katować policjanci, wtedy poczułem, że jestem w naprawdę złej sytuacji - opowiada. - Kiedy zamknęły się za mną drzwi zakładu karnego poczułem się, jakbym szedł na egzekucję - wspomina.
Tomasz Komenda został w 2004 roku skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo i gwałt. Odsiadywał wyrok w Zakładzie Karnym w Strzelinie. Prokuratura, która w 2017 roku, na wniosek rodziców ofiary, wznowiła postępowanie w sprawie jej śmierci i brutalnego zgwałcenia, uważa, że skierowanie przeciwko Komendzie aktu oskarżenia było bezzasadne.
Teraz sąd penitencjarny przy Sądzie Okręgowym we Wrocławiu warunkowo zwolnił Tomasza Komendę z odbywania kary. Prokurator, który zdecydował o zatrzymaniu Tomasza Komendy nie poczuwa się do winy. Sędzia, który go skazywał, mimo niejednoznacznych dowodów, nie miał wątpliwości, że jest winny.
Cudem przeżył 18 lat
Nim został skazany Tomasz chciał popełnić samobójstwo. - To jest horror - opowiada. - Człowiek ze słabą psychiką nie da rady, nie z takimi zarzutami. Wytrzymałem tylko dzięki mojej rodzinie, ich wsparciu - mówi.
Mężczyzna z wielką niechęcią wspomina więzienną pryczę. - Ten kto nie przespał choćby dwóch nocy na pryczy nie zrozumie tego. Człowiek wstaje i jest cały poobijany. Brudno, robaki chodzą. Szok, no szok - mówi.
- Jak trafiłem do aresztu, musiałem poznać zasady. Kto ich nie znał, ponosił kary. Jak postawiłem gołą stopę na podłogę, współosadzeni przygotowywali czajnik wrzątku i lali mi na stopy - opowiada Tomek. - To był rodzaj nauczki. Byłem uznawany za pedofila i to nie tylko przez osadzonych. Także wychowawca, oddziałowi pluli w moją stronę. Musiałem się z tym godzić - mówi.
- Mimo to, że nie jestem wierzący miałem ze sobą zdjęcie papieża Jana Pawła II - opowiada. - Każdej nocy do niego mówiłem. To on sprawił, że mi uwierzyli, że mnie wypuścili - mówi. Pierwszym większym celem Tomasza jest odwiedzić Rzym. - Pojadę na cmentarz do papieża i mu podziękuję - zapewnia.
Pierwszy telefon
- Jestem zwykłym, wolnym człowiekiem - mówi. - Jak to przeżyć? - zadaje pytanie.
Kilka dni po opuszczeniu zakładu karnego Tomasz otrzymał w prezencie od dziennikarza telefon komórkowy. Połączenie ze swojego pierwszego telefonu komórkowego wykonał do mamy.
- Mama najgorzej to wszystko zniosła - wspomina. - Ale nie poddajemy się. Musimy walczyć. Czas pokaże co dalej - mówi.
"Nic nie wynagrodzi Panu Tomaszowi Komendzie cierpień, jakich doznał"
- O tym, że jest szansa na opuszczenie zakładu wiedziałem od pół roku - opowiada Tomasz w programie. - Ale tam się nie liczy dni. Każdy jest taki sam: szary, smutny, przygnębiony. W kryminale nie ma kolegów, nie ma przyjaciół. Byłem sam - wspomina.
Mężczyzna jednak nie jest jeszcze w stanie o wszystkim opowiadać.
W czwartek 29 marca premier Morawiecki zdecydował o przyznaniu Tomaszowi renty specjalnej, do czasu aż uzyska odszkodowanie w sądzie.
- Za rentę bardzo dziękuję i po prostu dziękuję - mówi Tomasz. - Dzięki niej będę samowystarczalny i będę mógł pomagać rodzinie. Nie będę jakimś tam ciężarem - tłumaczy Komenda.
- 22 marca (czwartek) 2018 roku, Tomaszowi K. została udzielona decyzją zawodowego kuratora sądowego pomoc postpenitencjarna w formie bonów towarowo-żywnościowych - informował wówczas Wirtualną Polskę Joanna Podwin z biura rzecznika prasowego Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
Jak dodała, "dotychczas udzielona pomoc miała charakter doraźny".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Źródło: TVN / WP