ŚwiatUSA zmienią prawo dotyczące broni? Echa strzelaniny w Oregonie

USA zmienią prawo dotyczące broni? Echa strzelaniny w Oregonie

Tragedia, jaka miała miejsce na początku października na terenie niewielkiej uczelni w Oregonie, gdzie 26-letni Christopher Harper-Mercer zastrzelił dziewięć osób, a potem siebie, przyczyniła się do wznowienia społecznej debaty na temat dostępu do broni w USA. Zaostrzyć prawo i graniczyć dostęp do broni, czy wręcz przeciwnie - to dwa ścierające się punkty widzenia.

USA zmienią prawo dotyczące broni? Echa strzelaniny w Oregonie
Źródło zdjęć: © AFP | Cengiz Yar Jr.

09.10.2015 | aktual.: 04.06.2018 14:55

Według danych z serwisu Mass Shooting Tracker tragedia w Oregonie była 294. masową strzelaniną w USA w tym roku, oraz 45., która wydarzyła się w szkole. Definicja masowej strzelaniny przyjęta przez Mass Shooting Tracker zakłada, że w incydencie zabitych lub rannych jest cztery albo więcej osób. Jest ona co prawda szersza, niż ta używana przez agencję FBI (masowa strzelanina to taka, w której giną co najmniej trzy osoby), ale dzięki temu wyłapuje przypadki użycia przemocy na większą skalę. Statystyki te są zatrważające: 380 ofiar śmiertelnych i ponad tysiąc rannych tylko w tym roku i tylko w wyniku masowych strzelanin.

Natomiast we wszystkich incydentach z użyciem broni - zabójstwach, samobójstwach i nieszczęśliwych wypadkach, których - według zbierającej takie danej strony The Gun Violence Archive - było w tym roku już ponad 40 tys., zginęło więcej niż 10 tys. osób, a 20 tys. zostało rannych. Co więcej, według raportu Congressional Research Service w Stanach Zjednoczonych może być więcej sztuk broni niż ludności, a Amerykanów jest już ponad 320 milionów.

Codziennie ok. 30 osób ginie od kul, a 60 za pomocą broni palnej odbiera sobie życie; bywają tygodnie, w których dochodzi do kilku masowych tragedii. O większości mówią lokalne media, te ogólnokrajowe nagłaśniają najbardziej drastyczne masakry, tak jak w Charleston, Lafayette, Wirginii czy ostatnio w Roseburg w Oregonie.

Każda taka tragedia skłania do dyskusji na temat dostępu do broni w USA. Na dodatek strzelanina w Oregonie wydarzyła się w momencie, gdy kampania prezydencka nabiera rozpędu. Kandydaci z obu partii wykorzystali więc sytuację, by wyraźniej określić swoje stanowisko w sprawie dostępu do broni.

Propozycje zaostrzenia przepisów Demokratów

- Ameryka jest jedynym rozwiniętym krajem, w którym gdy ktoś mówi o strzelaninie na uczelni, zawsze musi uściślić na której, bo było ich tak wiele. To jest absolutnie nie do przyjęcia. Coś musi się zmienić - powiedział cytowany przez "Newsweeka" Colin Goddard, który przeżył masakrę na kampusie Virginia Tech w 2007 r., gdzie zginęły 32 osoby.

Także ojciec zabójcy z Oregonu, 26-letniego Chrisa Harpera Mercera, zaapelował na konferencji prasowej do rządu i narodu amerykańskiego o reformę praw dotyczących posiadania broni. - Do tej tragedii by nie doszło, gdyby mój syn nie mógł zakupić tych wszystkich pistoletów i karabinów - powiedział Ian Mercer. - Jak to możliwe, że mógł zgromadzić taki arsenał? To musi się zmienić - dodał. Jego syn udał się tragicznego 1 października tego roku na kampus z sześcioma sztukami broni. Osiem innych razem z zapasem pełnych magazynków znaleziono w jego mieszkaniu, które dzielił z matką - miłośniczką broni. Wszystkie były zakupione legalnie.

Demokratyczna część społeczeństwa USA uważa, że jedynym zdroworozsądkowym rozwiązaniem w tej kwestii jest zaostrzenie przepisów regulujących sprzedaż i dostęp do broni tak, aby nie trafiała ona w nieodpowiedzialne ręce.

Reprezentujący tą partię kandydaci do fotela prezydenckiego ścigają się w propozycjach. Hillary Clinton, która prowadzi w sondażach, zaproponowała w poniedziałek wprowadzenie serii restrykcji dotyczących sprzedaży broni. Obiecała m.in., że gdy wygra wybory, to zaostrzy przepisy drogą legislacyjną albo - jeżeli będzie trzeba - na mocy rozporządzeń administracyjnych. Stwierdziła, że jest za tym, by zmienić obecne prawo zabraniające ofiarom masowych strzelanin składania pozwów przeciwko producentom broni. Zapowiedziała też, że użyje swego autorytetu do rozszerzenia tzw. Brawdy Law, czyli przepisów regulujących, który sprzedawca musi sprawdzić historię kryminalną swojego klienta.

Propozycja Clinton zawiera również zakaz wydania broni klientowi, dopóki nie zostanie sprawdzona jego przeszłość. Teraz może on otrzymać broń trzy dni po transakcji, nawet jeśli nie ma jeszcze wyników jego historii kryminalnej. To tzw. "luka Charleston", bo w ten sposób w posiadanie broni wszedł Dylan Roof, który zastrzelił dziewięć osób w kościele w Charleston w Karolinie Południowej.

- Nie mam nic przeciwko temu, aby odpowiedzialni ludzie posiadali broń, a takich są miliony - powiedziała Clinton podczas spotkania z wyborcami w miejscowości Hollis w New Hampshire, gdzie przedstawiła swój plan. - Jednak zróbmy co w naszej mocy, aby broń nie dostawała się w ręce osób nieodpowiedzialnych - dodała.

W kwestii dostępu do broni Clinton wydaje się być nawet bardziej stanowcza niż uważany za najbardziej lewicowego kandydata senator Bernie Sanders z Vermont, który zresztą w przeszłości zmieniał zdanie w sprawie broni. W poniedziałek jednak apelował o sprawdzanie historii kryminalnej wszystkich osób nabywających broń, o zakaz sprzedaży półautomatycznej broni z karabinkiem szturmowym (assault-style semi-automatic weapons) oraz o lepszą opiekę psychiatryczną dla osób z problemami na tym tle, by nie stawały się sprawcami tragedii.

Inni, jak np. gubernator Maryland Martin O'Malley, apelują o to, aby każdy posiadacz broni zostawiał odciski palców w ogólnokrajowym rejestrze.

Luka w prawie

Według federalnego prawa nazywanego Brady Law, o którego rozszerzenie apelują kandydaci Demokratów oraz przeciwnicy łatwego dostępu do broni, tylko licencjonowani sprzedawcy broni muszą sprawdzać przeszłość potencjalnego kupca (by uniknąć sprzedaży broni klientom stanowiącym zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego, np. posiadającym przeszłość kryminalną czy sprawców przemocy domowej) oraz prowadzić rejestr transakcji. Osoby prywatne, które odsprzedają swoją broń, np. na pokazach czy w internecie, nie muszą dokonywać tzw. background checks swoich klientów. W ten sposób w nowe ręce przechodzi 40 procent broni sprzedawanej w USA, jak wynika z danych Brady Campaign to Prevent Gun Violence.

Tylko osiem stanów wyeliminowało tę dziurę w przepisach i wymaga sprawdzanie historii kryminalnej potencjalnego klienta w przypadku wszystkich transakcji. To Oregon, Colorado, Connecticut, Nowy Jork, Delaware, Waszyngton, Kalifornia i Rhode Island.

Jak wynika z danych Everytown for Gun Safety - organizacji walczącej o ustawy skierowanie na wyeliminowanie przemocy z użyciem broni - w stanach tych o 46 procent spadła liczba kobiet mordowanych przez partnerów, o 48 procent zmniejszyła się liczba samobójstw i ofiar wśród policjantów, którzy zginęli od kul.

Prezydent Obama ma związane ręce?

W trakcie swoich kampanii wyborczych prezydent Barack Obama również wyrażał poparcie dla zaostrzenia przepisów dotyczących posiadania broni. Jednak dopiero po rozpoczęciu drugiej kadencji zabrał się do realizacji wyborczych obietnic, po tym jak w grudniu 2012 r. w szkole podstawowej Sandy Hook w Newtown w Connecticut zginęło 20 dzieci oraz sześciu dorosłych. W kwietniu 2013 r. ustawa zaostrzająca kryteria dostępu do broni nie przeszła jednak w Kongresie. Grupy takie jak NRA (National Rifle Association), które przeciwne były projektowi, straszyły ustawodawców, że poparcie jej zaszkodzi ich karierze. W rezultacie wielu Demokratów ubiegających się w 2014 r. o kolejne kadencje głosowało przeciwko ustawie, dołączając do republikańskiej opozycji.

Tuż po strzelaninie w Oregonie prezydent Obama, z widocznym zdenerwowaniem, apelował o większe restrykcje i podkreślał, że Kongres musi podjąć jakieś działania w tej kwestii.

Jakie są szanse na zmiany? Zapytany o to rzecznik Białego Domu Josh Earnest stwierdził, na jednej z konferencji prasowych, że mimo iż dla obecnej administracji sprawa ograniczenia dostępu do broni jest priorytetowa, to "patrząc realistycznie, zanim coś się zmieni w prawie regulującym dostęp do broni, musi dojść do fundamentalnej zmiany w sposobie, w jaki naród komunikuje się w tej kwestii w Kongresem". - Jak dotąd nie widać, żeby nacisk na Kongres ze strony wyborców był wystarczający do tego, aby nakłonić go do zatwierdzenia prawa opartego na zdrowym rozsądku, czyli ograniczającego dostęp do broni - powiedział Josh Earnest.

Obawy o ograniczanie praw obywatelskich Republikanów

NRA i większość Republikanów uważa, że sprawdzanie historii kryminalnej we wszystkich przypadkach oraz inne pomysły na zaostrzania prawa dotyczącego sprzedaży i posiadania broni nie zapobiegną masowym strzelaninom, takim jak ta w Newtown, CT czy Oregonie, bo ci, którzy chcą i tak znajdą sposoby na zdobycie broni. Surowsze przepisy ograniczą za to prawa obywatelskie gwarantowane w Drugiej Poprawce do Konstytucji.

- Druga Poprawka gwarantuje nam i naszym rodzinom prawo do obrony. Potrzebujemy tego - powiedział czołowy kandydat Republikanów na prezydenta, miliarder Donald Trump i zapowiedział, że po wejściu do Białego Domu planuje wprowadzić w całym kraju prawo do noszenia broni przy sobie. - Prawo do samoobrony nie kończy się za progiem twojego domu. Dlatego ja posiadam pozwolenie na noszenie broni przy sobie w Nowym Jorku, tak jak dziesiątki innych Amerykanów. To pozwolenie powinni mieć mieszkańcy wszystkich stanów - powiedział.

Krytycy z republikańskiej strony barykady uważają, że im więcej osób mogłoby posiadać broń, tym społeczeństwo byłoby bezpieczniejsze. Ich zdaniem to zakazy stwarzają sytuacje, w których ludzie stają się bezbronni, a uzbrojeni napastnicy to wykorzystują. - Gdyby w tej szkole - strefie, gdzie teraz panuje zakaz posiadania broni - kilkoro nauczycieli albo ktoś w klasie miał przy sobie broń, to sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej - dodał Trump.

Jego stanowisko podziela wielu innych kandydatów republikańskich. - Nie ma dowodów na to, że surowym prawem zapobiegniemy strzelaninom - uważa senator Marco Rubio. Z kolei ubiegający się o fotel prezydencki gubernator New Jersey Chris Christie stwierdził nawet w wywiadzie dla stacji ABC, że to czysty przypadek, iż w jego stanie, który ma jedne z najsurowszych przepisów dotyczących broni, odnotowywana jest najniższa liczba morderstw w kraju. - W wielu innych miejscach w naszym kraju, gdzie obowiązują surowe przepisy dotyczące broni liczba zabójstw rośnie – weźmy na przykład Chicago -19 procent więcej morderstw, czy Nowy Jork - 11 proc. - tłumaczył Christie.

Polityk, podobnie jak większość jego republikańskich kolegów, zamiast restrykcji w dostępie do broni proponuje skupienie się na leczeniu problemów psychicznych obywateli. W większości przypadków masakr z użyciem broni dokonują osoby z tego rodzaju problemami. Tak było również w Oregonie. Matka Chrisa Mercera przyznała, że nie radziła sobie z synem, który cierpiał na syndrom Aspergera (rodzaj autyzmu)
.

- Zaostrzaniem prawa nie wyeliminujemy tragedii. Prawo działa tylko na obywateli, którzy go przestrzegają. Nie działa na szaleńców - powiedział Ben Carson, kandydat na prezydenta i emerytowany neurochirurg.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
usamasakrabroń
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (129)