USA: w obronie praw łysych
Leszek Mazan - on nie czuje się dyskryminowany (PAP)
Łysi są szykanowani, nie pozwala im się pełnić urzędów publicznych - uważa Arnie Rubin. Dlatego stworzył w Nowym Jorku Hairpac - organizację, która będzie walczyć o prawa łysych - podała w piątek agencja Reutersa.
05.05.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Organizacja na razie nie jest zbyt liczna - oprócz Rubina (elektryka z zawodu) należy do niej barman Mark Lampert.
Zauważamy, że jesteśmy dyskryminowani, bo nie mamy wystarczającej ilości włosów - powiedział Rubin na konferencji prasowej. Według niego, po ukończeniu 50 lat ponad połowa męskiej populacji traci lub straciła włosy. Tymczasem osoby z kłopotami z owłosieniem to jedynie jedna czwarta rady miejskiej Nowego Jorku.
Jak tylko zacząłem łysieć, moja żona od razu mnie zostawiła. Znalazła sobie kogoś z gęstymi włosami - opowiadał zebranym dziennikarzom Rubin. W dzisiejszych czasach trzeba mieć włosy. Łysi nie mają własnej reprezentacji - tłumaczył własną decyzję o stworzeniu organizacji.
Nowy Jork nie traktuje jednak łysych "po macoszemu". Były burmistrz tego miasta, Ed Koch oraz senator Alfonse D'Amato nie mogli pochwalić się bujnym owłosieniem, co nie przeszkadzało im w sprawowaniu wysokich urzędów. (mag)