"USA przestrzegały Gruzję, że nie poprą jej działań"
Rząd Gruzji liczył na poparcie przez USA gruzińskiej akcji zbrojnej w Osetii Południowej, która doprowadziła do inwazji rosyjskiej, chociaż administracja amerykańska przestrzegała go przed takim krokiem - ujawnił "New York Times".
13.08.2008 | aktual.: 13.08.2008 19:40
Dziennik pisze jednak, że administracja wysyłała w kierunku Tbilisi sprzeczne, a przynajmniej dwuznaczne sygnały, które rząd prezydenta Micheila Saakaszwilego odebrał najwyraźniej jako ciche przyzwolenie na próbę odzyskania siłą kontroli nad separatystyczną prowincją.
9 lipca Gruzję odwiedziła sekretarz stanu Condoleezza Rice i - jak twierdzą jej współpracownicy - ostrzegła Saakaszwilego, aby nie wdawał się w konflikt zbrojny z Rosją, którego nie jest w stanie wygrać.
Niedwuznacznie powiedziała mu, że musi złożyć obietnicę nieużywania siły - cytuje "New York Times" niewymienionego z nazwiska wysokiego przedstawiciela administracji, który towarzyszył w Tbilisi szefowej dyplomacji.
Jeszcze na kilka godzin przed atakiem wojsk gruzińskich w Południowej Osetii specjalny wysłannik na Kaukaz, dyrektor wydziału ds. Europy i Eurazji w Departamencie Stanu Daniel Fried także ostrzegał Gruzinów, aby nie pozwolili na eskalację konfliktu.
Publicznie jednak Rice i inni przedstawiciele kierownictwa ekipy Busha wyrażali silne poparcie dla Gruzji.
Jadę odwiedzić przyjaciela - oświadczyła Rice przed wizytą w Tbilisi 9 lipca.
Jak przypomina dziennik, rząd USA podjął szereg działań, które mogły ośmielić Gruzję do podjęcia kontrowersyjnej akcji.
USA wysłały do Gruzji doradców wojskowych, przeprowadziły z armią gruzińską wspólne ćwiczenia z udziałem ponad 1000 żołnierzy amerykańskich, a ponadto mocno poparły przyjęcie Gruzji do NATO.
Sojusz pod naciskiem USA ogłosił na kwietniowym szczycie w Bukareszcie deklarację, że pragnie przyjąć Gruzję w swoje szeregi - chociaż nie zgodził się, wskutek sprzeciwu mocarstw europejskich, na objęcie tego kraju planem pomocy w przyspieszeniu jego członkostwa (tzw. MAP - Membership Action Plan).
Jak pisze również "New York Times", przedstawiciele Białego Domu i Departamentu Stanu zapewniają, że prezydent Saakaszwili "nigdy oficjalnie nie poinformował wcześniej o zamiarze ofensywy swoich wojsk w Południowej Osetii - nie mówiąc już o proszeniu o poparcie".
Tomasz Zalewski