USA: program legalizacji jest potrzebny
Po kilku miesiącach politycznych deklaracji w sprawie imigrantów już dziś wiadomo, że szanse na wprowadzenie szerokiej amnestii dla osób przebywających w USA nielegalnie są znikome. Nie znaczy to jednak, że należy zrezygnować ze starań o legalizację pobytu dla milionów nieudokumentowanych cudzoziemców, w tym co najmniej kilkudziesięciu tysięcy Polaków.
27.08.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Prezydent George W. Bush zaczął się wycofywać z pomysłu uregulowania statusu 3-4 milionów Meksykanów przebywających w USA "bez papierów". Plan - mający na celu m.in. poprawę stosunków z południowym sąsiadem - okazał się zbyt odważny i spotkał się ze sporą krytyką w Kongresie. Na dokładkę glos podnieśli imigranci z innych krajów (głownie Latynosi z innych niż Meksyk krajów; polskiej grupy etnicznej nie było słychać), domagając się uwzględnienia wszystkich nielegalnych w planach Białego Domu. Dziś osoby związane z prezydentem unikają mówienia o szczegółach reformy systemu imigracyjnego. Z konkretów wspomina się o "gościnnym programie" dla pracowników z Meksyku i podziale Urzędu Imigracyjnego na dwie części: jedną obsługującą nowo przybyłych i drugą - zajmującą się egzekwowaniem prawa imigracyjnego.
Sukcesem jest jednak już sam fakt, że zaczęto w ogóle mówić o amnestii. Jeszcze kilka lat temu żaden polityk nie odważyłby się nawet słowem wspomnieć o możliwości legalizacji pobytu nielegalnych imigrantów. Dziś kwestia ta znalazła się na politycznej wokandzie, choć oczywiście nie wynika to z miłości klasy politycznej do przyjeżdżających do USA Meksykanom, Chińczyków czy Polaków. Politycy umieją czytać statystyki - odsetek Amerykanów urodzonych za granica, a więc imigrantów w pierwszym pokoleniu, jest dziś najwyższy od 70 lat. Jak mówią wyniki przeprowadzonego w ubiegłym roku spisu powszechnego, Latynosi stali się największą grupą etniczno-rasową w USA, wyprzedzając liczebnie Afroamerykanów
Dziś - jak wykazują opublikowane w minionym tygodniu wyniki badań - stosunek Amerykanów do nielegalnych jest pozbawiony otwartej wrogości. Prawie 60% badanych popiera przyznanie nielegalnym prawa stałego pobytu, jeśli pracują, nie naruszają prawa i chcą mówić po angielsku. Co prawda aż 49% jest przeciwko bezwarunkowej amnestii, ale jednocześnie 41% badanych Amerykanów jest skłonnych ją poprzeć. Warto wykorzystać to nastawienie, aby nadal walczyć o legalizację pobytu tych Polaków, którym brak dokumentów wciąż uniemożliwia rozpoczęcie normalnego życia w USA. Jeśli pomysł powszechnej amnestii jest politycznie nierealny, trzeba starać się o przegłosowanie przez Kongres innych, mniej radykalnych programów umożliwiających legalizację osobom płacącym w USA podatki i nie wchodzącym w konflikty z prawem. Organizacje imigracyjne i etniczne powinny także nadal walczyć o przywrócenie działania paragrafu 245(i) umożliwiającego nielegalnym czekanie w Stanach na "zieloną kartę" bez konieczności wyjazdu z USA.
W staraniach o to, aby prezydencka "polityka małych kroków" objęła imigrantów ze wszystkich grup etnicznych, nie powinno zabraknąć także głosu Polaków. W przeciwnym razie grozi nam, że programy legalizacyjne obejmą wyłącznie Latynosów. Tymczasem według danych INS stanowimy wciąż w USA największą grupę nielegalnych imigrantów z Europy. (td/pr)