USA: potrzebny jest program ofensywny, uważa Bartoszewski
W czasie ostatniej wizyty w USA minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski udzielił wywiadu tygodnikowi Kurier Plus. Rozmowa dotyczyła postrzegania Polski w Ameryce, stereotypowego wizerunku naszego kraju i roli, jaką Polonia mogłaby spełnić, by zmniejszyć uprzedzenia i poprawić obraz Polski. Publikujemy fragment wywiadu, poświęcony tym właśnie sprawom:
17.04.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Co należy zrobić, aby racje polskie były w Stanach Zjednoczonych słyszane z siłą równą tej, z jaką słychać tu racje żydowskie? Pytanie to dotyczy nie tylko teraźniejszości, ale także przeszłości. Podobnie jak na świecie, w USA niemal nikt nie słyszał np. o Powstaniu Warszawskim, zaś wielu utożsamia je z Powstaniem w Getcie, o którym uczy się w amerykańskich szkołach. Czy nie mamy tutaj do czynienia z ewidentnym zwichnięciem proporcji, doprowadzającym do tego, że rozdział "Okupacja Polski w latach drugiej wojny światowej" oznacza niemal wyłącznie martyrologię Żydów? Czy można jakoś temu zaradzić?
Jest to bardzo interesujące i ważne pytanie. Chętnie bym je odwrócił i zadał wam, przedstawicielom Polonii, bo przecież to od was zależy, a nie od Polaków zamieszkałych w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, czy Wrocławiu. Przecież nikt rodakom mieszkającym w Stanach Zjednoczonych i stanowiącym grupę etniczną większą od żydowskiej nie broni organizować odpowiednich ośrodków nacisku, kręcić filmów dla kina i telewizji, przygotowywać audycji radiowych, pisać książek i artykułów do tutejszej prasy. Nikt im też nie broni przygotowywać dla uczelni seminariów na temat wysiłku polskiego w latach II wojny światowej, łącznie z wysiłkiem na rzecz ratowania ludności żydowskiej. Żydzi to uporczywie robili przez wiele lat i mają teraz efekty. Zastanawiam się dlaczego Polacy żyjący tutaj w wolnym świecie nie podjęli tego zadania, oglądając się jednocześnie na nas, żyjących pod jarzmem systemu totalnego. Przecież tu były znacznie bardziej sprzyjające ku temu warunki. Skoro ja, mimo wielu przeszkód, zdołałem opublikować w reżimie
komunistycznym dokumentację współdziałania Polaków z Żydami, którą wydał Znak w dwóch nakładach pod tytułem "Ten jest z ojczyzny mojej", to tym bardziej tu, w wolnym świecie, powinni znaleźć się Polacy, którzy podjęliby zarówno ten temat, jak i jemu podobne.
Nie pozostaje mi nic innego jak zgodzić się z Panem, że nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również w Europie mało kto orientuje się w historii drugiej wojny światowej. Kiedy podczas moich wykładów w Niemczech mówiłem, że byłem jednym z pierwszych więźniów Oświęcimia, stwierdzano grzecznie, że zapewne jestem Żydem. Nie przychodziło nikomu do głowy, że Polak mógł być więźniem tego obozu, mimo że założono go w celu eksterminacji inteligencji polskiej(...).
Polacy też nie zawsze o tym wiedzą.
To prawda, nie wie tego zwłaszcza młodsza generacja. Podobnie dzieje się w Europie.
Tu, w Stanach Zjednoczonych, próbujemy nieraz prostować przeinaczenia lub uzupełniać wiedzę Amerykanów o latach okupacji w Polsce, ale na ogół nie daje to spodziewanych efektów. Rzadko kiedy redakcje drukują listy wykazujące niewiedzę publicystów i podające rzeczywiste fakty. Niczego zresztą to nie zmienia w podejściu Amerykanów i amerykańskich Żydów do zagadnienia relacji polsko-żydowskich podczas okupacji i w żaden sposób nie poszerza ich wiedzy o losie Polaków w tym okresie. Zresztą generalnie los ten ich bardzo mało obchodzi.
Mój przyjaciel Stefan Korboński, świętej pamięci, był znany z tego, że wysyłał setki listów do różnych gazet. Część z nich jednak się ukazywała. Oboje z żoną, Zofią Korbońską nie szczędzili wysiłków, by przebić się ze sprostowaniami kłamstw o Polsce. Ale trzeba przyznać, że sprostowania są bronią defensywną. Potrzebny jest program ofensywny, którego Polonia nie zdołała uruchomić. Jak już wspomniałem, potrzebne są książki, broszury, filmy dokumentalne, wykłady, seminaria, oddziaływanie bezpośrednie. Tego Polonia nie dokonała, mimo iż miała po temu lepsze warunki niż my w kraju.
Dlaczego tak się stało?
Sam bym chciał to wiedzieć. Może dlatego, że liderzy polonijni, a za nimi Polonia, zamiast przystąpić do konkretnych działań nastawionych na oddziaływanie na Amerykanów, ograniczyli się do wykrzykiwania, że ktoś jest "be", albo do stwierdzeń, że ktoś jest szkodnikiem lub innych pomówień. To nie jest właściwa droga. Właściwą drogą jest budowanie mostów. Kiedy byłem po raz pierwszy w Stanach Zjednoczonych w roku 1977 jeździłem od Kalifornii do Chicago i zabierałem głos w sprawach, w których Polonia do tej pory nie zdążyła się wypowiedzieć.
Czy dlatego, że nie chciała? Może nie umiała?
To kolejne istotne pytanie. Nie mam na nie gotowej odpowiedzi.
Panu udaje się bez trudu wygłaszać swoje poglądy ilekroć przyjeżdża Pan do Ameryki. Znajduje Pan odpowiednie trybuny, z Muzeum Holokaustu włącznie. Czy decyduje o tym Pana okupacyjne zaangażowanie w akcję pomocy Żydom, znaną pod kryptonimem Żegota?
Może udaje mi się dlatego, że nie mam w sobie cienia antysemityzmu i mówię nie w interesie jakiejś grupy, tylko w interesie prawdy historycznej. Może dlatego, że jestem życzliwy Żydom. Kto zaś jest nieżyczliwy, to dźwiga tego owoce. Ciążą one niestety czasem na innych Polakach, którzy są z góry niesłusznie klasyfikowani jako skrajnie prawicowo-konserwatywni, stronniczy, czy wręcz ksenofobiczni. Ciekawe swoją drogą, że w Australii nie ma napięć między Polakami a Żydami, choć żyje tam ponad 20 tysięcy polskich Żydów. Prowadzone w tym kraju Studium o Polsce dało odpowiednie rezulaty. Czyli jednak można było tam coś pożytecznego zrobić.
Tu natomiast w Ameryce mamy jakiś strukturalny niedowład. Od 30. lat mówi się o konieczności opracowania dla tutejszych potrzeb książki o Polsce i jak jej nie było, tak nie ma. Zwracano się w tej sprawie do nieodpowiednich osób. Przeznaczano na honorarium zaledwie kilkaset dolarów. Inne grupy etniczne jakoś znajdują środki i odpowiednich ludzi do promocji kraju swego pochodzenia, my nie. Organizują wykłady, spotkania, panele, przeglądy, czytelnie. itp. Cechuje je konstruktywne myślenie, potrafią planować i plany realizować. Dlaczego nam się to nie udaje?...
_ Czy mają rację Żydzi amerykańscy domagający się zwrotu majątków pozostawionych w Polsce?_
Mają rację wszyscy dawni obywatele polscy, którzy domagają się od państwa polskiego zwrotu mienia zagarniętego w wyniku agresji Hitlera i Stalina i ich nieludzkich norm. Bez względu na to, czy są polskimi żołnierzami, czy uchodźcami ekonomicznymi, czy obywatelami pochodzenia żydowskiego. To jest sprawa ludzko-ludzka, a nie polsko-amerykańska, czy polsko-żydowska. O zwrot dopominają się też Polacy żyjący zarówno w Ameryce, jak w krajach zachodnioeuropejskich i nikt im nie ma tego za złe. Jestem członkiem rządu, który zgłosił do polskiego parlamentu projekt godziwej ustawy regulującej tę sprawę, nie warunkowanej pochodzeniem, ani posiadaniem obywatelstwa w 1999 roku. Parlament niestety projekt ten zmienił i w końcu upadł on w wyniku weta prezydenta. I choć nie podzielam filozofii politycznej Aleksandra Kwaśniewskiego, muszę przyznać, iż podjął słuszną decyzję. Zmusi ona zarówno kolejne rządy polskie, jak i polski parlament do ustosunkowania się do podstawowych praw człowieka, a prawo własności do nich należy w
pierwszej kolejności. Powinni to wiedzieć Polacy uważający się za dobrych katolików, mieszkający zarówno nad Wisłą jak i innych częściach świata, prawo to bowiem popiera również Stolica Apostolska. (...)
(rozmawiał Andrzej Józef Dąbrowski)