USA. Pielęgniarz zastrzelił współpracownika. Miał karabin i pistolet
Pielęgniarz zastrzelił swojego współpracownika na terenie Szpitala Uniwersyteckiego w Filadelfii. Kiedy namierzyły go służby, miał kamizelkę kuloodporną, karabin i półautomatyczny pistolet. Podczas strzelaniny ranni zostali dwaj policjanci.
05.10.2021 05:39
Do zbrodni na terenie Szpitala Uniwersyteckiego im. Thomasa Jeffersona w Filadelfii doszło w poniedziałek, 4 października. Miejscowa komisarz policji Danielle Outlaw poinformowała, że pielęgniarz Stacey Hayes złapał za broń i zastrzelił swojego współpracownika. Ofiarą okazał się asystent pielęgniarstwa Anrae James.
USA. Pielęgniarz z karabinem i półautomatycznym pistoletem
Hayes zabił, a następnie zaczął uciekać. Mundurowi namierzyli go w pobliżu jednej ze szkół. Gdy dotarli na miejsce, pielęgniarz otworzył ogień. Lekko ranni zostali dwaj policjanci, a w strzelaninie sam napastnik doznał poważnych obrażeń.
Jak podaje Associated Press, mężczyzna w chwili zbrodni miał na sobie szpitalny fartuch, a już po odnalezieniu nosił kamizelkę kuloodporną. Miał przy sobie karabin i pistolet półautomatyczny.
Zobacz także: Koncert Maty na 40 tys. osób. Lekarz komentuje: To element normalności
Dyrekcja placówki poinformowała, że zapewni pomoc psychologiczną pracownikom oraz pacjentom.
USA. Burmistrz Filadelfii odwiedził rannych policjantów
Szpital Uniwersytecki w Filadelfii wydał oświadczenie, w którym podkreślił że na terenie placówki nie można nosić broni. Zapewnił również, że podejmuje "kompleksowe środki bezpieczeństwa oraz procedury, aby zapewnić bezpieczeństwo pacjentom, studentom, pracownikom i odwiedzającym".
Po tych tragicznych wydarzeniach służby mają przeprowadzić kontrolę systemów bezpieczeństwa szpitala.
"Chcę podziękować i pochwalić pracę ratowników oraz funkcjonariuszy policji, którzy jako pierwsi zareagowali na przerażający incydent w szpitalu im. Thomasa Jeffersona. Ich szybka reakcja i odnalezienie sprawcy powstrzymały dalszą eskalację przemocy" - napisał na Twitterze burmistrz Filadelfii Jim Kenney.
Dodał, że o poranku odwiedził rannych mundurowych. Wyraził także ubolewanie, że broń trafia w ręce ludzi, którzy "nigdy nie powinni mieć do niej dostępu".