USA: pasażer samolotu groził zabijaniem
Amerykańska policja aresztowała mężczyznę,
który na pokładzie samolotu groził zabijaniem pasażerów, chociaż -
jak się potem okazało - nie miał przy sobie żadnej broni.
Incydent miał miejsce w czwartek po południu w samolocie linii Delta Express, który przygotowywał się do startu na lotnisku Logan w Bostonie - tym samym, z którego 11 września odleciały samoloty porwane potem przez terrorystów i rozbite o wieżowce WTC w Nowym Jorku.
Należący do Delty Boeing 737 miał lecieć do Orlando na Florydzie. Jeden z pasażerów, Richard Lamberston z Florydy, zaczął się w pewnym momencie zachowywać agresywnie i zażądał, aby umożliwiono mu opuszczenie samolotu, gdyż inaczej niektórzy stracą życie.
Załoga obezwładniła go, samolot zawrócono z pasa startowego i wszystkich 118 pasażerów wraz z bagażami ewakuowano. Mężczyzna został aresztowany za przeszkadzanie w pracy załodze samolotu. Okazało się, że nie był nawet uzbrojony.
Władze ustaliły, że nie chodziło o zamach terrorystyczny.
Od 11 września na wszystkich amerykańskich liniach lotniczych obowiązuje polityka "zerowej tolerancji" wobec wszelkich zachowań zagrażających bezpieczeństwu. Można trafić do więzienia nawet za pogróżki czynione żartem.
Tymczasem w Newark w stanie New Jersey aresztowano francuskiego stewarda, który twierdził, że znalazł bombę podłożoną przez al- Qaedę na pokładzie samolotu lecącego w styczniu z Europy do USA. Okazało się to nieprawdą.(iza)