USA ostrzegają przed wojną w kosmosie. To kwestia kilku lat
Rosja i Chiny będą wkrótce posiadać broń zdolną do zestrzeliwania obiektów w przestrzeni kosmicznej - ostrzegają amerykańskie służby. Ale Amerykanie sami nie próżnują. Kosmiczny wyścig zbrojeń trwa w najlepsze.
Kiedy amerykańscy wojskowi i analitycy myślą o zagrożeniach, coraz częściej patrzą w górę. Nie dlatego, że martwią się o naloty rosyjskich bombowców, ale dlatego, że obawiają się o bezpieczeństwo swoich satelitów, bez których wiele wojskowych systemów jest bezużyteczne.
"Zarówno Rosja jak i Chiny kontynuują prace nad bronią antysatelitarną (ASAT) jako środek do zmniejszenia skuteczności wojskowej USA i ich sojuszników. Rosja i Chiny chcą mieć do dyspozycji zarówno destrukcyjną, jak i niedestrukcyjną broń przeciwkosmiczną w potencjalnym przyszłym konflikcie" - stwierdzono w najnowszej Globalnej Ocenie Zagrożeń, opublikowanym w tym tygodniu dokumencie połączonych służb wywiadowczych USA. Szczególne obawy Amerykanów budzą "eksperymentalne" chińskie i rosyjskie satelity zdolne do wykonywania skomplikowanych działań na orbicie - a potencjalnie także do atakowania innych obiektów w przestrzeni. W ciągu ostatnich pięciu lat, oba państwa wystrzeliły w kosmos co najmniej po pięć takich obiektów. A do tego dochodzą inne typy broni potrafiących unieszkodliwić satelity: "oślepiające" lasery, zakłócacze sygnału i działa wysyłające mikrofale o wielkiej mocy.
Amerykańskie obawy są zrozumiałe, bo żadna armia nie jest tak zależna od technologii satelitarnych jak USA. Według danych organizacji Union of Concerned Scientists, wokół Ziemi krąży ponad 800 amerykańskich satelitów, w tym 159 wojskowych i 150 należących do innych agencji rządowych. Rosjanie posiadają ich "tylko" 142, Chińczycy - 204. Satelity służą nie tylko do rekonesansu, szpiegowania czy łączności, ale służą do naprowadzania "precyzyjnych pocisków" w zaawansowanych amerykańskich systemach, w tym obronie przeciwrakietowej. Ich zniszczenie mogłoby więc zniwelować część przewagi Amerykanów nad chińskim lub rosyjskim wojskiem w razie konfliktu.
- USA już dekady temu wiedziały, że ich satelity położone na niskiej orbicie Ziemi mogą być łatwo zestrzelone. Ale dopiero teraz zdaliśmy sobie sprawę, że ktoś może próbować trafić także te znajdujące się dużo wyżej - powiedział na łamach pisma "Scientific American" Brian Weeden, analityk i były pracownik amerykańskiego Połączonego Centrum Operacji Kosmicznych w Pentagonie. To właśnie tam, na najwyższej orbicie okołoziemskiej ulokowane są najważniejsze dla światowej komunikacji obiekty.
Amerykanie przodują
Ale Amerykanie sami mocno inwestują w broń antysatelitarną i wcale nie ustępują w tym swoim wschodnim rywalom. W 2015 roku Pentagon ujawnił swój program najnowocześniejszych satelitów będących w stanie monitorować najwyższe orbity i zdolnych do interakcji z innymi satelitami. Do niszczenia satelitów może służyć także system obrony przeciwrakietowej GMD, używanej do neutralizacji rakiet w środkowej, najwyższej fazie lotu rakiety balistycznej. W amerykańskim arsenale jest też X-37B, miniaturowy bezzałogowy wahadłowiec kosmiczny zbudowany przez koncern Boeinga, którego przeznaczenie do dziś pozostaje niewiadomą.
- Każde duże państwo, które jest w stanie wystrzelić satelitę w przestrzeń kosmiczną, ma środki do tego, by uszkodzić satelity innych. Wydaje się, że nasze zdolności w zakresie prowadzenia wojny w kosmosie są znacznie lepsze niż Chińczyków czy Rosjan - mówi Michael Crepon, ekspert z think-tanku Stimson Center w Waszyngtonie.
Skazani na wyścig zbrojeń
W efekcie, w tle geopolitycznych zmagań i często pod przykrywką badań naukowych rozgrywa się kosmiczny wyścig zbrojeń, który w coraz większym stopniu militaryzuje przestrzeń kosmiczną i prowadzi do coraz większych napięć.
- Choć nie jesteśmy w stanie wojny w kosmosie, nie powiedziałbym, że jesteśmy w stanie pokoju - powiedział w zeszłym roku admirał Charles Richard, wiceszef amerykańskiego Dowództwa Strategicznego. - Podczas gdy zagrożenie dla naszych systemów kosmicznych rośnie w bardzo szybkim tempie, musimy przygotować się na konflikt, który rozciągnie się także na przestrzeń pozaziemską - dodał.
Prawo międzynarodowe jest tu bezsilne, bo obowiązujący Traktat o Przestrzeni Powietrznej zakazuje jedynie umieszczania na orbicie broni masowego rażenia. Broń konwencjonalna jest dozwolona. Co ciekawe, choć to Waszyngton najgłośniej ostrzega o rosnącym zagrożeniu kosmicznymi wojnami, to Chińczycy i Rosjanie najbardziej zainteresowani są prawnymi rozwiązaniami mogącymi zahamować wyścig zbrojeń. Już w 2008 roku oba państwa zaproponowały powstanie traktatu zakazującego umieszczania broni w kosmosie (PPWT), ale Amerykanie nie chcą o nim słyszeć. Powodów jest kilka: brak zaufania, a przede wszystkim obawa, że nowa umowa zahamowałaby rozwijanie technologii obrony przeciwrakietowej.
Jeśli więc dojdzie do kolejnego wielkiego konfliktu, kluczowa część wojny może rozegrać się nie między wrogimi armiami na ziemi, lecz między robotami w przestrzeni kosmicznej.