USA: nie ma dowodów na bezpośrednie zaangażowanie Rosji w katastrofę boeinga 777
Nie ma dowodów na bezpośrednie zaangażowanie rządu Rosji w zestrzelenie Boeinga 777 - informują amerykańskie źródła wywiadowcze i oceniają, że samolot pasażerski został zestrzelony "przez pomyłkę". Jednocześnie służby podkreślają, że to Rosjanie zbroją separatystów. Wyrzutnia rakiet, z której zestrzelono samolot była w "posiadaniu separatystów co najmniej od 14 lipca" - informują służby USA.
Przyczyną katastrofy samolotu było prawdopodobnie wystrzelenie przez separatystów rakiety ziemia-powietrze SA-11. Służby USA przyznają, że to Rosja "stworzyła warunki" separatystom do zestrzelenia Boeinga. Rakieta miała być bowiem dostarczona właśnie przez Moskwę.
Jednocześnie poinformowano, że nie ma pewności czy Rosjanie byli obecni podczas wystrzału rakiety w samolot malezyjskich linii lotniczych. Jeden z przedstawicieli wywiadu USA zaznaczył: "nie znamy imion ludzi, którzy odpalili rakietę. Nawet nie mamy 100% pewności jakiej są oni narodowości."
Wywiad USA ocenił, że Boeing został zestrzelony prawdopodobnie "przez pomyłkę."
Ben Rhodes, z-ca doradcy Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego, zapewnia: "USA będą wyjaśniać czy Rosjanie mają bezpośredni związek z zestrzeleniem samolotu, czy byli obecni podczas zestrzelenia, czy szkolili - i w jakim stopniu - separatystów w obsłudze wyrzutni, by ci byli w stanie zestrzelić samolot."
Rhodes podkreśla również: Rosja, pomimo zestrzelenia samolotu malezyjskich linii lotniczych, w dalszym ciągu dostarcza broń ciężka separatystom. - Uważamy, że Władimir Putin i rosyjski rząd ponoszą odpowiedzialność w formie wspierania separatystów prorosyjskich poprzez m.in. dostarczanie ich uzbrojenia, trenowania ich. Ich odpowiedzialność to również utrzymywanie niestabilnej sytuacji we wschodniej Ukrainie - mówił Rhodes w wywiadzie udzielonym CNN.
Katastrofa Boeinga 77, który lecia z Amsterdamu do Kuala Lumpur, miała miejsce nad Ukrainą 17 lipca. - Jest raczej jasne, że chodzi o system, który był przetransportowany z Rosji i przekazany separatystom - mówił z kolei w niedzielę w telewizji CNN sekretarz stanu USA John Kerry.
USA: Rosja wysłała konwój sprzętu wojskowego
Zdaniem USA w ostatnim czasie Rosja wysłała separatystom konwój sprzętu wojskowego, obejmujący nawet do 150 pojazdów, w tym czołgi, a także wiele wyrzutni rakietowych i artylerię. W opublikowanym z kolei w niedzielę przez administrację USA dokumencie, wskazywano, że separatyści byli szkoleni przez Rosjan, jak używać zaawansowanego sprzętu.
SA-11 w rękach separatystów od lipca
Wywiad USA w swej analizie opiera się na publikowanych zdjęciach i nagraniach wideo w mediach społecznościowych. Na ich podstawie USA twierdziły, że separatyści byli w posiadaniu SA-11 przynajmniej od poniedziałku 14 lipca, gdyż pokazywały to opublikowane tego dnia w mediach społecznościowych zdjęcia.
Wskazano też, że na kilka godzin przed katastrofą media społecznościowe pokazały, jak ten właśnie system był transportowany między dwoma miastami kontrolowanymi przez separatystów, w pobliżu miejsca, gdzie samolot spadł i skąd odpalono rakietę ziemia-powietrze.
Kolejne wideo, na które powoływał się m.in. Kerry, zostało opublikowane w sobotę. Pokazywało ono, że system Buk jest wycofywany w kierunku Rosji z brakującym przynajmniej jednym pociskiem. Jednakże później źródła USA przyznały, że nie zbadana została jeszcze autentyczność tego wideo.
Nowe sankcje dla Rosji?
We wtorek rzecznik Białego Domu powiedział, że USA nadal są skłonne rozważyć kolejne sankcje wobec Rosji, ale oczekują także kolejnych kroków zwłaszcza od Europy. Ponownie zaapelował też o zapewnienie międzynarodowym śledczym dostępu na miejsce katastrofy.
W poniedziałek prezydent Barack Obama oświadczył, że Rosja i prezydent Władimir Putin mają wielki wpływ na separatystów i dlatego są bezpośrednio odpowiedzialni za zmuszenie ich do współpracy w śledztwie w sprawie katastrofy malezyjskiego samolotu.