USA kontra terroryzm: co dalej?
Przygotowania do ataku na lotniskowcu USS Enterprise (AFP)
Poniedziałek był drugim dniem sojuszniczego ataku przeciw terrorystom Osamy bin Ladena i rządzącemu Afganistanem Talibanowi. Po południu czasu polskiego amerykańsko-brytyjskie siły powietrzne znów dokonały nalotów na Afganistan. Wcześniej Prezydent USA George W. Bush oświadczył, że niedzielne ataki zostały zrealizowane zgodnie z planem.
Na nadzwyczajnym posiedzeniu w poniedziałek rząd Afganistanu zdecydował stawić opór atakom sił antyterrorystycznych. Postanowiono też wzmocnić pozycje wojsk broniących ukrywającego się w kraju saudyjskiego terrorysty Osamy bin Ladena i jego zwolenników. Talibowie poparli też apel ulemów o ogłoszenie świętej wojny.
Tymczasem USA zapowiadają dalsze działania przeciwko innym organizacjom i krajom po zbombardowaniu Afganistanu.
Dotychczasowy bilans nalotów to co najmniej 20 ofiar śmiertelnych. Z doniesień wynika, że zniszczone zostały też wszystkie radary, jakimi dysponowały wojska Talibanu.
Brytyjski minister obrony Geoff Hoon powiedział, że doszło do zniszczeń, ale na skutek ataków nie ucierpiały jakiekolwiek obszary cywilne.
Talibowie z kolei twierdzą, że ataki nie pociągnęły za sobą większych ofiar ani nie spowodowały strat.
Minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Jack Straw oświadczył w poniedziałek, że amerykańsko-brytyjska operacja militarna w Afganistanie najprawdopodobniej potrwa co najmniej kilka tygodni.
Naloty na Afganistan popiera większość państw i organizacji międzynarodowych. W poniedziałek Unia Europejska - we wspólnym oświadczeniu ministrów spraw zagranicznych - podała, że wyraża całkowitą solidarność z USA i w pełni popiera akcję podjętą w celu samoobrony i w zgodzie z Kartą Narodów Zjednoczonych i z rezolucją nr 1386 Rady Bezpieczeństwa.
Rosyjski prezydent Władimir Putin nazwał niedzielne uderzenie sił USA na Afganistan zgodnym z oczekiwaniami.
Prezydent Francji Jacques Chirac zapewnił, że USA i Wielka Brytania mogą liczyć na militarną pomoc Francji.
Z kolei decydowany sprzeciw wobec ataków zadeklarował najwyższy przywódca duchowy Iranu ajatollah Ali Chamenei. Palestyńska organizacja Hamas oskarżyła w poniedziałek Stany Zjednoczone o terroryzm. Do gwałtownych demonstracji doszło w poniedziałek w pakistańskich miastach Quetta, Peszawar i Karaczi. Demonstranci domagali się ogłoszenia świętej wojny w obronie Afganistanu. Antyamerykańskie protesty miały miejsce także w Egipcie. Potępiamy ataki na USA, lecz nie usprawiedliwiamy nalotów odwetowych. Zginą jedynie cywile - powiedział rzecznik egipskiego Bractwa Muzułmańskiego.(kar, ck)