USA: firma Arthur Andersen uznana za winną
Po trwających 10 dni naradach ława przysięgłych w Houston w Teksasie uznała w sobotę, że znana firma
audytorska Arthur Andersen utrudniała pracę wymiaru sprawiedliwości w śledztwie w sprawie bankructwa koncernu Enron.
Werdykt "winny" oznacza, że Andersen (AA) straci licencję na prowadzenie kontroli finansowej firm, których akcje są emitowane na giełdzie papierów wartościowych. Będzie też musiał zapłaci grzywnę w wysokości pół miliona dolarów.
Przedstawiciele firmy zapowiedzieli, że zamierzają złożyć apelację. Dzisiejszy werdykt jest niesłuszny - uważa firma, która chce się odwołać od orzeczenia o winie, opartego, jej zdaniem, na wadliwych przesłankach.
AA stracił już wielu klientów i jest w głębokim kryzysie po serii pozwów, skierowanych przeciw niemu przez poszkodowanych w wyniku bankructwa Enronu. Firma musiała już zwolnić większość ze swoich 26 tys. pracowników; pozostało ich około 10 tys.
Jesienią zeszłego roku pracownicy Andersena niszczyli dokumenty z audytów Enronu, wiedząc, że plajta tego koncernu energetycznego była już wtedy przedmiotem dochodzenia, prowadzonego przez Komisję Kontroli Giełdy (SEC) i Kongres.
Adwokaci AA próbowali dowodzić, że dokumenty niszczono w celach porządkowych", a nie po to, by zacierać ślady. Po wysłuchaniu argumentów obu stron na trwającym pięć tygodni procesie, ławnicy nie dali temu wiary.
Audytorzy AA akceptowali sprawozdania finansowe Enronu, chociaż dyrekcja tego koncernu fałszowała je, ukrywając straty i długi przedsiębiorstwa w setkach filii i spółek zależnych, formalnie nie będących częścią struktury firmy.
W rezultacie bankructwa Enronu tysiące pracowników centrali firmy w Teksasie straciły całe swoje oszczędności, ulokowane w zakładowych funduszach emerytalnych, które inwestowały w jej akcje.
Jak dotychczas jednak - chociaż bankructwo ogłoszono jesienią zeszłego roku - żaden z członków kierownictwa Enronu nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej. (an)