USA. Donald Trump to "niszczyciel"? Szklarski: miał szansę pokazać inne oblicze
Donald Trump nie pojawi się na inauguracji Joe Bidena na 46. prezydenta USA. - Takiej sytuacji we współczesnej historii Stanów Zjednoczonych nie było - mówi WP amerykanista prof. UW Bohdan Szklarski. Jak dodaje, takim zagraniem Trump całkowicie zlekceważył niepisaną tradycję.
W USA trwa studzenie emocji po zamieszkach z 6 stycznia, gdy na Kapitol wtargnęły tłumy zwolenników Donalda Trumpa, by przerwać oficjalne przedstawienie wyników wyborów prezydenckich z listopada 2020.
USA. Szklarski: Donald Trump ratuje honor. Czuł się 'miękiszonem'
Oliwy do ognia, nieoczekiwanie, dolał urzędujący prezydent Donald Trump, który na Twitterze poinformował w piątek 8 stycznia, że nie pojawi się na inauguracji Joe Bidena na 46. prezydenta USA.
- Musimy dostrzec w tym wszystkim pewne ratowanie honoru przez Trumpa. Parę ostatnich jego tweetów było bardzo łagodnych, nie w jego stylu. Został zmuszony przez swoje otoczenie do pokazania innego oblicza. Jednak w głębi siebie czuł, że będzie takim 'miękiszonem', dlatego musiał pokazać, że to on rządzi - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską prof. UW dr hab. Bohdan Szklarski.
Amerykanista zaznaczył, że zachowanie Donalda Trumpa jest sprzeczne z obowiązującymi regułami i oczekiwaniami. - Abstrahując od tego, czy jest lubiany przez elity w Waszyngtonie, czy też nie. Miał szansę pokazać inne oblicze, że rzeczywiście jest łagodny. Jednak tym tweetem mówi wprost: nie będziecie mnie wpychać w waszyngtońskie rytuały, nie chcę grać w grę, w której inni rozdają karty - ocenił Szklarski.
USA. Donald Trump podważył tradycję. "Takie sytuacji nie było"
- Takiej sytuacji we współczesnej historii Stanów Zjednoczonych nie było. Nigdy nie zdarzyło się tak, by ustępujący prezydent USA nie żegnał nowej głowy państwa - podkreślił ekspert.
Jak tłumaczy, zgodnie z tradycją Donald Trump powinien przyjąć Joe Bidena na kawie, przed Białym Domem powinni mieć także wspólne zdjęcie, a po zakończonej rozmowie udać się jednym samochodem na Kapitol, gdzie odbędzie się inauguracja nowego prezydenta USA.
- Tak po prostu powinno być. Oni nie muszą się lubić. W 1933 roku, gdy Herbert Hoover ustępował z urzędu, razem z Rooseveltem nie zamienili ani słowa w drodze na Kapitol. Wiemy to, bo jechali w otwartej limuzynie. Ustępujący prezydent nie ma żadnej roli do odegrania w tym dniu, ma po prostu być - zaznaczył prof. UW dr hab. Bohdan Szklarski.
Wszystko wskazuje na to, że Donald Trump nie tylko nie pojawi się na inauguracji Joe Bidena na Kapitolu, ale także nie przyjmie go w Białym domu. Z doniesień agencji Reutera wynika, że ustępujący prezydent spędzi ten dzień w swojej rezydencji na Florydzie.
USA. Szklarski: Donald Trump burzy, nie buduje. To niszczyciel
- Trump lekceważy wszystko i wszystkich. Mały człowiek, małe zachowania. Sami republikanie by tego oczekiwali. On zadziałałby dla partii, legitymizowałby jej działanie. Myślę, że nikt jednak nie będzie żałował jego odejścia. Swoim zagraniem Donald Trump sam się wyautował - ocenił amerykanista.
Jak zaznaczył, "nie ma też zielonego pojęcia", czym przed 20 stycznia urzędujący prezydent USA może nas jeszcze zaskoczyć. - Oby to wyładowanie emocji mu wystarczyło. W ten sposób na pewno będzie łatwiej przeprowadzić inaugurację, łatwiej będzie Bidenowi wysyłać republikanom pozytywne sygnały. Dla wszystkich jasne jest, że nic złego się nie stało, ale z punktu widzenia tradycji mamy tu jasne jej podważenie i antysytsemowe zachowanie. Donald Trump burzy, nie buduje. To niszczyciel - podkreślił ekspert.
W rozmowie z Wirtualną Polską prof. UW Bohdan Szklarski ocenił też szanse na przeprowadzenie impeachmentu lub skorzystanie z  25. poprawki. - Jeżeli chodzi o usunięcie Trumpa z urzędu to jest to technicznie niemożliwe. Wiceprezydent musiałby być inicjatorem 25. poprawki, a już zapowiedział, że tego nie zrobi - zaznaczył.
- W przypadku impeachmentu to także jest nie do przeprowadzenia. Potrzebne byłyby przesłuchania. Myślę, że usunięcie Trumpa odbyłoby się ze szkodą dla systemu demokratycznego. Nie jest to politycznie wskazane. Można byłoby przekroczyć granicę śmieszności i zrobić z Trumpa męczennika, na czym mógłby zyskać. Demokraci powinni dążyć do wyciszania sporów w społeczeństwie - tłumaczył Szklarski.