USA. Czarne chmury nad Donaldem Trumpem. Kiedy finał procesu w Senacie?
USA. W Senacie zakończył się 5. dzień procesu ws. impeachmentu Donalda Trumpa. Początkowo zdecydowano o zwołaniu świadków, jednak doszło do zwrotu akcji. Wszystko za sprawą ujawnionego telefonu, do którego miało dojść podczas szturmu na Kapitol.
Artykuł aktualizowany.
We wtorek w Senacie USA rozpoczęło się procedowanie impeachmentu byłego prezydenta Donalda Trumpa. Senat zdecydował, że proces o impeachment Donalda Trumpa jest zgodny z konstytucją (56:44 głosów).
Wcześniej Izba Reprezentantów oskarżyła byłego prezydenta o "podżeganie do powstania" w związku z zamieszkami, do których doszło 6 stycznia na Kapitolu. Śmierć poniosło wówczas pięć osób.
Komentatorzy wskazywali na to, że w sobotę może skończyć się proces ws. impeachmentu Donalda Trumpa. Warunkiem miało być to, że demokratyczni oskarżyciele i zespół obrony byłego szefa państwa zrezygnują z prawa do powołania świadków. Zostałyby mowy końcowe, a po nich głosowanie Senatu w sprawie decyzji o skazaniu lub uniewinnieniu Trumpa.
Początkowo w sobotę podczas piątego dnia obrad amerykańskiego Senatu większość senatorów zgodziła się na wezwanie świadków. Do Demokratów dołączyło pięciu Republikanów.
USA. Zwrot podczas prcoesu ws. impeachmentu Donalda Trumpa
Jednak po długich negocjacjach ustalono, że zamiast świadków do materiału dowodowego trafi kluczowe oświadczenie. Chodzi o kwestię telefonu jednego z Republikanów do Donalda Trumpa podczas szturmu na Kapitol.
Gdy polityk zaalarmował prezydenta o zamieszkach, Trump miał stwierdzić, że protestujących "bardziej obchodzi wynik wyborów prezydenckich" niż jego. Sprawę nagłośniła Jaime Herrera Beutler z Izby Reprezentantów, należąca do Partii Republikańskiej. Beutler należała do grupy 10 Republikanów, którzy zagłosowali za impeachmentem Donalda Trumpa w zeszłym miesiącu.
"Kiedy 6 stycznia McCarthy w końcu dotarł do prezydenta i poprosił go, by publicznie i z mocą powstrzymał zamieszki, prezydent początkowo powtórzył kłamstwo, że to antifa wdarła się Kapitol" – cytuje dziennik "New York Post" oświadczenie Beutler.
Skończyły się mowy końcowe w Senacie. Menadżerowie impeachmentu po raz kolejny wyświetlili filmy ze szturmu na Kapitol, zestawiając je wypowiedziami Donalda Trumpa. Według nich polityk umyślnie wykorzystał nastroje swoich wyborców.
- Donald Trump zaprosił ich, zachęcił ich, kierował nimi - oświadczyła Madeleine Dean. Z kolei według Joe Neguse'a zamieszki z 6 stycznia mogą się znów powtórzyć. - Obawiam się, że przemoc, którą widzieliśmy tego strasznego dnia, może być dopiero początkiem - stwierdził menadżer impeachmentu, ostrzegając senatorów.
Jeden z prawników Donalda Trumpa, Michael Van der Veen stanowczo potępił zamieszki, do których doszło 6 stycznia na Kapitolu, ale zaznaczył, że wina nie leży po stronie 45. prezydenta USA. Według niego winić należy tych, którzy wdarli się do budynku. - Powinni być ukarani - oświadczył podczas mowy końcowej.
- To może być najbardziej niesprawiedliwe i rażąco niekonstytucyjne postępowanie w historii Senatu Stanów Zjednoczonych - stwierdził obrońca Donalda Trumpa, wskazując na to, że w momencie procesu ws. impeachmentu polityk nie jest już prezydentem.
USA. Impeachment Donalda Trumpa. Pierwsza taka sytuacja w historii
Aby uznać Trumpa za winnego, musiałoby się za tym opowiedzieć trzy czwarte senatorów. Oznacza to, że razem z grupą 50 Demokratów powinno zagłosować 17 Republikanów.
Donald Trump jest pierwszym, wobec którego procedurę impeachmentu uruchomiono dwukrotnie. W 2020 r. kontrolowany wówczas przez Republikanów Senat odrzucił dwa artykuły impeachmentu. Zarzucano wówczas Trumpowi nadużycie władzy i utrudnianie pracy Kongresu, jednak został uniewinniony i zachował urząd.
To pierwsza taka sytuacja w historii, gdy z urzędu ma być odwołany były przywódca kraju. Obecnie 46. prezydentem USA jest Joe Biden, który publicznie nie komentuje procesu Trumpa.