USA: coraz więcej zadań wywiadu w rękach prywatnych firm
Przeciek ws. zbierania danych telefonicznych i internetowych wywołał w USA debatę o ryzyku związanym z coraz częstszym zlecaniem przez rząd zadań wywiadowczych firmom zewnętrznym. Zarabiają one miliardy, a ich pracownicy mają dostęp do poufnych informacji.
10.06.2013 | aktual.: 10.06.2013 20:28
Edward Snowden, sprawca bezprecedensowego przecieku do prasy ws. prowadzonego przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa (NSA) tajnego programu zbierania danych telefonicznych, a także danych z serwerów firm internetowych, przez ostatnie miesiące pracował dla firmy Booz Allen Hamilton.
To jedna z największych amerykańskich korporacji, której klientem jest rząd USA. Tylko w ubiegłym roku firma zarobiła 1,3 mld dolarów na zleceniach od NSA i innych agencji wywiadu. W styczniu firma podpisała nowy pięcioletni kontrakt na usługi wywiadowcze dla resortu obrony. Jego wartość - jak podaje "New York Times" - sięgnie nawet 5,6 mld dolarów.
Oprócz Booz Allen Hamilton także takie firmy jak Lockheed Martin czy Computer Science Corporation zajmują się bezpośrednim zbieraniem i analizowaniem danych. Zatrudnieni tam ludzie często pracowali wcześniej bezpośrednio dla rządu. Spośród pracujących w Booz Allen Hamilton 25 tys. osób aż połowa - jak informują media - ma dostęp do informacji o najwyższym stopniu tajności, których ujawnienie mogłoby spowodować ogromne szkody.
"Washington Post" ocenia, że zjawisko zlecania zadań wywiadowczych prywatnym usługodawcom "bezprecedensowo" wzrosło w ciągu ostatnich kilkunastu lat, po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 roku. Od tych zamachów - ocenia "NYT" - wydatki rządu na najnowocześniejsze technologie zbierania i analizowania coraz większej liczby danych niezwykle wzrosły, a prezydent Barack Obama kontynuuje zapoczątkowaną przez George'a Busha praktykę zlecania tych zadań firmom zewnętrznym. "Washington Post" szacuje się, że aż 70 proc. budżetu amerykańskiego wywiadu to wydatki na kontrakty.
"Aparat bezpieczeństwa narodowego został w znacznej mierze sprywatyzowany i oddany w ręce kontrahentów" - mówi dyrektor zajmującej się kontrolą rządowych kontraktów organizacji non profit Government Oversight, Danielle Brian. Dodaje, że opinia publiczna nie zdaje sobie z tego sprawy, ale "ponad milion" osób ma zezwolenia na zajmowanie się delikatnymi sprawami bezpieczeństwa i wywiadu. Co więcej, to zewnętrznym firmom rząd zlecił też zadanie wydawania pracownikom prywatnych firm takich zezwoleń na dostęp do poufnych informacji.
Jak informuje "Wall Street Journal", ogółem prawie jedna na pięć osób, które mają federalne uprawnienia do pracy w obszarze bezpieczeństwa (security clearances), jest pracownikiem kontraktowym. "Takie uprawnienia ma prawie 5 mln osób, w tym 1,4 mln ma dostęp do informacji o najwyższym stopniu poufności. Jedna trzecia z nich to pracownicy kontraktowi" - donosi "WSJ", powołując się na biuro dyrektora amerykańskiego wywiadu Jamesa Clappera.
Były prawnik NSA, a ostatnio ministerstwa sprawiedliwości Steward Baker ocenił w wywiadzie dla "NYT", że poleganie na zewnętrznych firmach może sprawić, iż rząd będzie bardziej podatny na ryzyko przecieków. Podobnego zdania jest komentator ds. bezpieczeństwa "Wahington Post": "Im więcej osób ma dostęp do wysoce poufnych informacji, tym większe ryzyko przecieku".
Gazeta szacuje, że prawie 2 tys. firm pracuje w USA w obszarze walki z terroryzmem, bezpieczeństwa narodowego i wywiadu, a jednocześnie miliardy dolarów są wydawane na nowoczesne technologie zbierania i analizowania danych przez agencje wywiadu i ministerstwo spraw wewnętrznych. "Okazało się już wielokrotnie, że ten system jest narażony zarówno ze strony hakerów, jak i osób z wewnątrz" - pisze "Washington Post". Najbardziej spektakularnym przykładem było przekazanie ponad 700 tys. poufnych dokumentów z sieci wojskowych portalowi WikiLeaks przez amerykańskiego żołnierza Bradleya Manninga. Jego proces zaczął się kilka dni temu; Manningowi grozi nawet dożywocie.
Amerykańskie media zwracają uwagę na bliskie powiązania firmy Booz Allen Hamilton z wywiadem USA. Clapper, który w niezwykle ostrych słowach skrytykował najnowszy przeciek, był wcześniej dyrektorem wykonawczym tej firmy. Także dyrektor wywiadu USA za czasów Busha, John McConnell, pracował wcześniej dla Booz Allen Hamilton i wrócił do tej firmy po odejściu z administracji USA.