Urządził masakrę w biurze PiS; teraz domaga się...
Do łódzkiego sądu wpłynęła apelacja obrońcy skazanego na dożywocie Ryszarda Cyby, który w październiku 2010 roku w łódzkiej siedzibie PiS zastrzelił Marka Rosiaka i ranił nożem Pawła Kowalskiego. Pozostałe strony procesu nie odwołały się od wyroku.
01.02.2012 12:54
20 grudnia ub. roku Sąd Okręgowy w Łodzi skazał 64-letniego obecnie Ryszarda Cybę na dożywocie. Sąd uznał, że działał on z motywacji zasługującej na szczególne potępienie i kierował się motywami politycznymi. Zdecydował też, że Cyba będzie mógł ubiegać się o przedterminowe, warunkowe zwolnienie z więzienia po 30 latach i pozbawił go na 10 lat praw publicznych.
Zgodnie z nieprawomocnym wyrokiem sądu oskarżony ma też wypłacić zadośćuczynienie rodzinie Marka Rosiaka oraz Pawłowi Kowalskiemu - łącznie 140 tys. zł.
Od wyroku odwołał się obrońca Cyby. Wnosi o wymierzenie oskarżonemu łagodniejszej kary w przypadku zarzutu usiłowania zabójstwa Pawła Kowalskiego, kwestionuje motyw polityczny jego działania, a także chce zmiany wyroku w kwestii orzeczonego zadośćuczynienia. - Oskarżony nie ma możliwości zapłacenia takiej kwoty - powiedział mec. Maciej Krakowiński.
To jedyna apelacja, która w tej sprawie wpłynęła do sądu. Pozostałe strony procesu, prokuratura i pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych, nie odwołały się od wyroku - poinformowała Grażyna Jeżewska z biura prasowego łódzkiego sądu okręgowego. Na razie nie wiadomo, kiedy sąd odwoławczy rozpozna apelację.
Do zbrodni doszło 19 października 2010 roku. Jak ustalono, Ryszard Cyba wtargnął z bronią w ręku do łódzkiej siedziby PiS. Ośmiokrotnie strzelił do znajdujących się w jednym z pokoi Rosiaka oraz Kowalskiego.
Rosiak został trafiony pięciokrotnie m.in. w klatkę piersiową; zginął na miejscu. Później sprawca zaatakował Kowalskiego paralizatorem, powalił na ziemię i kilkakrotnie ranił go nożem. Napastnika obezwładnił strażnik miejski. Według świadków tragedii Cyba krzyczał, iż chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego i "powystrzelać pisowców".
Łódzka prokuratura oskarżyła Cybę o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa. Według śledczych motywem zbrodni była przynależność polityczna obu ofiar. Odpowiadał także za nielegalne posiadanie broni. Mężczyzna w śledztwie przyznał się do zarzucanych czynów, ale odmówił składania wyjaśnień. Według biegłych psychiatrów w chwili zbrodni był on poczytalny.
Przed sądem także przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia. Wynika z nich - według sądu - iż oskarżony od 2007 roku zaczął zastanawiać się nad wyeliminowaniem z życia polityków różnych ugrupowań partyjnych.
W 2010 roku Cyba postanowił, że dokona zamachu na prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Miał plan dokonania zamachu na terenie Warszawy, ale nie udało mu się to z powodu środków bezpieczeństwa. Nie mogąc zrealizować pierwotnego planu, postanowił dokonać zamachu na inne osoby związane z PiS. Podjął decyzję, że dokona go na terenie łódzkiego biura partii.
Oskarżony podkreślał, że "było mu obojętne kogo na miejscu zastanie", a chodziło mu o to, "żeby zabić dwie osoby związane z partią PiS". Według sądu oskarżony wyraził żal, ale nie było mu żal pokrzywdzonych. - Oskarżony jasno i dobitnie stwierdził "tak, żałuję, bo się nie sprawdziłem. Gdybym jeszcze raz miał możliwość, to z całą pewnością zabiłbym ich obydwu" - cytował wówczas jego słowa sędzia.
Proces zakończył się po trzech rozprawach. Sąd przesłuchał 25 świadków. Zeznawali m.in.: pracownicy biura i działacze łódzkiego PiS, strażnicy miejscy i policjanci, którzy brali udział w zatrzymaniu Cyby oraz Paweł Kowalski.
Ryszard Cyba to były taksówkarz. Mieszkał w Częstochowie, skąd wyprowadził się kilka miesięcy przed zamachem; przez lata pracował w Kanadzie. Ma podwójne obywatelstwo: polskie i kanadyjskie.
Sąd zgodził się na ujawnienie jego danych osobowych i wizerunku.