Upolityczniony sędzia zajął się sprawą Romanowskiego [OPINIA]

Sędzia, który publicznie na Twitterze wyrażał nadzieję, że Zbigniew Ziobro utraci immunitet i trafi za kratki, włączył się w sprawę zastępcy Ziobry, Marcina Romanowskiego, dotyczącą utraty immunitetu i trafienia za kratki. Tak właśnie wygląda w praktyce niezawisłość wymiaru sprawiedliwości.

Marcin Romanowski
Marcin Romanowski
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak
Patryk Słowik

Sędzia Krzysztof Chmielewski postanowił wyłączyć jednego z sędziów wyznaczonych do rozpatrzenia sprawy aresztowej posła Marcina Romanowskiego, mimo że Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie już odmówił tego wyłączenia.

Chmielewski w mediach społecznościowych pokazuje, że nienawidzi Prawa i Sprawiedliwości, Romanowskiemu zalecał zmienić leki, popiera Koalicję Obywatelską, a przed wyborami parlamentarnymi życzył powodzenia w ubieganiu się o mandat poselski Romanowi Giertychowi. Mimo że sędziowie nie mają prawa afiszować się ze swoimi poglądami politycznymi.

Trudny dobór składu

Sprawa tymczasowego aresztowania Marcina Romanowskiego, który w rządzie Prawa i Sprawiedliwości odpowiadał za funkcjonowanie Funduszu Sprawiedliwości, jest w toku. Prokuratura zarzuca Romanowskiemu popełnienie szeregu poważnych przestępstw. Sejm wyraził zgodę na uchylenie immunitetu i aresztowanie posła. Sąd Rejonowy w Warszawie jednak się na areszt nie zgodził - uznając, że prawdopodobne jest to, że Romanowski jest chroniony także dodatkowym immunitetem, należnym delegatom do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

Prokuratura wniosła zażalenie od tej decyzji do sądu wyższej instancji, czyli Sądu Okręgowego w Warszawie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Do rozpatrzenia tej sprawy został wylosowany sędzia Przemysław Dziwański. Prokuratura złożyła wniosek o wyłączenie tego sędziego, czyli w efekcie przyznanie sprawy innemu orzekającemu. Powód? Dziwański to tzw. neosędzia, czyli osoba, która uzyskała stanowisko (w przypadku Dziwańskiego - awans do sądu okręgowego) dzięki Krajowej Radzie Sądownictwa ukształtowanej po 2017 r., na bazie kontrowersyjnej i wątpliwej konstytucyjnie ustawy przyjętej przez Prawo i Sprawiedliwość.

Sąd Okręgowy w Warszawie wniosek prokuratury rozpatrzył - i nie dopatrzył się podstaw do wyłączenia Dziwańskiego. Uznano jednak zarazem, że sprawa posła Romanowskiego jest skomplikowana i społecznie ważna, więc zająć się nią powinien sąd w składzie trzyoosobowym.

Dolosowano więc sędziów, a jedną z dolosowanych była sędzia Aleksandra Rusin-Batko. Szkopuł w tym, że Rusin-Batko pracowała w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdy wiceministrem był Romanowski. Sama sędzia uznała, że nie powinna zajmować się tą sprawą i złożyła wniosek o wyłączenie ze składu orzekającego.

Sprawa trafiła do sędziego Krzysztofa Chmielewskiego. Wydawała się banalna. Chmielewski jednak wyłączył od rozpoznania sprawy aresztu dla Romanowskiego, za jednym zamachem wręcz, i sędzię Rusin-Batko, i sędziego Przemysława Dziwańskiego. Czyli dostał sprawę jednego sędziego, a orzekł w sprawie dwojga.

Zabawa w wyłączanie

Sprawa ma dwa aspekty - warto bowiem przyjrzeć się i samej decyzji wydanej przez sędziego Chmielewskiego, i - jakkolwiek to zabrzmi - samemu sędziemu Chmielewskiemu.

Chmielewski uznał, że inny z sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie nie może orzekać w sprawie aresztowej posła Suwerennej Polski, bo jest tzw. neosędzią. Decyzję podjął, pomimo że wcześniej już Sąd Okręgowy w Warszawie - zgodnie z przyjętą procedurą - zajmował się tą kwestią i uznał, że Dziwański orzekać może.

Postanowienie o wyłączeniu lub odmowie wyłączenia sędziego jest ostateczne. W efekcie w jednej sprawie, odnośnie do jednego sędziego, mamy dwa przeciwstawne orzeczenia: jedno, że Dziwański ma zajmować się sprawą Romanowskiego i drugie, że Dziwański nie może zajmować się sprawą Romanowskiego. Nowe władze Sądu Okręgowego w Warszawie (prezes sądu została powołana przez Adama Bodnara na początku sierpnia; uzyskała poparcie większości sędziów sądu), przynajmniej bazując na informacjach umieszczonych na stronie internetowej sądu, przychylają się do stanowiska, że Dziwański orzekał nie będzie.

Kto to rozstrzygnie? W praktyce ten kto będzie miał klucze do sali sądowej. I ten, kto skuteczniej postraszy drugą stronę konsekwencjami za upieranie się przy swoim.

Decyzję sędziego Chmielewskiego można postrzegać na dwa sposoby.

Pierwszy: oto uczciwy sędzia dostał do rozpoznania banalną sprawę, ale dojrzał, że jej istotą jest sprawa znacznie grubsza. Z urzędu więc, jako osoba mająca stać na straży prawa, zajął się tym, co naprawdę istotne. A to że nikt go o to nie prosił ani do tego nie został wyznaczony? Chodzi przecież o praworządność, a nie o skupianie się na szczególikach procedury.

Drugie podejście: Chmielewski dokonał sądowego rokoszu. I jeśli jego postanowienie będzie respektowane, może zacząć się czas jednoosobowego wyłączania jednych sędziów przez drugich. W ten sposób też sensu zupełnie pozbawione będzie losowanie sędziów do spraw. Co to bowiem za losowanie, jeśli gdy pójdzie nie po myśli niektórych, wystarczy wyłączać sędziów jednego za drugim, aż w końcu wylosowani zostaną właściwi? Gorzej, jeśli ci właściwi okażą się niewłaściwi dla innego sędziego, bo wtedy on zacznie wyłączać kolegów po fachu.

Sędzia w świecie polityki

Nie można w tej sprawie pomijać tego, kim jest i jak zachowuje się sędzia Krzysztof Chmielewski. Chmielewski jest bowiem – przepraszam, ale nazywajmy rzeczy po imieniu - pospolitym internetowym hejterem.

Na platformie X zajmuje się głównie udostępnianiem wpisów Donalda Tuska oraz wyzywaniem polityków Prawa i Sprawiedliwości. Jasno pokazuje swoje sympatie i antypatie polityczne, mimo że sędziowie nie mają prawa tego robić.

Przykłady?

O Mateuszu Morawieckim: "psychopatyczny naziol".

O funkcjonowaniu straży granicznej pełniącej służbę na granicy z Białorusią: "nieludzkie bezprawie czynione przez bandytów na zlecenie bandytów".

O Suwerennej Polsce: "rosyjska agentura".

O Zbigniewie Ziobrze: "mały szalony dyktatorek". Ziobrze zresztą sędzia Chmielewski życzył zabrania immunitetu oraz posłania za kratki.

Do Marcina Romanowskiego, w którego sprawę Chmielewski się włączył: "powinien Pan zmienić leki lub lekarza".

Jednocześnie sędzia Chmielewski wielokrotnie udostępniał materiały publikowane przez Donalda Tuska oraz Koalicję Obywatelską, w tym zapraszał na marsz Koalicji Obywatelskiej organizowany przed wyborami parlamentarnymi w październiku 2023 r. Gdy Koalicja Obywatelska była w opozycji, Chmielewski doradzał jej blokowanie obrad Sejmu, np. poprzez zablokowanie mównicy.

Chmielewski też publicznie życzył powodzenia Romanowi Giertychowi, gdy ten ogłosił, że będzie startował w wyborach parlamentarnych.

Ośmieszanie sądownictwa

Polska naprawdę nie potrzebuje takich sędziów jak Krzysztof Chmielewski, piszę to z pełną odpowiedzialnością. Mówimy o człowieku, który w internecie jednych polityków wyzywa, a drugich wspiera, zaś jako sędzia nie ma żadnego kłopotu z orzekaniem w sprawie dotyczącej tych polityków, których wyzywał.

Chmielewski ośmiesza polski wymiar sprawiedliwości, bo pokazuje wszystkim obywatelom, że za sędziowskim stołem siedzą internetowi nienawistnicy, którzy swoje sympatie polityczne przekładają na podejmowane w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej decyzje. Ba, decyzje w imieniu polskiego państwa wydaje ktoś, kto nie ma żadnego kłopotu pisać o innych ludziach w internecie "psychopatyczny naziol".

Wymiar sprawiedliwości ośmieszają jednak także inni sędziowie, w tym stowarzyszenia sędziowskie, oraz prokurator generalny. Ci bowiem powinni pokazać, że nie ma zgody na to, co robi i jak zachowuje się sędzia Chmielewski. Wybierają jednak milczenie, bo Chmielewski nie cierpi Ziobry. Wszystko jest więc w porządku, prawda?

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Marcin Romanowskisądsędzia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1821)