Upadłeś, to sobie radź
Rafał Lepiejko z Suchego Boru przewrócił się na rowerze. Ma objawy wstrząśnienia mózgu i prawdopodobnie złamany nos. W poradni ortopedycznej WCM w Opolu kazali mu czekać dwa tygodnie na przyjęcie przez lekarza.
Wywróciłem się w piątek. Sobotę i niedzielę właściwie całe przespałem. Czułem się źle, czekałem do poniedziałku, kiedy w przychodni w Chrząstowicach będzie przyjmował mój lekarz pierwszego kontaktu - relacjonuje 20-letni Rafał Lepiejko. - Dostałem skierowanie do poradni ortopedycznej. W poniedziałek pojechałem do Opola, do szpitala przy ul. Kośnego, ale tam już nie przyjmowali. Wczoraj byłem w Wojewódzkim Centrum Medycznym przy Witosa. Wyznaczono mi termin wizyty na 22 kwietnia, czyli za dwa tygodnie!
Pan Rafał pokazał swoje skierowanie w rejestracji poradni. Pani w okienku uświadomiła mu, że nie ma wcześniejszych terminów i nic nie można z tym zrobić.
- Pacjentom przychodzącym ze skierowaniem od lekarza pierwszego kontaktu wyznaczamy terminy - wyjaśnia Barbara Cichy, rejestratorka. - Chodzi o to, żeby ludzie nie stali w kolejkach. To nie są odległe daty, inne poradnie zapisują pacjentów na maj albo nawet na czerwiec. Przy nagłych urazach lekarz przyjmuje od razu. Gdyby ten pan powiedział, że źle się czuje, że to nagły przypadek, nie byłoby problemu. Mógł iść na izbę przyjęć.
- Przecież mówiłem w rejestracji, że mam zawroty głowy i mdłości, że miałem w piątek wypadek, że w weekend źle się poczułem - twierdzi Rafał Lepiejko. - Co jeszcze miałem powiedzieć? Zrezygnowałem z rejestrowania się w tej poradni, bo taki odległy termin byłby bez sensu. Mam opuchnięty nos, jeśli jest złamany, to mam czekać dwa tygodnie, aż się zrośnie? A jeżeli źle się zrośnie, to lekarz będzie mi go ponownie łamał?
Rejestratorka Barbara Cichy twierdzi, że każdy lekarz może przyjąć 45 pacjentów dziennie. 30 z nich to osoby umawiane na terminy na podstawie skierowań, pozostali to przypadki nagłe:
- Wszelkie informacje o trybie ich rejestrowania i przyjmowania można przeczytać na kartkach wywieszonych przy okienku rejestracji. Tyle, że mało który pacjent te kartki czyta. Jeśli ktoś nie zdecyduje się na wizytę w wyznaczonym terminie, to jego wybór. Nie będę gonić za pacjentem - wyjaśnia Barbara Cichy.
- Przecież my po pomoc przyjechaliśmy - Ryszard Lepiejko, ojciec Rafała, bezradnie rozkłada ręce. - Nie mieliśmy żadnych złych intencji. Teraz są takie czasy, że strach do karetki wsiąść, a w szpitalach człowieka tylko odsyłają.
Rafałowi trudno zrozumieć, że gdyby nie pokazał skierowania i nie przyznał, że wypadek zdarzył się w piątek, to zostałby przyjęty „od ręki”. Wczoraj zdecydował, że pojedzie na izbę przyjęć. Tyle że już nie do szpitala przy alei Witosa, tylko do szpitala wojewódzkiego przy ul. Kośnego.
Agata Jop
PACJENT POWINIEN Mówi Marek Piskozub, dyrektor Wojewódzkiego Centrum Medycznego przy alei Witosa w Opolu: - Ten pacjent został potraktowany jako przypadek niepilny, dlatego został mu wyznaczony termin wizyty u lekarza. Terminy porządkują przyjmowanie w poradniach pacjentów przewlekle chorych. Przypadki nagłe są traktowane priorytetowo. Jeśli pacjent ma niepokojące objawy, nie powinien czekać na swojego lekarza pierwszego kontaktu. Powinien zgłosić się nie we wtorek, ale już w piątek, kiedy zdarzył się ten wypadek, a najpóźniej w sobotę, i to nie do poradni, tylko na oddział ratunkowy. Tam przez całą dobę są „załatwiane” nagłe przypadki. Czasem zgłasza się nawet 200 pacjentów na dobę. Tam lekarz czeka na pacjenta, ale pacjent musi do lekarza sam przyjść. Zdrowie każdego człowieka jest jego własnym problemem, my możemy mu pomóc.
KOMENTARZ
Nie wiedział, a czy ktoś mu powiedział?
Wychodzi na to, że pan Rafał z Suchego Boru to pacjent kłopotliwy, bo nieświadomy, jak działa system opieki zdrowotnej. Niczego nie wie, bo nie przeczytał informacji na karteczkach powieszonych w okienku rejestracji. Szczerze przyznał, że miał wypadek kilka dni temu, w dodatku w poradni stawił się ze skierowaniem od lekarza pierwszego kontaktu. Nie wiedział, że tego robić nie powinien. Powinien za to opowiedzieć ze szczegółami pani rejestratorce o swoim fatalnym samopoczuciu, czemu przysłuchiwałby się tłum innych czekających na badania pacjentów.
Pan Rafał, jak każdy pacjent, ma jednak nie tylko obowiązki, ale także prawa. Jego podstawowym prawem jest dostęp do lekarza. Dyrektor szpitala mówi: „Zdrowie każdego człowieka to jego własny problem, my możemy mu pomóc”. W takim razie dlaczego nikt wczoraj panu Rafałowi nie pomógł?
Agata Jop