Upadek koalicji Scholza. Niepokojąca prognoza dla Polski
Po rozwiązaniu niemieckiej koalicji rządowej w kraju już mówi się o przedterminowych wyborach. Niemal pewne sukcesu są prawicowa CDU i skrajnie prawicowa partia Alternatywa dla Niemiec. - To oznacza Niemcy będą dla Polski trudnym partnerem - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską znawca Niemiec dr Piotr Kubiak.
Rządowy kryzys w Niemczech trwa. Kanclerz Olaf Scholz odwołał w środę ministra finansów Crhistiana Lidnera, lidera liberalnej FDP. Tym samym upadła rządowa koalicja, w skład której wchodzą SPD, Zieloni oraz liberałowie.
Kanclerz Scholz zapowiedział poddanie pod głosowanie Bundestagu do połowy grudnia niezbędnych projektów ustaw, które powinny być przyjęte jeszcze w tym roku. Zapowiedział, że w pierwszym tygodniu stycznia złoży wniosek o wotum zaufania, nad którym głosowanie odbędzie się 15 stycznia. Może to doprowadzić do nowych wyborów w marcu.
Koalicja pokłóciła się o kwestie gospodarcze. Liberałowie domagali się m.in. zniesienia daniny solidarnościowej, zmiany kursu polityki klimatycznej oraz ograniczenia wydatków, czemu sprzeciwiały się SPD i Zieloni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jest to bezprecedensowa sytuacja w historii Republiki Federalnej Niemiec. Jeden z bardziej burzliwych końców koalicji - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską dr Piotr Kubiak, kierownik zespołu analitycznego Instytutu Zachodniego, historyk, znawca Niemiec.
Jak podkreśla nasz rozmówca, obecny rząd, już bez FDP, nadal będzie pracował nad dotychczasowymi projektami ustaw, ale nie będzie dysponował poparciem większości w parlamencie.
W tej sytuacji istniały dwie opcje. Pierwszą z nich było funkcjonowanie rządu mniejszościowego do czasu zaplanowanych na jesień 2025 roku wyborów do Bundestagu, który musiałby liczyć na akceptację ze strony części partii opozycyjnych. Drugą - rozwiązanie Bundestagu i rozpisanie przedterminowych wyborów - tłumaczy dr Kubiak.
W niemieckim systemie politycznym proces rozwiązania Bundestagu jest dość skomplikowany. Kanclerz zapowiedział, że na początku stycznia zwróci się do Bundestagu z wnioskiem o wotum zaufania.
- Jeśli wniosek kanclerski nie uzyska akceptacji większości posłów, a tak się najprawdopodobniej stanie, kanclerz będzie mógł zwrócić się do prezydenta z wnioskiem o rozwiązanie Bundestagu. Gdy prezydent przychyli się do tego wniosku, parlament zostanie rozwiązany i zaistnieje konieczność rozpisania przedterminowych wyborów - wyjaśnia ekspert.
Wszystko wskazuje, że wybory odbędą się najprawdopodobniej jeszcze w marcu. Ekspert zaznacza, że obecne notowania sondażowe wyglądają dla upadającej koalicji rządzącej bardzo kiepsko.
- Sumaryczne poparcie dla tych partii (jeszcze przed wyjściem FDP z rządu) oscylowało wokół 30 proc. Tymczasem znajdujące się w opozycji partie chadeckie (CDU/CSU) notują w sondażach poparcie na poziomie 32-34 proc. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w przedterminowych wyborach wygrają partie chadeckie i to z dużą przewagą. Drugie miejsce ma szansę uzyskać Alternatywa dla Niemiec (AfD) - prawicowa, antymigrancka partia - komentuje dr Piotr Kubiak.
To może skutkować trudnościami w zawiązaniu koalicji. SPD, partia kanclerza Scholza, może liczyć wg sondaży na około 16 proc. głosów. Kolejne miejsce przypadnie Zielonym (10 proc.) i Sojuszowi Sahry Wagenknecht (BSW - 6-8proc.), który po raz pierwszy wystartuje w wyborach federalnych.
- Po wyborach powstanie nowy rząd koalicyjny w Niemczech. Będzie to najprawdopodobniej rząd pod kierunkiem partii chadeckich, a przyszłym kanclerzem zostanie Friedrich Merz - uważa dr Kubiak.
Niemcy czeka zmiana. Co to oznacza dla Polski?
- Friedrich Merz wielokrotnie deklarował, że najważniejszym wyzwaniem będą kwestie związane z poprawą sytuacji gospodarczej w Niemczech. Chce też zwiększyć rolę Niemiec w Unii Europejskiej. Chadecy od lat duży nacisk kładli na poprawne funkcjonowanie relacji transatlantyckich, co może być istotne w kontekście nowej administracji pod kierunkiem Donalda Trumpa - stwierdza dr Kubiak.
- Te najbliższe miesiące będą niezwykle trudne dla samych Niemiec. Polska w styczniu obejmie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Tutaj te relacje z jeszcze obecnym rządem niemieckim mogą być niełatwe. Niemcy będą się zajmowali głównie sobą ze względu na kampanię wyborczą. Kilka następnych tygodni po wyborach będą trwały negocjacje nad stworzeniem rządu. Niemcy będą trudnym partnerem, który będzie się skupiał na własnych sprawach. To może być problem - uważa.
Jak mówi ekspert, Friedrich Merz, czyli najprawdopodobniej przyszły kanclerz, wielokrotnie deklarował wolę poprawy relacji z Polską i Francją w ramach Trójkąta Weimarskiego.
- Takie propozycje padały z jego ust w przededniu czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego, ale na razie bez konkretów - podsumowuje dr Kubiak.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski