Unijne referendum w Wielkiej Brytanii. Prawo do głosu ma 46,5 mln obywateli
• O 8 rano czasu polskiego rozpocznie się głosowanie w Wielkiej Brytanii
• Obywatele zadecydują, czy pozostać w Unii Europejskiej
• Z ostatnich sondaży przed referendum nie sposób wywnioskować jego wyniku
W czwartek od 8 rano naszego czasu Brytyjczycy będą głosować w referendum unijnym. Punkty wyborcze zamkną się o 22. Prawo głosu ma 46 i pół miliona obywateli brytyjskich, irlandzkich i państw brytyjskiej Wspólnoty Narodów zamieszkałych na Wyspach. Nie mają go natomiast obywatele innych państw Unii.
Politycy i media są zgodni, że werdykt, czy pozostać w Unii Europejskiej, czy z niej wystąpić będzie najważniejszy na skalę pokolenia. Premier David Cameron ostrzegł w ostatnim dniu kampanii, że "nie da się wyskoczyć z lecącego samolotu, a potem wdrapać z powrotem do kabiny". Zapowiedział też, że proces reformowania Unii się nie zakończył i zamierza nadal zabiegać o zmiany w zasadach swobody migracji.
Zwolennik wyjścia Wlk. Brytanii z UE, Boris Johnson powiedział, że głos za wystąpieniem dowiedzie wiary społeczeństwa we własny kraj. Dzień wcześniej wróżył, że 23 czerwca stanie się brytyjskim Dniem Niepodległości.
Z ostatnich sondaży przed referendum nie sposób wywnioskować jego wyniku. Według sondaży opublikowanych w "Financial Times" i "Independent" zwolenników Brexitu jest o jeden punkt procentowy więcej niż chcących pozostać w Unii Europejskiej.
W "Daily Telegraph" - odwrotnie. Po odjęciu niezdecydowanych, 51 proc. respondentów stwierdziło, że chce pozostać w UE, a 49 proc. - chce wyjścia ze struktur unijnych. Gazeta ma też swój własny sondaż ponad 700 tysięcy czytelników, w którym 70 proc. z nich opowiedziało się za opuszczeniem Unii.
Późnym wieczorem w środę ukazały się dwa kolejne sondaże. Według ośrodka ComRes za wyjściem z Unii było 46 proc. ankietowanych, a przeciw - 54 proc. Z kolei sondażownia YouGov podała, że za Brexitem jest 49 proc. respondentów, a przeciw 51 proc.
Brytyjskie referendum ważne także dla Polski
Ekonomiści oceniają, że wyniki referendum wpłyną na sytuację gospodarczą całej Europy, w tym Polski.
Ekonomista z banku BZ WBK Piotr Bielski podkreśla, że jeśli mieszkańcy Wielkiej Brytanii opowiedzą się za opuszczeniem Wspólnoty, skutki będą poważne. Wyjaśnia, że krótkoterminowo Brexit może spowodować przeniesienie inwestycji do tak zwanych "bezpiecznych przystani". Oznacza to, że zdrożałyby dolar, czy frank szwajcarski, a złoty straciłby na wartości. W dłuższym terminie negatywne skutki decyzji Brytyjczyków odczuje cała europejska gospodarka. Piotr Bielski dodaje, że Brexit mógłby oznaczać także mniejsze środki dla Polski z unijnego budżetu, który należałoby renegocjować.
Ekonomiści wskazują, że Wielka Brytania jest jednym z czołowych rynków zbytu dla polskiego eksportu, co pewnie zmieniłoby się po przywróceniu ceł na granicach. Poza tym w razie opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię, część pracujących w tym kraju Polaków musiałaby wrócić do kraju. To oznaczałoby także wstrzymanie przepływu pieniędzy, które emigranci przysyłają swoim rodzinom w Polsce.