Unia za naukowy bełkot nie zapłaci
Za unijne dotacje firmy i fundacje produkują nikomu niepotrzebne raporty i opracowania, alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna" i ostrzega, że może nam to zaszkodzić w staraniach o zwiększenie finansowania w latach 2014-2020.
W Programie Operacyjnym Kapitał Ludzki wykonuje się za unijne pieniądze badania, analizy i raporty. Z tego źródła finansowanych jest wiele cennych przedsięwzięć naukowych, m.in. wielki projekt "Diagnoza społeczna" realizowany pod kierownictwem socjologa prof. Janusza Czapińskiego.
Niestety wiele opracowań powstało tylko po to, żeby zapewnić wynagrodzenie badaczom, a firmom - utrzymanie biur i pracowników. Gazeta podaje przykłady. Wojewódzki Urząd Pracy w Rzeszowie za kwotę prawie pół miliona złotych zakontraktował projekt pt. "Mroczna strona granicy". Wnioski zawierają ogólne stwierdzenia i postulaty dotyczące zwiększenia kar dla pracodawców zatrudniających na czarno.
Do tej kategorii zaliczono też analizę socjologiczną rodzin tragicznie zmarłych górników. Zarząd Krajowy Związku Zawodowego Ratowników Górniczych zamiast przygotować rzetelny raport, opracował 30-stronicową broszurkę na podstawie wspomnień wdów po górnikach. Kobiety dostały po 5 tys. zł, resztę wziął zarząd.
Komisja Europejska coraz częściej kwestionuje złe projekty. Tymczasem od jakości realizowanych przedsięwzięć badawczych będzie zależała wysokość kwot, jakie Polska dostanie na lata 2014-2020. Im więcej będzie dowodów, że pieniądze są źle wydawane, tym więcej będzie argumentów za ich obcięciem, ostrzega "DGP".
W latach 2007-2013 Polska dostała na projekty POKL 11,4 mld euro.