Ulotki o szkodliwości masturbacji. "Kościół powinien za to wypłacić odszkodowanie"
Podczas rekolekcji dla nastolatków w Kościele Dzieciątka Jezus na warszawskim Żoliborzu, ksiądz wręczył uczestnikom ulotki poruszające temat szkodliwości masturbacji. Nie podjął z nimi dyskusji, za to pomodlił się o czystość. – Nie widzę w tym nic dziwnego – mówi ksiądz Paweł Piotrowski, proboszcz parafii.
Na ulotkach, pod których treścią podpisał się rekolekcjonista, widnieje m.in. 9 punktów, które wykazują domniemaną szkodliwość autoerotyzmu.
"Co jest złe w masturbacji?
- To egoistyczny i nienaturalny sposób rozładowania napięcia seksualnego.
- Opiera się na fantazji.
- Wzmaga zmysłowość.
- Powoduje, że człowiek obsesyjnie koncentruje się na sprawianiu sobie przyjemności.
- Prowadzi do rutyny seksualnej.
- Powoduje, że człowiek ucieka od rzeczywistości.
- Wywołuje strach przed skłonnościami seksualnymi.
- Zniewala człowieka.
- Jest przeżyciem seksualnym drugiego gatunku."
Rozliczne historie starszych pokoleń traktują o tym, że w dzieciństwie doświadczyli przymusu spania z rękami na kołdrze, a rodzice i nauczyciele wmawiali im, że od "samogwałtu" można wręcz oślepnąć. Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie fakt, że krucjata przeciwko masturbacji w polskim Kościele trwa do dziś. - To jest sytuacja bardzo smutna. Niektórzy księża mają wręcz obsesję na punkcie seksualności. Po co straszyć młodych ludzi i wywoływać w nich poczucie winy? To spowoduje tylko, że wyrośnie kolejne pokolenie frustratów z problemem przedwczesnego wytrysku. Powinniśmy kształtować pozytywną postawę wobec seksualności, a Kościół powinien chyba wypłacać odszkodowanie tym ludziom, których w ten sposób skrzywdził – ocenia seksuolog, profesor Zbigniew Izdebski.
Jego zdaniem rodzice powinni się przeciwko kościelnej propagandzie jak najprędzej zbuntować. – Księża w seminarium nie uczą się o seksuologii, podejmują tylko tematy teologii i moralności. Nie wiedzą jak rozmawiać z ludźmi na ten temat, nie mają rzetelnej wiedzy, a poza tym często stosują podwójne standardy moralne. To spowoduje, że ludzie coraz częściej będą się dystansować od Kościoła – tłumaczy.
Nie pomaga na pewno fakt, że w sieci publikuje się poradniki traktujące o tym, "jak wyjść z nałogów seksualnych". Jakiś czas temu na YouTube pojawił się osiemnastominutowy film, stworzony przez niejakiego dr. inż. Jacka Pulikowskiego, który tłumaczył, jak młodzi ludzie mogą się od masturbacji wyzwolić. Mówił między innymi, żeby nigdy nie patrzeć na erotykę ("jak są w kinie tzw. momenty, to ja łapię żonę za rękę, zamykam oczy i ona mi mówi, kiedy scena się już zakończy"), znaleźć sobie hobby ("jeśli będziesz zbierać monety, to w chwilach podniecenia otwórz klaser i podziwiaj wspaniałość swoich zbiorów"), czy unikać zakładania obcisłych spodni ("powodują ucisk, a co za tym idzie – podniecenie").
Tego człowieka śledzi na YouTube 41 tysięcy osób. I choć miałam nadzieję, że większość robi to jednak dla żartu – wszak jego złote myśli warte są śmiechu – to komentarze rozwiały moje złudzenia.
Rekolekcjonista w Kościele Dzieciątka Jezus mógł zainspirować się filmem, bo na omawianej ulotce spisał także swoją listę dróg do "wyjścia z masturbacji".
Profesor Izdebski przyznaje, że przypadki uzależnienia od masturbacji się zdarzają. - Nie zakładam tutaj jakiegoś fanklubu masturbatorów. Na ogół masturbacja służy jednak rozładowaniu napięcia seksualnego, a także ogranicza instrumentalne traktowanie drugiej osoby. To również forma profilaktyki ryzykownych zachowań seksualnych – twierdzi seksuolog. Tłumaczy, że dzięki posiłkowaniu się autoerotyzmem, możemy hamować nasze instynkty i nie krzywdzimy osób trzecich. A sama seksualność "powinna być kojarzona pozytywnie, bo jest pozytywna i dotyczy każdego z nas".
Stanowisko przedstawiciela kościoła Dzieciątka Jezus nie było trudne do przewidzenia. - To była inicjatywa rekolekcjonisty, wcześniej z takimi praktykami się nie spotkałem. Nie miałem tej ulotki nawet w ręku, ale nie widzę w tym nic kontrowersyjnego, nie wiem, jaki jest problem i co w tym panią interesuje? – pyta proboszcz. I choć początkowo odmawia podania mi nazwiska wikariusza-inicjatora, to po jakimś czasie - i udzielonej mu zgodzie - przekazuje mi numer telefonu.
Okazuje się, że rekolekcjonistą jest autor ulotek, który zastrzega, że ich treść opracował na podstawie książki wydanej ponad 20 lat temu, "Seks - jak najlepiej go wykorzystać". I choć prywatnie chętnie ze mną rozmawia, zastrzega, że nie chce podawać swojego nazwiska ani być cytowany. Podkreśla tylko, że autoerotyzm prowadzi do pornografii, a pornografia - do zdrady.