Ulemowie: niech bin Laden dobrowolnie opuści Afganistan; USA się nie zgadzają
Ulemowie obradują (AFP)
Uczestnicy zgromadzenia afgańskich ulemów, obradującego w Kabulu od środy, zagrozili w czwartek, że w razie ataku amerykańskiego odgłoszą świętą wojnę islamu, dżihad. Jednocześnie zaapelowali do bin Ladena, by dobrowolnie opuścił Afganistan. Stany Zjednoczone odrzuciły jednak stanowisko ulemów, twierdząc, że bin Laden powinien zostać wydany Amerykanom.
Natomiast pakistański minister spraw zagranicznych Abdul Sattar ocenił w czwartek, że decyzja afgańskich ulemów o wezwaniu Osamy bin Ladena do opuszczenia ich kraju jest znaczącym, ale nie gigantycznym krokiem.
Rada, licząca ponad tysiąc muzułmańskich mędrców, prawdopodobnie - jak podaje agencja Reuters - zakończyła w czwartek obrady i uchwaliła islamski edykt w sprawie bin Ladena i świętej wojny wobec USA. Dokument ma zostać przekazany "do akceptacji" najwyższemu przywódcy Talibanu Mohammadowi Omarowi.
Aby uniknąć obecnego niepokoju i przyszłych podejrzeń, wysoka rada czcigodnych ulemów zaleciła władzom Islamskiego Emiratu Afganistanu, aby nakłoniły Osamę bin Ladena do opuszczenia Afganistanu, kiedy tylko będzie to możliwe - napisano w edykcie. Ulemowie uznali, że bin Laden powinien przenieść się gdzie indziej.
Jak podaje afgańska agencja prasowa cytowana przez Reutersa, ulemowie w dokumencie m.in. potępili prezydenta USA Goeorge`a W. Busha za ogłoszenie antyterrorystycznej "krucjaty" i zaapelowali do USA o powstrzymanie ataku na Afganistan.
Uczeni jednocześnie zwrócili się do ONZ i Organizacji Konferencji Islamskiej o wszczęcie własnego śledztwa w sprawie ataków terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie.
Obradom kabulskiej rady towarzyszą przygotowania wojskowe Talibanu. Jak podaje agencja ITAR-TASS, talibowie podciągają swe główne siły ku granicom z Pakistanem i Uzbekistanem. Główne kwatery wojsk, w których znajdują się ośrodki dowodzenia armią Talibanu, zostały przeniesione do trudno dostępnych baz w górach afgańskich - twierdzi rosyjska agencja, powołując się na miarodajne koła wojskowe.
Swoje siły powietrzno-morskie przegrupowują także Amerykanie. W środę z portu Norfolk w stanie Wirginia wyruszyły w kierunku Morza Śródziemnego okręty wojenne m.in. lotniskowiec "Theodore Roosevelt".
Także afgańska opozycja zbrojna, skupiona w tzw. Sojuszu Północnym, oświadczyła, że może teraz zaatakować rządzących w Afganistanie talibów. Przedstawiciel Sojuszu w Moskwie, Soleh Muhammad Registani, powiedział, że chcieliby skoordynować swoje działania ze Stanami Zjednoczonymi. Przyznał, że opozycja potrzebuje czasu na reorganizację sił po śmierci swego dowódcy Ahmeda Szacha Masuda.
Osama bin Laden - uważany przez USA za głównego podejrzanego o zorganizowanie ubiegłotygodniowych zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie - miał podobno wyrazić gotowość wystąpienia przed sądem, jeśli Stany Zjednoczone przedstawią dowody jego winy - podaje afgańska agencja.
Bin Laden od pięciu lat jest gościem islamskiego Afganistanu. Stany Zjednoczone są przekonane, że właśnie on jest odpowiedzialny za bezprecedensowe ataki terrorystyczne z 11 września. Prezydent USA George W. Bush powiedział w środę, że chce, by rządzący w Afganistanie talibowie wydali USA nie tylko Saudyjczyka, ale też innych przywódców organizacji Osamy bin Ladena, którzy mogą się ukrywać w Afganistanie.(kar, ck, mag, mk, reb)