Ukraińscy dziennikarze przewiezieni na komendę. Policja potwierdza
"Polscy policjanci zatrzymali dziennikarza Ukraińskiej Prawdy Mychajło Tkacza wraz z operatorem kamery w pobliżu granicy polsko-białoruskiej" - podaje Ukraińska Prawda. Nadkomisarz Andrzej Fijołek, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie przekazał, że mężczyźni zostali przewiezieni na komendę w celu weryfikacji tożsamości. Po kilku godzinach mężczyźni zostali zwolnieni.
27.02.2024 | aktual.: 28.02.2024 07:59
Po godz. 16:30 Ukraińska Prawda opublikowała komunikat, że ich dziennikarz Michajło Tkacz "został zatrzymany wraz z kamerzystą w pobliżu granicy polsko-białoruskiej" podczas kręcenia materiału dotyczącego tranzytu produktów pomiędzy Polską a Rosją i Białorusią. "Nakręcone materiały zostały częściowo usunięte" - podał serwis.
Interweniował ambasador Ukrainy
"Zespół Ukraińskiej Prawdy jest oburzony, że sytuację udało się rozwiązać dopiero po nagłośnieniu i interwencji Ambasady Ukrainy w Polsce. Ukraińska Prawda dziękuje ambasadorowi i konsulowi za szybką reakcję i troskę" - czytamy w komunikacie opublikowanym przez redakcję.
Ambasador Wasyl Zwarycz w rozmowie z Wirtualną Polską potwierdził, że interweniował ws. dziennikarzy. - Oni nagrywali ruch kolejowy, latali dronem. Policja zdecydowała sprawdzić, kto to jest, żeby nie okazało się, że chodzi o prowokatorów. Sprawa została szybko załatwiona - zapewnił Zwarycz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Incydent z dziennikarzami potwierdził nadkomisarz Andrzej Fijołek, rzecznik komendanta wojewódzkiego w Lublinie. - Policjanci zostali zaalarmowani przez zaniepokojonych mieszkańców Łukowa, którzy od dwóch dni widzieli w tym rejonie mężczyzn z dronami - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
W związku z tym, że to teren przygraniczny, a w pobliżu znajdują się linie kolejowe, na miejsce został wysłany patrol policji. Funkcjonariusze potwierdzili informacje przekazane przez mieszkańców. Jednak aby zweryfikować słowa dziennikarzy i potwierdzić ich tożsamość, zostali oni przewiezieni na komendę.
- Trzeba było zweryfikować ich dane. Po ich potwierdzeniu mężczyźni opuścili komendę. - dodaje nadkom. Fijołek. Jednocześnie policja nie potwierdza, by doszło do rzekomego skasowania jakichkolwiek nagrań.
Zatrzymanie dziennikarzy
Dziennikarz Ukraińskiej Prawdy miał zostać zatrzymany wraz z operatorem kamery. - W pobliżu granicy polsko-białoruskiej podeszli do nas polscy policjanci i pokazali odznakę. Pokazaliśmy nasze dokumenty i legitymacje dziennikarskie. Zaczęli łapać za nasze aparaty, przeszukiwać - relacjonował Tkacz.
- Następnie zaprowadzono nas do biura komendanta. Około 10 osób zaczęło przeszukiwać nasz samochód, rzuciło nasze rzeczy na maskę, zabrało wszystkie karty pamięci z aparatów, zabrało wszystkie telefony, dokumenty - dodaje w rozmowie z Ukraińską Prawdą.
Jak twierdzi Tkacz, podczas przesłuchania tłumaczył, że są dziennikarzami i "filmuje, jak Polska handluje z Rosją przez Białoruś", a także jak produkty rolne trafiają z Rosji do Białorusi, a następnie do Polski.
Ekipa miała zostać zwolniona po czterech godzinach od zatrzymania. "Po zwróceniu dziennikarzom kart pamięci okazało się, że część nakręconych materiałów została usunięta. Ponadto podczas przeszukania policjanci uszkodzili ładowarkę akumulatora i porozumiewali się wyłącznie w języku polskim. W samym biurze komendanta przedstawiciele służb specjalnych rozmawiali z Ukraińcami po angielsku" - opisuje Ukraińska Prawda.