Ukraina rozprawia się ze zdrajcami. Kara 15 lat za pomoc najeźdźcy
Ponad 1400 spraw o zdradę i kolaborację z armią rosyjską prowadzi ukraińska prokuratura. Dotyczą one współpracy podczas inwazji. Obywatele Ukrainy w różnym zakresie udzielali pomocy agresorowi, szkodząc w ten sposób swojej ojczyźnie. Robili to ze strachu o swoje życie lub z potrzeby serca.
Prokurator generalna Ukrainy, Iryna Venediktova, poinformowała, że obecnie toczy się ponad 700 spraw o zdradę obywateli Ukrainy i kolejnych 700 spraw o kolaborację. Jak donosi "Guardian" prokuratorskie śledztwa badają przypadki, w których pomocy wrogowi udzielali urzędnicy, lokalne władze, policjanci lub zwykli obywatele.
Jak podaje gazeta, prokuratura podkreśla, że konieczne jest skrupulatna analiza nie tylko konkretnych czynów, ale również ich intencji. - Są ludzie, którzy nie mogli się doczekać wkroczenia wrogiej armii, ale są też tacy, którzy kolaborowali, ponieważ chcieli ratować swoje życie, a do współpracy byli zmuszeni pod groźbą użycia broni - powiedział Reutersowi Ilko Bozhko, ukraiński wojskowy.
Przypadki pomocy Moskwie są analizowane indywidualnie. Charakter tej kolaboracji był różny. Trzeciego dnia rosyjskiej inwazji burmistrz miasta Kupjańsk otrzymał telefoniczną propozycję współpracy. Siły rosyjskie znajdowały się już na obrzeżach miasta, w północno-wschodnim rejonie Charkowa. Burmistrz Giennadij Matsegora udostępnił w sieci nagranie z ofertą i wytłumaczył, że przyjął ją, bo nie miał wyjścia.
- Podjąłem decyzję o wzięciu udziału w negocjacjach, aby uniknąć utraty życia - powiedział Matsegora. Bez walk przekazał miasto pod kontrolę Rosji, zapewnił rosyjskim żołnierzom transport, mieszkanie, paliwo i żywność. Obecnie jest jednym z setek obywateli Ukrainy oskarżonych o kolaborację z najeźdźcą i grozi mu do 15 lat więzienia. Kupjańsk nadal znajduje się pod rosyjską okupacją, więc Matsegora nie został aresztowany.
Ukraina rozprawia się ze zdrajcami. Kara 15 lat za pomoc najeźdźcy
Ołeksandr Filczakow, prokurator naczelny obwodu charkowskiego powiedział, że zdarzały się przypadki, gdy obywatele Ukrainy z własnej woli przekazywali Rosjanom listy zamożnej ludności miejscowej. - Często osoby te prowadziły żołnierzy rosyjskich do konkretnych domów i razem z nimi rokradały dobytek - mówi prokurator.
We wsi Piwdenne przewodniczący lokalnej rady został aresztowany za próbę kolaboracji. Prokuratorzy powiedzieli, że znaleźli dowody na to, że kontaktował się z rosyjskimi agentami. - Przygotowywał się do okupacji. Jednak Rosjanie nigdy tam nie przybyli i aresztowaliśmy go kilka dni po inwazji - powiedział Maksym Klymowec, prokurator okręgowy w obwodzie charkowskim.
- Bardzo trudno jest zdecydować, gdzie leży granica wyboru. Nie sądzę, że można wymagać heroizmu od nieuzbrojonych cywilów. Najważniejsze, żeby nie współpracować dobrowolnie. Kiedy usuniemy okupantów z całej naszej ziemi, spodziewam się dużych problemów z oceną tych decyzji - powiedział rzecznik ukraińskiej oświaty.