Ukraina: "Pomarańczowa" koalicja dzieli się władzą
Powstająca na Ukrainie "pomarańczowa" koalicja
gotowa jest oddać opozycji tekę wicepremiera, a także stanowiska
wiceministrów i wicegubernatorów - oświadczyła typowana na przyszłego premiera Julia Tymoszenko.
08.10.2007 | aktual.: 08.10.2007 17:39
Opozycja uzyska maksymalne prawa, pozwalające jej kontrolować działania władzy - powiedziała Tymoszenko po spotkaniu przywódców sił, które po wyborach 30 września dostały się do parlamentu, z prezydentem Wiktorem Juszczenką.
Przywódca prorosyjskiej Partii Regionów Ukrainy, premier Wiktor Janukowycz nie wykluczył w odpowiedzi, że jego ugrupowanie może pogodzić się z przejściem do opozycji.
Jeśli będziemy w koalicji, stanowisko premiera będzie nasze. Jeśli tak się nie stanie, będziemy w opozycji - powiedział Janukowycz.
Tymoszenko wyjaśniła w rozmowie z dziennikarzami, że kierowany przez nią blok oraz proprezydencki blok Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS) są gotowe zgodzić się na podzielenie się z opozycją stanowiskami we władzy wykonawczej na podstawie obowiązującej ustawy o opozycji.
Dodała, że nieistniejąca jeszcze "pomarańczowa" koalicja może podzielić się z opozycją stanowiskami w radach nadzorczych przedsiębiorstw państwowych, banku narodowego i Najwyższej Izby Kontroli.
Nieznana do tej pory na Ukrainie chęć dzielenia się stanowiskami między koalicją a opozycją jest wynikiem apelów prezydenta Wiktora Juszczenki, nawołującego w ub. tygodniu, by do rozmów o koalicji przystąpiły wszystkie partie, które dostały się do parlamentu.
Słowa te wywołały na Ukrainie burzę. Partia Regionów Janukowycza, która uzyskała w wyborach największe poparcie, oświadczyła, że prezydent występuje za tzw. szeroką koalicją. Jej trzon miałyby stanowić Partia Regionów i proprezydencki blok NU-LS. Ten ostatni natychmiast zaprzeczył, że gotów jest tworzyć koalicję z Partią Regionów; w kampanii wyborczej obiecywał, że po głosowaniu 30 września wejdzie w koalicję z blokiem Tymoszenko.
Partia Regionów poszła jednak dalej: jej przedstawiciele zagrozili, że w razie niedopuszczenia jej do formowania rządu jej 175 deputowanych nie przyjmie przysięgi poselskiej. W tym przypadku Ukrainę czekałyby kolejne wybory do parlamentu. Zgodnie z ukraińskim prawem parlament uznaje się za niezdolny do działania, jeśli nie ma w nim co najmniej 150 spośród ogólnej liczby 450 posłów.
Jarosław Junko