ŚwiatUkraina była śmietnikiem chemicznym Europy

Ukraina była śmietnikiem chemicznym Europy

W ciągu ostatnich trzech lat na Ukrainę
przywożono niezgodnie z prawem odpady chemiczne tzw. pierwszej
kategorii zagrożenia dla zdrowia - poinformował prokurator
generalny Ukrainy Swiatosław Piskun w wywiadzie dla najnowszego
wydania tygodnika "Dzerkało Tyżnia".

Odpady "były gromadzone na terytorium całej Europy, potem wieziono je na Węgry, tam pakowano i dostarczano na Ukrainę" - oświadczył.

Cztery tysiące ton chemikaliów wwieziono na Ukrainę jako substancję wykorzystywaną w przemyśle motoryzacyjnym do produkcji hamulców samochodowych.

W rzeczywistości były "to związki chemiczne zawierające ciężkie metale oksydowane.(...) Mają one negatywny wpływ na dzieci, osoby starsze, kobiety w ciąży i środowisko naturalne. Niebezpieczeństwo polega na tym, że organizm wydala je bardzo powoli, a ich negatywny wpływ (na zdrowie) może objawić się w ciągu 5-10 lat" - powiedział Piskun.

Poinformował, że niezabezpieczone worki z trującą substancją były przechowywane na terenie wokół piekarni od 2001 roku. Worki były uszkodzone, ich zawartość wysypywała się, trafiała z deszczem do wód gruntowych i była rozpylana przez wiatr.

Według Piskuna, transportem zajmowała się węgierska firma, jednak "Węgry nie produkują takiej ilości odpadów". Uważa on, że w procederze brała udział zorganizowana grupa, przy współpracy celników i innych służb państwowych - pisze gazeta.

Prokuratura nie wie też "kto uzgodnił ze stroną węgierską, że Ukraina będzie przyjmować odpady i trujące środki chemiczne pierwszej (najwyższej) kategorii zagrożenia". Piskun powiedział, że rozpoczęto już śledztwo o bezprawne przewożenie substancji trujących.

Nie podał nazw zamieszanych w aferę firm, jednak, jak informują media, z ukraińskiej strony przewozem niebezpiecznych środków miała się zajmować firma "Ozon", należąca do deputowanego ukraińskiego parlamentu Isztwana Hajdosza z Socjalistycznej Partii Ukrainy.

W sprawę "zaangażowanych jest wielu ludzi, instytucje działające przy gubernatorze (wojewodzie), kolej, celnicy, służby sanitarne, byłe Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych" - podkreślił Piskun.

Wyraził też przekonanie, że nielegalny wwóz odpadów chemicznych "nie mógł się odbywać bez przyzwolenia lub wręcz współpracy przedstawicieli władz (Ukrainy)".

Jarosław Junko

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)