Ukraina boi się inwazji. "Nie oddamy Rosji naszego państwa"
Sytuacja wokół Ukrainy jest ciągle napięta. Medialne doniesienia wskazują, że Rosja rozlokowała przy jej wschodniej granicy ponad 100 tys. żołnierzy. 30 tys. kolejnych wojskowych wysłano na Białoruś, gdzie wkrótce rozpoczną się manewry. O widmie inwazji Wirtualna Polska porozmawiała z Marianem Prysiażniukiem, mieszkającym w Kijowie aktywistą. - Ludzie są podzieleni na trzy grupy: ci z pierwszej zdecydowanie są gotowi na wojnę i ludzie pójdą walczyć, zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Druga grupa to osoby, którzy będą uciekać, może na zachód Ukrainy i za granicę. Trzecia grupa to ci, którzy będą czekać i działać ad hoc, zależnie od sytuacji. Nastroje są niepokojące - powiedział uczestnik Euromajdanu w rozmowie z dziennikarzem WP Patrykiem Michalskim. Artysta podkreślił, że od 2014 roku nie było sytuacji, "żeby Rosja była tak blisko naszych granic". - Ja jestem wśród tych, którzy będą walczyć - albo tu w Kijowie, albo pojadę gdzieś na wschód. Nie oddamy Rosji naszego państwa (…) Przez 8 lat doszło do wielu zmian. Ludzie poczuli, co znaczy mieć godność i mieszkać w fajnym, niezależnym państwie. Dlatego są tak nastawieni przeciwko Rosji - wyjaśnił Prysiażniuk, posiadający polskie korzenie. Dodał jednak, że "nie będzie zaskoczony", jeśli ktoś będzie wspierał Rosję na wschodzie. - Trudno powiedzieć, jak to wszystko się zakończy, bo mamy do czynienia z chorą osobą. Władimir Putin i jego otoczenie są po prostu świrami, chorymi ludźmi - stwierdził aktywista.