PolskaUkład

Układ

„Walka z układem“ odbywa się w Polsce na wszystkich frontach. Każdy kto włączy telewizor albo otworzy gazetę zauważy, że wojna trwa. Wszechobecność „układu“ zauważają też obywatele - kiedyś mówiło się, że kiedy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze; teraz każdy Polak wie, że za niejasnymi sprawami musi stać „układ“. Jak pochłaniał nas „układ“?

Układ
Źródło zdjęć: © AFP

Wraz zapowiedziami naprawienia państwa i utworzenia IV RP politycy Prawa i Sprawiedliwości zapowiedzieli zniszczenie otaczającego nas, wszechobecnego „układu”, nazywanego też czasem „szarą siecią” i przyrównywanego do „stolika brydżowego“. Oczywiście wywołało to konsternację wśród społeczeństwa, bo nikt nie wiedział o jaki „układ“ chodzi, kto do niego należy ani jak będzie zwalczany.

"Układ" jest wszędzie

Zdumionemu społeczeństwu powoli zaczęto pokazywać czym owa groźna nowość jest. Lech Kaczyński, który jeszcze wtedy prezydentem nie był, pytany o „układ” przez Dorotę Gawryluk (12.08.2004 r.), definiuje go jako układ interesów, który się wyłonił z dawnego ustroju komunistycznego, dokooptował do siebie niektórych ludzi z obozu Solidarności. Kaczyński podkreśla, że bardzo to przykre, ale tak było i precyzuje, że to jest pewien układ interesów przede wszystkim gospodarczych, który ma zasadniczy wpływ na to, co się w Polsce dzieje, także w sensie politycznym. Te interesy gospodarcze są interesami często niezgodnymi z ogólnymi interesami rozwoju naszego kraju.

Kto pomyślał, że „układ” to mocna rzecz – miał rację, gdyż ekipa rządząca zaczęła dzień po dniu i tydzień po tygodniu pokazywać, gdzie sięgają jego macki. Ludwik Dorn wskazywał na układ w systemie zamówień publicznych dla służb podległych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji. Zbigniew Ziobro znalazł dobrze zorganizowany układ przestępczy, który żerował na Ministerstwie Finansów przez długie lata. Przemysław Gosiewski zauważył, że w ramach Polskiego Związku Piłki Nożnej funkcjonował układ interesów, który uzyskał licznych protektorów wśród osób sprawujących funkcje publiczne. Podczas sejmowego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego w debacie o 100 dniach rządu Kazimierza Marcinkiewicza dowiedzieliśmy się, że państwo nasze jest spatologizowane i bardzo głęboko uwikłane w różnego rodzaju niedobre powiązania, niedobre układy. Tak bardzo, że przestaje w istocie być instrumentem narodu, w istocie jest instrumentem różnych i na różne sposoby uprzywilejowanych grup. A na domiar wszystkiego Jarosław
Kaczyński podczas jednej z konferencji prasowych ujawnił, że w Polsce tak naprawdę wolnych mediów nie ma. Jest pewien układ i dziennikarze, których pozycja jest bardzo trudna.

W tej ciężkiej sytuacji stało się oczywiste, że z „układem“ trzeba walczyć i go rozbić. Hasła podjęcia się tego słyszeliśmy wielokrotnie ze strony polityków rządzącej partii. Tylko złośliwi mówili, że do „układu” może należeć każdy, kto w danej chwili pasuje do danego kontekstu związanego z problemami kraju lub nawet pojedynczego polityka. Złośliwi nie brali jednak pod uwagę faktu, że „układ“ nie tylko istnieje, ale się broni i atakuje. Im bardziej rządowu się nie udaje, tym bardziej świadczy to o spiskowym działaniu wszechobecnej sieci. „Układ” atakuje

„Układ” pokazał więc swoją twarz niedowiarkom i boleśnie zaatakował we wrześniu 2006 roku. Posłanka Samoobrony Renata Beger ujawniła „taśmy prawdy”, czyli zapis jej rozmów z posłem Adamem Lipińskim z PiS. Wobec tych faktów premier Jarosław Kaczyński w orędziu zaprezentowanym w TVP przyznał, że mamy do czynienia z kontratakiem po tym, jak rządzący wprowadzają zmiany. Te zmiany mogą niepokoić tych, którzy wedle słów wybitnego analityka polskiej sceny politycznej, tworzą „szarą sieć“ nieformalnych i formalnych środowisk, które dotąd, poza jakimkolwiek porządkiem prawnym, a tym bardziej konstytucyjnym, decydowały o polskich sprawach. Ci ludzie, te środowiska, stracą. Ten sam analityk naszej sceny politycznej stwierdził, że jeszcze tej jesieni będą kontratakować. I mamy dzisiaj taki kontratak – powiedział premier.

Oczywiście zaniepokojone społeczeństwo chciało wiedzieć kim jest „wybitny analityk”, więc dziennikarze zabrali się za poszukiwanie go. I znaleźli. Jak napisała Aleksandra Pawlicka w tygodniku „Przekrój”, już od 1993 doktor habilitowany Andrzej Zybertowicz, profesor socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu próbuje przekonać Polaków, że krajem rządzi układ. To jemu „bracia Kaczyńscy czytają z ust”, jego diagnozy można znaleźć w wypowiedziach premiera.

Pojęcia „układ” w opisywaniu polskiej rzeczywistości używam od 1993 roku, gdy ukazała się moja książka „W uścisku tajnych służb: upadek komunizmu i układ postnomenklaturowy” – mówi dr Zybertowicz na łamach tygodnika. Drugi etap piętnowania „układu” w jego publikacjach rozpoczął się wraz z aferą Rywina. Ten przypadek ujawnionej korupcji stał się dla niego koronnym dowodem na to, że w III RP ukształtowała się antyrozwojowa sieć pasożytniczych układów interesów. (…) Segmenty sieci działają środkami formalnymi i nieformalnymi, jawnymi i tajnymi – pisał w 2003 roku. Ton ten szybko podchwyciło PiS. Na gruncie społecznej niechęci do aferalnej polityki SLD, obiecując „walkę z układem”, PiS budowało swoją siłę. Dzięki temu w 2005 roku odniosło podwójne wyborcze zwycięstwo – twierdzi autorka artykułu.

Każdy może się przekonać, że specjalistów od tropienia „układu” w Polsce mamy coraz więcej. Niektórzy jednak gubią się w skomplikowanej nomenklaturze. Nic dziwnego. Jak napisał Michał Pierniczka w „Słowniku IV RP” opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” „układ” jest pojęciem niezwykle szerokim i ma tak wiele twarzy, że jedną z nich zobaczył nawet Eugeniusz Majewski, związany z PiS sołtys wsi Bąkówka pod Piasecznem - działanie „układu” dostrzegł w kontroli przeprowadzonej w jego sklepie, po tym jak nie przedłużył koncesji na sprzedaż alkoholu.

Podział jak za PRL

„Układ” traktowany jest przez wielu jako powód do śmiechu, jednak jego obecność w wypowiedziach polityków wskazuje na sposób widzenia prezentowany przez obecną władzę. Jak zaznaczają media, PiS chciałby widzieć świat czarno-biały, podzielony na nas i „ich”. Wielu komentatorów podkreśla, że od czasów PRL-u nie było tak silnego podziału świata na to, kto jest z nami, a kto - oni.

Historyk i teoretyk literatury prof. Michał Głowiński („Gazeta Wyborcza” 25-26 listopada – „Dramat języka uwagi o mowie publicznej IV RP”), Prawo i Sprawiedliwość, który z antykomunizmu uczynił swój fundament ideowy, a z dekomunizacji jedno z haseł naczelnych, operuje językiem w sposób, który przypomina praktyki obowiązujące w czasach władzy komunistycznej. Język, którym posługuje się obecna władza oraz jej zwolennicy, nie dopuszcza żadnych niuansów i komplikacji w widzeniu świata. W wypowiedziach grupy rządzącej pojawia się także idea wroga – czyli wskazanie tego, kto jest przeciwko nam. Aby dopełnić obraz świata, który wydaje się podejrzanie znany z czasów PRL – brakuje jeszcze tylko spisku. Tu pojawia się „układ“. Ekipa rządząca walczy z z tymi, którzy bez wytchnienia knują, tworzą tajemnicze układy, usiłują przeszkodzić jej w jej poczynaniach, działają na szkodę narodu, państwa, Kościoła, a przede wszystkim - przeciw interesom Polski.

Tak wszechstronnie ogarniający nas „układ” musiał więc dotknąć także nie związanego z władzą, przeciętnego Polaka. No i dotknął. Teraz każdy uświadomiony obywatel wie, jeśli nie wiadomo o co chodzi, to musiał w tym maczać paluchy „układ”.

Sylwia Strzałkowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)