UE wstrzyma się z decyzją ws. Ukrainy, ale zniecierpliwienie rośnie
Wbrew wcześniejszym planom UE nie podejmie w poniedziałek decyzji w sprawie podpisania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą, licząc na rozwiązanie sprawy Julii Tymoszenko - twierdzą unijni dyplomaci. W Unii narasta jednak zniecierpliwienie postawą Kijowa.
- Istnieje ryzyko gorzkiego rozczarowania tym, że po wielu latach ciężkiej pracy nad umową stowarzyszeniową UE-Ukraina, nie uda się jej zrealizować - ostrzegł w Parlamencie Europejskim Gunnar Wiegand, który w Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych odpowiada za negocjacje stowarzyszeniowe ze wschodnimi sąsiadami UE.
W poniedziałek w Brukseli spotykają się szefowie dyplomacji państw UE, którzy mieli zdecydować, czy na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie pod koniec listopada Unia podpisze umowę stowarzyszeniową z Ukrainą. Plany te pokrzyżowali jednak ukraińscy deputowani, którzy nie zdołali jak dotąd dojść do porozumienia w sprawie projektu ustawy, umożliwiającej wypuszczenie z więzienia byłej premier Julii Tymoszenko i jej wyjazd na leczenie za granicę. Uwolnienie Tymoszenko jest jednym z warunków podpisania umowy stowarzyszeniowej.
Dopiero w najbliższy wtorek, 19 listopada, Rada Najwyższa Ukrainy będzie mogła rozpatrzyć projekt ustawy w sprawie Tymoszenko. - W tych okolicznościach UE na razie nie podejmie decyzji, czy podpisywać umowę z Ukrainą, czy też nie - powiedział w rozmowie z dziennikarzem Polskiej Agencji Prasowej wysoki rangą unijny urzędnik. Jak dodał, taka decyzja może zapaść w następnych dniach poprzedzających szczyt w Wilnie, niekoniecznie na spotkaniu ministrów państw UE, ale np. poprzez tzw. procedurę pisemną.
Bruksela twierdzi też, że UE nie ma "planu B" na wypadek, gdyby do szczytu w Wilnie Ukraina nie spełniła warunków podpisania umowy z Unią. - Mamy tylko jeden plan, "plan A", który zakłada podpisanie umowy w Wilnie i potem jej wdrażanie. Jeśli ten plan się nie powiedzie, to nie oczekiwałbym, że będziemy dalej zajmować się Ukrainą przez następne kilka lat - powiedział unijny dyplomata.
Jednocześnie coraz częściej w Brukseli słychać głosy zniecierpliwienia postawą władz w Kijowie. - Nie zmuszamy Ukrainy do niczego, a jedynie oferujemy coś, co będzie korzystne dla jej rozwoju. Mamy jednak poczucie, że jesteśmy wodzeni za nos! Cierpliwość UE ma swoje granice. Unia ma inne problemy niż tylko zajmowanie się Ukrainą - powiedział w europoseł niemieckich Zielonych Werner Schulz podczas spotkania komisji współpracy parlamentarnej UE-Ukraina w Brukseli.
- Dla Ukrainy jest już za pięć dwunasta. Decydujecie o tym, w jakim kierunku Ukraina będzie iść przez następną dekadę - ostrzegł obecnych na spotkaniu ukraińskich deputowanych. Już w środę polski europoseł Jacek-Saryusz Wolski ocenił, że "w Unii nie ma już wiary w możliwość podpisania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą".
Przedstawiciele rządzącej na Ukrainie Partii Regionów przekonywali w Brukseli, że parlament w Kijowie spełni ostatnie warunki podpisania umowy z Unią. - Mam nadzieję, że Rada Najwyższa Ukrainy podejmie właściwe decyzje, które pozwolą na podpisanie umowy stowarzyszeniowej na szczycie w Wilnie - powiedział były premier Ukrainy Anatolij Kinach. Podobną opinię wyraził ukraiński poseł Serhij Tihipko. - Do tej pory władze ukraińskie wykazywały wolę polityczną, by szybko podejmować różne decyzje. Jestem pewien, że w przyszłym tygodniu również tak będzie i szczyt wileński będzie sukcesem - powiedział Tihipko.