ŚwiatUdawana wojna z Państwem Islamskim

Udawana wojna z Państwem Islamskim

W ciągu ostatnich trzech tygodni Państwo Islamskie zdobyło dwa ważne miasta i zagraża największej metropolii Syrii. Państwa koalicji przeciw ISIS nie zamierzają jednak zmieniać sposobów i strategii walki z dżihadystami. - Wojna z Państwem Islamskim stała się zakładnikiem geopolitycznej rywalizacji na Bliskim Wschodzie - mówi w rozmowie z WP Tomasz Otłowski, analityk Fundacji Pułaskiego.

Udawana wojna z Państwem Islamskim
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Omer Urer
Oskar Górzyński

03.06.2015 | aktual.: 03.06.2015 16:26

- Sytuacja w Syrii i Iraku nieustannie się pogarsza, a bojownicy ISIS są silniejsi i lepiej uzbrojeni niż pół roku temu - alarmował iracki premier Hajdar al-Abadi podczas paryskiej konferencji państw należących do koalicji przeciw Państwu Islamskiemu.

Diagnoza postawiona przez Abadiego nie jest daleka od rzeczywistości. Mimo kontynuowanych nalotów ze strony USA i państw arabskich, mimo utraty ważnego ośrodka w Tikricie i mimo wątpliwości co do stanu zdrowia lidera grupy Abu Bakra al-Bagdadiego, Państwo Islamskie nie tylko nie wydaje się być bliskie upadku, ale jest w ofensywie. 17 maja kilkuset bojowników zdobyło Ramadi, bronioną przez ponad tysiąc irackich żołnierzy stolicę irackiej prowincji Anbar położoną 100 kilometrów od Bagdadu. Tydzień później, w Syrii, dżihadyści zdobyli 60-tysięczną Palmyrę (Tadmur) wraz ze starożytnymi ruinami, wpisanymi na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Teraz zaś, korzystając z nalotów wojsk Baszara al-Asada na syryjską opozycję, bojownicy Państwa Islamskiego zagrażają Aleppo, największemu miastu Syrii, dotychczas bastionu sił opozycyjnych wobec Asada. Wszystko to przy równoczesnej demoralizacji i rozbiciu irackich sił rządowych, które nie są w stanie - nawet przy pomocy wspieranych przez Iran szyitów - stawiać czoła
radykałom spod czarnej flagi.

Sytuacja stała się na tyle poważna, że państwa koalicji prowadzącej walkę z Państwem Islamskim spotkały się we wtorek w Paryżu, by zastanowić się jak lepiej zwalczać terrorystów. Problem w tym, że na zastanowieniu się najprawdopodobniej się skończy. Większość czasu podczas szczytu zajęło liderom wytykanie błędów w dotychczasowej polityce i przerzucanie się winą, a jedynym konkretnym efektem szczytu było wspólne stanowisko państw podkreślające powagę sytuacji i potrzebę bardziej energicznych starań politycznych i militarnych. I nie zapowiada się na to, by cokolwiek w tej kwestii się zmieniło.

Mimo, że w koalicji bierze udział ponad 20 państw, to udział większości krajów jest symboliczny i ogranicza się do szkolenia irackich żołnierzy bądź świadczenia pomocy logistycznej. A dla wielu bliskowschodnich koalicjantów walka z brutalnymi sunnickimi dżihadystami nie jest obecnie priorytetem.

- Wojna z IS stała się zakładnikiem sytuacji geopolitycznej na Bliskim Wschodzie - mówi Tomasz Otłowski, analityk Fundacji Pułaskiego - Dla Saudów i ich arabskich sojuszników z Zatoki największym zagrożeniem nie jest kalifat, ale Iran i jego rosnąca wyraźnie pozycją w regionie. Markują więc udział w wojnie z IS, ale to bardziej wszystko dla PR-u i aby pokazać Waszyngtonowi, że “są z nim” - dodaje.

Sytuację komplikuje dodatkowo dynamika syryjskiej wojny domowej. Państwo Islamskie nie jest bowiem wrogiem numer jeden ani dla syryjskiej opozycji, która za wszelką cenę chce obalić Baszara al-Asada, ani dla Asada, który swoje wysiłki militarne koncentruje na zwalczanie opozycjonistów. Przykładem tego, jak utrudnia to starania koalicji, jest fiasko przygotowywanej od dawna amerykańskiej inicjatywy szkolenia umiarkowanych sił syryjskich, których głównym celem byłaby walka z ISIS. Projekt ten poniósł klęskę jeszcze nim zdążył się na dobre zacząć, bo większość wybranych bojowników ostatecznie zrezygnowała z udziału w oddziałach, bo "nie mogli nie walczyć z Asadem".

Zdaniem Otłowskiego, do tej sytuacji przyczyniły się też Stany Zjednoczone, które również nie rezygnują z celu obalenia syryjskiego dyktatora.

- Dla USA wciąż celem, a wręcz aksjomatem jest obalenie Asada. Tymczasem w chwili obecnej największym zagrożeniem dla reżimu Asada jest właśnie kalifat. I kółko się zamyka: aktywniejsza presja militarna USA i koalicji na kalifat oznaczałaby bowiem faktyczne umacnianie władzy i pozycji Asada w Syrii. A skoro nie chcemy Asada w Damaszku, to nie możemy za bardzo naciskać kalifatu - mówi ekspert. - To jednak wyjątkowo niebezpieczna i krótkowzroczna strategia, bo odwlekanie walnej rozprawy to czekanie na sytuację, w której kalifat będzie mocny jak nigdy wcześniej, a pokonanie go może być już niemożliwe - ostrzega.

Zobacz również: Obama: USA i sojusznicy zniszczą Państwo Islamskie
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (92)