Udany eksperyment procesowy w domu Barbary Blidy
Przeprowadzony eksperyment procesowy w domu tragicznie zmarłej Barbary Blidy w Siemianowicach Śląskich był udany; strzał oddany w ramach
rekonstrukcji zdarzenia z 25 kwietnia był dobrze słyszalny -
ocenia pełnomocnik męża b. posłanki SLD, Henryka Blidy, mec.
Leszek Piotrowski.
Barbara Blida zastrzeliła się w łazience swojego mieszkania, gdy funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW)
przyszli przeszukać jej mieszkanie i zatrzymać ją w śledztwie dotyczącym korupcji w handlu węglem.
Jako pełnomocnik pana Henryka Blidy jestem zadowolony z tego eksperymentu. Słyszałem (strzał) bardzo dobrze, a jestem starszy niż wszyscy inni, którzy byli badani - powiedział mec. Piotrowski, który po blisko pięciu godzinach trwania eksperymentu opuścił dom Blidów.
Odtworzenie strzału i sprawdzenie, czy był dobrze słyszalny w poszczególnych miejscach domu, było jednym z głównych celów eksperymentu. Według wcześniejszych informacji, w śledztwie pojawiła się rozbieżność w tej sprawie. Henryk Blida zeznał, że usłyszał strzał i pobiegł do łazienki, gdzie wcześniej w towarzystwie funkcjonariuszki ABW poszła jego żona; pozostali funkcjonariusze mieli strzału nie słyszeć.
Piotrowski nie chciał mówić o szczegółach eksperymentu, tłumacząc, że zabrania mu tego prawo. Wszystko zostało odtworzone, strzał i wiele innych rzeczy, ale nie wolno mi mówić o szczegółach - zaznaczył. Pytany, czy rekonstrukcja zdarzeń potwierdziła wersję Henryka Blidy, powtórzył, że jest z jej przebiegu bardzo zadowolony.
Eksperyment - według wcześniejszych informacji prokuratury - służył zweryfikowaniu informacji, uzyskanych wcześniej w toku postępowania. Strzał odtworzono po to, aby za pomocą specjalistycznej aparatury zmierzyć poziom dźwięku i stopień jego słyszalności. Rejestrowali to eksperci z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego. Na miejscu nie było funkcjonariuszy ABW, którzy w dniu jej samobójstwa przyszli zatrzymać Blidę i przeszukać jej mieszkanie.
Odtworzenie sytuacji sprzed ponad miesiąca za niezbędne uznali łódzcy prokuratorzy, prowadzący śledztwo wyjaśniające okoliczności śmierci b. posłanki i minister budownictwa w rządach lewicy. Wnioskował o to także pełnomocnik męża zmarłej, mec. Piotrowski.
Rozbieżności w zeznaniach świadków - według nieoficjalnych informacji ze śledztwa - pojawiły się już krótko po zdarzeniu i dotyczyły tego, czy pilnująca Blidy funkcjonariuszka ABW weszła z nią do łazienki (tam doszło do samobójstwa) czy - jak zeznał mąż Blidy - została na zewnątrz. Chodziło także o wyjaśnienie, czy oddany strzał był słyszalny w całym domu, czy tylko w łazience.
Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania powiedział, że podczas eksperymentu, który przebiegał sprawnie, zostały przeprowadzone wszystkie zaplanowane doświadczenia, mające w ocenie śledczych istotne znaczenie dowodowe dla sprawy. Nie chciał jednak mówić o szczegółach. Powiedział, że w trakcie eksperymentu badana była m.in. głośność strzału, jego słyszalność przez inne osoby, czas ładowania broni, jak i zachowanie osób będących uczestnikami zdarzenia.
We wtorek łódzki prokurator przez pięć godzin przesłuchiwał w Siemianowicach Śląskich Henryka Blidę. Pełnomocnik świadka, mec. Piotrowski był oburzony przebiegiem tego przesłuchania i charakterem zadawanych mu pytań oraz złożył wniosek o wyłączenie z dalszych czynności prowadzącego je prokuratora. Zarzucił prokuraturze stronniczość i działanie w kierunku osłabienia wiarygodności Henryka Blidy jako świadka. Łódzka prokuratura odpierała zarzuty.
Postępowanie prowadzone przez łódzką prokuraturę ma ustalić, czy miało miejsce niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariuszy ABW i czy można mówić o popełnieniu przestępstwa. Śledztwo w tej sprawie zostało przekazane do Łodzi z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, decyzją ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.