PolskaUczestnicy neofaszystowskiej imprezy nie przyznają się do winy

Uczestnicy neofaszystowskiej imprezy nie przyznają się do winy

"Dziennik" dotarł do uczestników
neofaszystowskiej imprezy. Nie chcieli się przyznać. Odpowiadali
niechętnie, trzęsły im się ręce. Już wiedzą, że prokuratura
prowadzi śledztwo i że za czczenie swastyki i okrzyki "sieg hail"
w Polsce grozi więzienie.

Dotrzeć do uczestników tej imprezy nie jest łatwo. Od momentu ujawnienia filmu relacjonującego przebieg "zabawy" na działce, starają się na Śląsku nie rzucać w oczy. Nie wychodzą z domu, unikają rozmów z sąsiadami.

Niektórych, jak Leokadię Wiącek, byłą asystentkę eurodeputowanego LPR Macieja Giertycha i działaczkę Młodzieży Wszechpolskiej, rodzina pilnie strzeże w domu. Kiedy dziennikarz gazety dociera do kamienicy przy ul. Okrzei w Gliwicach, drzwi otwiera matka Leokadii. Kobieta zaprzecza, że ktokolwiek taki tu mieszka. Jest zdenerwowana, nie chce rozmawiać.

Kolejnego z uczestników imprezy z 2004 r. dziennik odnalazł w centrum Gliwic. Pracuje w sklepie komputerowym. Ma na imię Łukasz. Łysy, kozia bródka, czarna koszula i spodnie, na nogach glany. Wysoki, mocnej postury. Kiedy dziennikarz mówi, że rozpoznał go na zdjęciach z neofaszystowskiej zabawy, zaprzecza, że to on. Trzęsą mu się ręce i drży głos, gdy słyszy kolejne pytania. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)