Uciekinierzy z Korei Północnej, którzy wracają do ojczyzny. Nie wszyscy są zadowoleni z faktu, że porzucili reżim
• Nie wszyscy uciekinierzy są zadowoleni ze nowego życia Korei Południowej
• Na Południu żyje ich ponad 26 tys.
• Oficjalnie Seul mówi tylko o 13 przypadkach powrotów na Północ
• Nieoficjalnie mówi się o nawet 700
• Uciekinierzy narzekają na słabą pracę i status obywateli drugiej kategorii
• Zdecydowana większość z nich uważa, że system integracji ze społeczeństwem nie działa dobrze
29.11.2016 | aktual.: 29.11.2016 16:47
W połowie miesiąca na granicy Korei Południowej i Północnej został aresztowany mężczyzna. Okazało się, że od 15 lat mieszka na Południu, dokąd uciekł z reżimu Kimów. Rozczarowany swoim życiem w bogatszej części Półwyspu Koreańskiego postanowi jednakł wrócić do swojej ojczyzny.
Takich przypadków jest więcej
Głośna historia mężczyzny zmusiła władze, służby i wywiad Korei Południowej do zweryfikowania swojego podejścia wobec uciekinierów. Bowiem podobnych historii, przepełnionych goryczą, niezadowoleniem i załamaniem, jest znacznie więcej. Różnią się tylko sposobem powrotu, zwykle uciekinierzy wybierają granicę z Chinami, którą jest po prostu sforsować łatwiej niż strefę zdemilitaryzowaną dzielącą naród.
Mężczyzna, który próbował wrócić na Północ, w Korei Południowej pracował jako operator wózka widłowego w ponadmilionowym Ulsan na południowym-wschodzie kraju. Przez wiele lat był w związku małżeńskim z uciekinierką z Północy, ale wraz z problemami finansowymi pojawiły się problemy rodzinne, które zakończył się rozwodem. Po wielostronnych niepowodzeniach uciekinier postanowił wrócić do kraju, gdzie - jego zdaniem - żyłoby mu się lepiej.
Oficjalnie Korea Południowa mówi o zaledwie 13 uciekinierach, którym udało się wrócić. Jednak w kraju pojawiają się także mieszkańcy Północy, którzy nie rejestrują się jako uciekinierzy. Szacuje się, że nawet 700 takich osób mogło wrócić.
Potrzeba zmian
Ministerstwo ds. Zjednoczenia obiecało, że wkrótce zainauguruje nowy program integracji uciekinierów. Będzie się on skupiał na zapewnieniu samowystarczalności i nauczeniu nowych mieszkańców, jak unikać pułapek kapitalistycznego świata. Większa uwaga ma być poświęcona na indywidualne rozpatrywanie poszczególnych przypadków. Nie oznacza to oczywiście, że dotychczas uciekinierzy byli zostawieniu sami sobie, chodzi o pewne rozłożenie akcentów.
O tym, że zmiany są potrzebne, mogą świadczyć nastroje wśród uciekinierów. Już w 2012 roku w badaniu sondażowe pokazało, że aż 80 proc. nie jest usatysfakcjonowana z systemu. Wskazywali wówczas kłopoty i presję związaną z asymilacją, szukaniem domu, opieką medyczną i zatrudnieniem.
Za integrację uciekinierów odpowiada specjalna placówka, zwyczajowa nazywana Hanawon (pol. Dom Jedności), znajdująca się tuż poza granicami Seulu. Pilnie strzeżony obiekt może pomieścić kilkaset osób na raz i przez trzy miesiące oferuje program integracji do społeczeństwa Korei Południowej.
Dom dziecka dla dorosłych
Cała idea przypomina nieco dom dziecka dla dorosłych. W ramach przystosowania uciekinierzy otrzymują pomoc psychologów i nauczycieli, przechodzą przyspieszony kurs historii, demokracji, gospodarki rynkowej i praw człowieka. Uczą się też zupełnie prozaicznych rzeczy, jak opłacanie rachunków, korzystanie z bankomatów, chodzenie na zakupy czy jazda samochodem.
Często po kursie uciekinierzy uczęszczają jeszcze przez kilka tygodni na dodatkowe przygotowawcze zajęcia już poza zamkniętym ośrodkiem. Istnieje także możliwość powtórnego przeszkolenia, jeśli dana osoba nie radzi sobie w nowym życiu, ma problemy z zatrudnieniem, itp.
Po ukończeniu programu uciekinierzy na początek otrzymują z góry ustaloną kwotę, którą muszą przeznaczyć na mieszkanie i związane z tym wydatki. Później przez około pięć lat dostają rządową zapomogę raz w miesiącu. Szacuje się, że tylko cztery proc. z grona ponad 26 tys. uciekinierów ma własne mieszkanie lub dom.
Obywatele drugiej kategorii
Z relacji uciekinierów od lat układa się pewien schemat, z którego można wysnuć wnioski odnośnie źródeł ich rozczarowania. Wiele relacji wskazuje na fakt, że uciekinierzy sądzą, że zostaną przyjęci z otwartymi ramionami, jak bracia. Tymczasem z reguły są skazani na słabiej płatną fizyczną pracę, mają problemy z nawiązywaniem znajomości, a sposób ich wysławiania bywa wyśmiewany i w miarę możliwości wolą ukrywać swoje pochodzenie. Nawet jeśli rozpoczną studia, ponad połowa nigdy ich nie kończy. Stają się niejako obywatelami drugiej kategorii.
Pozostaje też kwestia bezpieczeństwa wewnętrznego Korei Południowej. Uciekinierzy są dokładnie monitorowani przez wywiad, który sprawdza czy ich relacje pokrywają się z rzeczywistością. Trzeba także wykluczyć czy nie są ewentualnymi szpiegami z Północy.
Krytycy sytemu integracyjnego, rozumianego jako zamknięcie uciekinierów w ośrodku Hanwon wskazują, że jest on wadliwy od samego startu. Zaznaczają, że sytuacja, w której na trzy miesiące separuje się ludzi od społeczeństwa od początku nadaje uciekinierom odium inności i mniejszości.
Czas nie gra na ich korzyść uciekinierów, bo wraz ze zmianą pokoleniową zmienia się też podejście Koreańczyków. Ci, którzy pamiętają czasy wojny koreańskiej, nie mają z reguły wątpliwości, że Półwysep jest zamieszkiwany przez jeden naród, podzielony przez politykę. Inaczej widzą to ich wnuki i prawnuki, dla których Korea Północna staje się krainą osobliwości znanych z mediów, z którą oni sami nie mają żadnych związków.
Potwierdzają to badania sondażowe. W 2011 roku East Asia Institute ogłosił, że dwudziestoparolatkowie z Południa są najbardziej negatywnie nastawioną grupą wobec uciekinierów. Z kolei osoby w grupie 60+ postrzegają ich najbardziej pozytywnie.
Kim Dzong Un wykorzystuje sytuację
Reżim Korei Północnej w jawny sposób wykorzystuje problemy integracyjne uciekinierów, chętnie nagłaśniając przypadki powrotów w ramach państwowej propagandy.
Kim Dzong Un, w przeciwieństwie do swoich poprzedników, chętnie pokazuje w telewizji osoby, które zdecydowały się na taki krok. Za przykład może posłużyć relacja ze stycznia, w której jedna z kobiet opowiadała o strasznym życiu na Południu, zanosząc się przy tym płaczem.
Zwyczajowo w takich materiałach pojawiają się informacje o zwiększonej liczbie samobójstw wśród uciekinierów, słabej pracy i wywyższaniu się mieszkańców Południa. Choć są one przerysowane w propagandowy sposób, jest w nich pewne ziarno prawdy. Dlatego jedynym sposobem na skuteczną odpowiedź na tego typu przekazy wydaje się korekta systemu integracyjnego.