PolskaU kolejnych pacjentów szpitala MSWiA wykryto paciorkowca

U kolejnych pacjentów szpitala MSWiA wykryto paciorkowca

U dwóch kolejnych pacjentów szpitala MSWiA w Krakowie - mężczyzny i kobiety - stwierdzono kolonie paciorkowca. Były to miejscowe zakażenia ran pooperacyjnych, bez objawów sepsy. Pacjenci opuścili już szpital.

Chorych poddano terapii antybiotykami. Objawy miejscowe infekcji cofnęły się. Mężczyzna został wypisany do domu we wtorek, kobieta w środę - powiedział Piotr Płaskociński ze szpitala MSWiA.

Dwa szpitalne oddziały - chirurgii oraz ginekologiczno- położniczy są zamknięte. Nie wiadomo, na jak długo. Na razie nie ma też odpowiedzi, jaki były mechanizm przenoszenia zakażenia.

Kilka dni temu u czterech pacjentek szpitala MSWiA w Krakowie, które rodziły przez cesarskie cięcie, stwierdzono posocznicę wywołaną zakażeniem paciorkowcem ropnym. Według prokuratury, która z urzędu wszczęła postępowanie w sprawie zakażenia kobiet, znane są już wyniki badań wymazów pobranych od 130 osób - pacjentów i personelu szpitala.

Wynika z nich, że nosicielem paciorkowca była jedna osoba z personelu - powiedziała rzeczniczka krakowskiej prokuratury okręgowej Bogusława Marcinkowska. Nie przesądza to jednak, że ta osoba była źródłem zakażenia, bo nosicielami paciorkowców jest do 20% populacji.

Marcinkowska dodała, że kontrola przeprowadzona w szpitalu nie wykazała obecności paciorkowców na narzędziach czy sprzętach medycznych. Informacje te potwierdził kierownik Katedry Mikrobiologii CM UJ prof. Piotr Heczko.

Musimy przebadać jeszcze próbki od ok. 80 osób z obsługi szpitala, by mieć pełen obraz sytuacji - mówił prof. Heczko. Dodał, że aby wyjaśnić, czy jest związek pomiędzy wykrytym już jednym nosicielem paciorkowca, a zakażeniem w szpitalu konieczne są badania molekularne, co potrwa 2-3 tygodnie. Nosicielstwo nie jest takie rzadkie. Z samego faktu, że ktoś ma w gardle czy w nosie paciorkowca ropnego nie można wnosić, że on był źródłem zakażenia - dodał profesor.

Ustalenie, kto był źródłem zakażenia, pozwoli na prześledzenie, kiedy osoba ta miała kontakt z pacjentami i jak doszło do zakażenia, czy podczas operacji, czy przed nią. Jednak możliwa jest i taka sytuacja, że nie da się jednoznacznie ustalić źródła zakażenia.

Prokuratura przesłuchała dotąd inspektora sanitarnego, który prowadził kontrolę w szpitalu i ordynatora jednego z oddziałów. Będziemy starali się dotrzeć także do poszkodowanych i ich rodzin - zapowiedziała Marcinkowska.

Trzy z czterech pacjentek oddziału ginekologiczno- położniczego z powodu zakażenia trafiły do Szpitala Uniwersyteckiego, gdzie musiały przejść powtórne operacje. Jak powiedziała rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego Anna Niedźwiedzka, stan jednej z kobiet poprawia się. Dwie pozostałe nadal są utrzymywane w śpiączce farmakologicznej, a ich stan lekarze określają jako bardzo ciężki. Jedną z pacjentek lekarze próbowali wybudzić, ale pełne wybudzenie nie jest obecnie możliwe - mówiła Niedźwiedzka.

Czwarta pacjentka pozostaje w szpitalu MSWiA i - jak poinformował dr Płaskociński - jej stan jest dobry. Rozmawiałem z nią, nie gorączkuje. Wszystkie objawy związane z zakażeniem u niej ustąpiły - powiedział lekarz.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)