Tyrania obfitości
Zakupofobi – ludzie chorzy na lęk przed sklepami. Pomiędzy ladami i półkami drżą im ręce, oblewa ich zimny pot. To skutek uboczny współczesnego stylu życia i codziennego sterroryzowania nadmiarem możliwości - pisze Piotr Stasiak w tygodniku "Polityka".
Spełnienie się, przynajmniej w USA i Europie, greckiego mitu o stole wiecznie pełnym jedzenia jeszcze nigdy nie było tak bliskie. Róg obfitości jest wyjątkowo wypełniony. Niemal w każdym dużym centrum handlowym liczba oferowanych towarów dochodzi do miliona. Ale są dwie grupy ludzi, dla których złoty róg staje się koszmarem.
Dla zakupofoba droga przez świąteczne centrum handlowe jest jak przejście przez dziewięć wrót królestwa piekieł. Możliwość wyboru, zamiast dawać poczucie wolności, działa na nas destrukcyjnie. Wręcz nas tyranizuje - pisze prof. Barry Schwartz, psycholog z Filadelfii.
Pojawia się jeden z paradoksów życia w czasach przesytu. Im więcej mamy możliwości, tym bardziej rośnie koszt wyboru. Im mniej się na czymś znamy, tym większa szansa pomyłki. A co za tym idzie - kaca po pieniądzach wydanych niepotrzebnie na nietrafiony zakup.
Teoria nadmiaru dotyczy też młodych ludzi, którzy stają przed dylematem - jak dobrze przeżyć swoje życie. Niegdyś role społeczne były narzucone religią, konwenansami, otoczeniem. Dziś hipermarket życia ma dla nas teoretycznie nieograniczone możliwości.
Konieczność codziennego filtrowania setek opcji w błahych sprawach zastępuje nam myślenie o sprawach naprawdę ważnych - takich jak rodzina, religia, życiowe powołanie. Przekleństwo nadmiaru dotyka nas w życiu rodzinnym, gdy przy wigilijnym stole dyskutujemy o wyższości rogalików lewoskrętnych nad prawoskrętnymi.