"Tym, którzy chcą rozwalać świat, mówię: pokonamy was"
Zwycięzca amerykańskich wyborów prezydenckich Barack Obama przemawiając przed
swymi zwolennikami w Chicago podkreślił, iż "do Ameryki dotarły
zmiany". - Ameryka to miejsce, w którym wszystko jest możliwe - powiedział nowy prezydent USA. Ostrzegł też tych, którzy chcą rozwalać świat - "pokonamy was" - powiedział Obama.
Zobacz jak* Barack Obama przemawiał*po ogłoszeniu wyników.
Barack Obama podziękował też swojemu rywalowi z Partii Republikańskiej Johnowi McCainowi i wyraził chęć współpracy z nim.
- Jeżeli ktokolwiek miał jeszcze wątpliwości, czy Ameryka jest miejscem, gdzie wszystko jest możliwe, kto jeszcze się zastanawia, czy marzenie naszych ojców-założycieli jest żywe w naszych czasach, kto jeszcze kwestionuje potęgę naszej demokracji, dzisiejszy wieczór daje wam na to odpowiedź - powiedział prezydent- elekt.
"Zmiana nadeszła dla Ameryki"
- To odpowiedź tym, którzy mieli wątpliwości. Długo czekaliśmy na nadejście tej chwili, ale dziś wieczorem, dzięki temu co zrobiliśmy dzisiaj, podczas tych wyborów, zmiana nadeszła dla Ameryki - oświadczył.
Przemówienie przerywały co chwila owacje i skandowanie "yes, we can" (tak, możemy).
- Amerykanie przekazują światu przesłanie, że nigdy nie byliśmy tylko zbiorowiskiem jednostek, zbiorem stanów republikańskich i demokratycznych. Jesteśmy i zawsze będziemy Zjednoczonymi Stanami Ameryki - powiedział Obama.
Podziękował następnie swemu republikańskiemu oponentowi, senatorowi Johnowi McCainowi, za złożone wcześniej pełne kurtuazji gratulacje i wyraził gotowość współpracy z nim i republikańską kandydatką na wiceprezydenta, Sarah Palin.
Podkreślił, że w wyścigu prezydenckim bynajmniej nie był faworytem i swoje zwycięstwo zawdzięcza poparciu milionów ludzi, którzy postawili na niego.
47-letni Obama, syn czarnego imigranta z Kenii i białej kobiety, był senatorem przez niecałe cztery lata, politykiem poprzednio nieznanym na krajowej scenie, ale dzięki charyzmie i talentom przywódczym porwał za sobą miliony Amerykanów, zwłaszcza młodych.
Przypomniał, że Ameryka przechodzi kryzys ekonomiczny i prowadzi dwie wojny. Zwracając się do społeczności międzynarodowej podkreślił, że mimo tych trudności, Stany Zjednoczone będą się starały nadal przewodzić światu, który jest współzależny.
"Jutrzenka amerykańskiego przywództwa jest blisko"
- Nasze historie są unikalne, ale przeznaczenie nas łączy. Nowa jutrzenka amerykańskiego przywództwa jest blisko - oświadczył.
Ostrzegł również wrogów Ameryki i pokoju dając im do zrozumienia, że będzie prowadził wobec nich twardą politykę.
Tym, którzy chcą rozwalać świat, mówię: pokonamy was. Tym, którzy chcą pokoju i bezpieczeństwa, mówię: popieramy was. Światło Ameryki wciąż płonie jasnym płomieniem - oświadczył.
Zapowiedział też, że "są tacy, którzy nie zgodzą się z moją polityką", ale zaznaczył, że "będzie uczciwy" w rozmowie ze społeczeństwem o wszelkich problemach. Podkreślił też, że rozumie, iż "rząd nie może rozwiązać wszystkich problemów".
Przywołał wreszcie postacie swoich poprzedników, najwybitniejszych prezydentów USA, jak Abraham Lincoln i John F.Kennedy, nawiązując do ich ideałów bezinteresownej służby dla kraju.
Na wiecu w Chicago w Parku Granta dziesiątki tysięcy ludzi wyrażało euforyczną radość na wiadomość o triumfie mieszkającego w tym mieście demokratycznego senatora. Obama wygłosił tam przemówienie.
W Waszyngtonie kilkaset osób zebrało się pod Białym Domem skandując hasła na cześć prezydenta-elekta. Wzruszeni ludzie obejmowali się i całowali. Wznoszono amerykańskie flagi.
Tłumy wiwatowały w Nowym Jorku na Times Square, w Filadelfii, w Tampie na Florydzie i innych miastach.
W murzyńskich kościołach w Atlancie - mieście Martina Luthera Kinga - pastorzy wygłaszali dziękczynne kazania.
Zwycięstwo demokratów w Kongresie
W wyborach w USA Partia Demokratyczna zapewniła sobie wygodną większość w obu izbach Kongresu.
Po raz pierwszy od 1992 roku Partia Demokratyczna kontroluje nie tylko Biały Dom, lecz także obie izby Kongresu - odnotowuje agencja France Presse
Jak wynika z ostatnich danych, kandydaci Partii Demokratycznej zdobyli pięć dodatkowych miejsc w Senacie USA, powiększając swoją przewagę nad Republikanami (GOP) w wyższej izbie Kongresu.
Demokraci będą obecnie dysponować w Senacie co najmniej 56 mandatami, a Republikanie - 40.
Demokratom - według niepełnych jeszcze wyników wyborów - jednak nie udało się powiększyć przewagi nad Republikanami do 60 na 100 miejsc, co dałoby im tzw. superwiększość, pozwalającą na uchwalanie ustaw bez obawy ich zablokowania przez partię mniejszościową (w tym przypadku Republikanów) w drodze "filibuster", czyli przeciągania debaty przez niekończące się przemówienia (do przerwania debaty potrzeba minimum 60 głosów).
W wyborach do Senatu wybiera się każdorazowo jedną trzecią jego składu. Senator wybierany jest na sześcioletnią kadencję.
We wtorek odbywały się też wybory do całej Izby Reprezentantów. Z ostatnich informacji wynika, że Demokraci powiększyli swój stan posiadania w Izbie, gdzie dysponować będą - wg niepełnych danych - 251 mandatami a Republikanie - 172 miejscami. Ok. 40 mandatów jeszcze nie obsadzono. Według zapowiedzi stacji MSNBC, Demokraci mogą liczyć w izbie niższej Kongresu na 261 mandatów a Republikanie - na 174. Oznaczać to będzie, że Demokraci zwiększyli tu swój stan posiadania o 26 mandatów.
- Amerykańskie społeczeństwo opowiedziało się za nowym kierunkiem. Głosowali za zmianami w Ameryce - skomentowała wyniki wyborów demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi.
Tomasz Zalewski