Tylko w WP. Będą zarzuty dla przedsiębiorcy, który nie pomógł Ukraince
Przedsiębiorca z Wielkopolski, który wyrzucił na przystanku autobusowym ukraińską pracownicę po wylewie, ma usłyszeć zarzut nieudzielenia jej pomocy w sytuacji zagrożenia życia - dowiedziała się Wirtualna Polska. Grożą za to trzy lata więzienia.
Jędrzej C. nie wezwał do kobiety, która miała wylew, pogotowia. Jak ustaliliśmy, udawał przed policją, że znalazł ją przypadkowo na przystanku i jej pomaga. 43-letnia Ukrainka Oksana K. leży w szpitalu w Poznaniu. Jest sparaliżowana.
- Ludzkie życie i zdrowie nie jest ważniejsze od żadnych pieniędzy. Trzeba nie mieć ludzkich uczuć, by zostawić nieprzytomną osobę w potrzebie i nie wezwać do niej natychmiast lekarza. Prokuratorzy skrupulatnie zbadają tę sprawę - obiecuje w rozmowie z Wirtualną Polską Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro.
Tragiczny poranek
Oksana przyjechała do Polski za chlebem. Zostawiła na Ukrainie dwóch nastoletnich synów, którym chciała zapewnić lepsze życie. U Jędrzeja C. pracowała od jesieni 2016 roku. Sortowała i pakowała warzywa w zakładzie w wielkopolskim Krerowie. W tej samej firmie pracowała jej siostra, Natalia K. Obie - na czarno.
Kiedy w tragiczny poranek, 9 stycznia, Oksana straciła przytomność, jej siostra błagała pracodawcę o wezwanie pogotowia. Od Jędrzeja C. usłyszała, że sam ją zawiezie do szpitala. Umieścili chorą na tylnym siedzeniu i wsiedli do auta - Jędrzej C., siostra Oksany i jeszcze jeden pracownik z Ukrainy. Ruszyli, ale nie do szpitala…
Mistyfikacja na przystanku
Jędrzej C. - jak zeznała siostra Oksany w prokuraturze - długo krążył autem po Środzie Wielkopolskiej. Zatrzymał się nagle na przystanku. Kazał wynieść chorą i zostawić na ławce. Mieli z nią zostać oboje Ukraińcy. Jak twierdzi Natalia K., właściciel firmy poinstruował ich, by nie mówili nikomu, że go znają i dla niego pracują.
Zmienił decyzję, gdy Oksana bezwładnie opadła na ławce. Kazał wciągnąć ją z powrotem do samochodu i zostawić drzwi otwarte. Wyziębione ciało kobiety miało sugerować, że długo leżała na przystanku. Taką wersję, jak się dowiedzieliśmy, Jędrzej C. przedstawił policji, którą wezwał zamiast pogotowia. Postawił się wręcz w roli bohatera. Opowiedział, że zatrzymał się tam, by pomóc nieprzytomnej kobiecie.
Oksana K. trafiła do szpitala w Poznaniu. Prawdopodobnie nigdy już nie wróci do pełni zdrowia. Czy byłaby w lepszym stanie, gdyby szybko uzyskała pomoc? Na to pytanie ma odpowiedzieć prokuratura.