"Tylko nie mów nikomu": Miał być bohaterem filmu Sekielskiego. W ostatniej chwili został wycięty
Film Tomasza Sekielskiego "Tylko nie mów nikomu" miał mieć jeszcze jednego bohatera. Ostatecznie został jednak usunięty z dokumentu, mimo że jego wyznania dotyczące tego, że padł ofiara księdza, zostały już nagrane. Chodzi o Marka Lisińskiego.
- Nie chcę o tym mówić, zmieniliśmy koncepcję i tak to zostawmy. Po co odwracać uwagę od filmu – mówi jedynie Tomasz Sekielski, gdy pytamy go o wycięte sceny. Marek Lisiński także nie chce rozmawiać o tej sprawie. – Byłem w zajawce filmu. Nie pcham się nigdzie na siłę i nie mam nikomu za złe, że nie ma mnie w dokumencie. Udostępniłem autorom kontakty do ofiar. Współpracujemy – mówi Wirtualnej Polsce.
Tyle że jeszcze w styczniu, gdy Tomasz Sekielski zapowiadał swój film, w rozmowie z Wirtualną Polską przekonywał, że to będą jednak z najważniejszych w całej produkcji. – Te fragmenty są dla mnie bardzo istotne. Marek Lisiński jest jednym z głównych bohaterów. Założył fundację i samotnie rozpoczął walkę o prawa ofiar księży pedofilów. Na początku niewiele osób chciało go słuchać, dziś coraz więcej osób dzięki niemu zgłasza się i ujawnia – mówił wówczas reżyser "Tylko nie mów nikomu".
"Tylko nie mówi nikomu" bez głównego bohatera
Marek Lisiński wyznał na nagraniu do filmu, że w dzieciństwie padł ofiarą księdza. - Miałem 13 lat. Ksiądz mnie molestował, masturbował i dopuszczał się innych czynności o których nie chcę mówić. Nie poniósł żadnej kary, nadal jest księdzem – mówi we fragmencie filmu, jaki Tomasz Sekielski udostępnił mediom w styczniu.
Polityk PiS o filmie "Tylko nie mów nikomu" Tomasza Sekielskiego:
Jak udało nam się ustalić, powodem usunięcia z filmu Marka Lisińskiego były kontrowersje wokół niego. Władze diecezji płockiej, na terenie której mężczyzna w dzieciństwie został skrzywdzony przez duchownego, udostępniła fragmenty jego listów. Lisiński pisał w nich do biskupa płockiego, że jeśli Kościół wypłaci mu 200 tys. zł odszkodowania, zrzeknie się wszelkich roszczeń i zamknie fundację "Nie lękajcie się", którą założył, by pomagać ofiarom księży.
"Fundacja raczkowała"
- Byłem wtedy zdesperowany. Nie miałem gdzie mieszkać, a fundacja dopiero raczkowała. Trudna sytuacja finansowa zmusiła mnie do takiego kroku – mówi teraz Lisiński. Biskup Piotr Libera tłumaczył w rozmowie z Wirtualną Polską, że opublikowano listy, ponieważ Lisiński twierdził, że diecezja nie oferowała mu pomocy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.