Tylko jeden dyrektor szkoły odważył się sprzeciwić starostwu
Teczki na stół
- Władze powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego szukają na nas haków i bezprawnie grzebią w naszych aktach personalnych - twierdzą trzej działacze z nauczycielskiej „Solidarności”.
Praktyki starostwa przypominają najgorsze czasy komunistyczne! - oburza się Piotr Pakosz, szef nauczycielskiej „Solidarności” na Opolszczyźnie, na co dzień nauczyciel wychowania fizycznego Zespołu Szkół w Komornie. Podobnie ostre zarzuty stawiają Andrzej Lachowicz, szef nauczycielskiej „Solidarności” w Kędzierzynie-Koźlu, oraz Andrzej Krebs, nauczyciel, związkowiec i opozycyjny radny powiatowy.
„Solidarność” od stycznia 2003 roku toczy z kędzierzyńsko-kozielskim starostwem ostry spór o przyszłość szkół ponadgimnazjalnych. Na sfinansowanie ich działalności władzom zabraknie w tym roku 1,2 miliona złotych. By ratować sytuację, starostwo chciało doprowadzić do likwidacji dwóch zespołów szkół. Propozycje te ostatecznie zostały udaremnione przez protesty młodzieży oraz związków zawodowych.
Apogeum konfliktu nastąpiło po 12 września. Tego dnia rada powiatu głosami SLD i Mniejszości Niemieckiej postanowiła drastycznie ograniczyć nauczycielom wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych. „Solidarność” uznała to za próbę zamachu na Kartę Nauczyciela. Opinię tę podzieliło m.in. Ministerstwo Edukacji Narodowej. W tej sytuacji rada powiatu pod presją związkowców 15 października uchyliła kontrowersyjną uchwałę. - Teraz postępowanie władz wygląda tak, jakby chciano się na nas odegrać za obronę nauczycieli - mówi Andrzej Lachowicz.
W miniony czwartek do dyrektorów szkół, w których pracują Andrzej Lachowicz, Piotr Pakosz i Andrzej Krebs, zadzwoniła Halina Piekarz, urzędniczka wydziału edukacji starostwa powiatowego w Kędzierzynie-Koźlu. Zażądała natychmiastowego dostarczenia teczek osobowych niepokornych związkowców.
- Powiedziała, że mam natychmiast osobiście przywieźć do starostwa akta personalne Piotra Pakosza - relacjonuje Krystian Flegel, dyrektor Zespołu Szkół w Komornie. - Zapytałem, czy mogę wysłać z tą przesyłką innego pracownika, lecz padła zdecydowanie negatywna odpowiedź. Dyrektor Flegel pognał więc do starostwa z oczekiwanymi tam dokumentami.
- Dziwi mnie, że starostwo żądało dokumentów, które są mu świetnie znane. Motywów takiego postępowania mogę się tylko domyślać - mówi Piotr Pakosz, nauczyciel dyplomowany, od 33 lat pracujący w Komornie. - Przed dwoma laty startowałem w konkursie na dyrektora szkoły i wszystkie swoje akta personalne musiałem wtedy przedłożyć w starostwie. Ale najwyraźniej czegoś na mnie szukano.
W podobnych okolicznościach do starostwa trafiła teczka Andrzeja Lachowicza, nauczyciela Zespołu Szkół nr 2 w Kędzierzynie-Koźlu. - Byłem zaskoczony, ale musiałem spełnić polecenie - tłumaczy Wojciech Grądowski, dyrektor „dwójki”. - Włożyłem teczkę pana Lachowicza do zalakowanej koperty. Zdążyłem jeszcze sporządzić pismo z wnioskiem o potwierdzenie odbioru przesyłki przez pracownika starostwa, ale nie wiem, kto je podpisał. Na dokumencie widnieje tylko nieczytelna parafka.
Okazało się, że starostwo nie bez powodu interesuje się związkowcami z „Solidarności”.
- Chcieliśmy wyjaśnić kwestię niezgodności z prawem urlopów tych trzech panów - przyznaje Halina Damas-Łazowska, wicestarosta kędzierzyńsko-kozielski z SLD, odpowiedzialna za nadzór nad oświatą. - Ponieważ mamy taką informację, chcemy ją wyjaśnić. Możemy to zrobić tylko poprzez wgląd do akt.
Zdaniem Haliny Damas-Łazowskiej urzędnicy starostwa działali legalnie. - Jako organ nadzoru mogliśmy to zrobić i w moim odczuciu nie nastąpiło naruszenie prawa - deklaruje pani wicestarosta. - Zresztą nasze działania podjęliśmy na podstawie opinii radców prawnych. - Moje akta nie zostały jednak udostępnione przez dyrektora szkoły - informuje Andrzej Krebs, nauczyciel w Zespole Szkół nr 1 w Kędzierzynie-Koźlu.
Zbigniew Peczkis, dyrektor tej placówki, po otrzymaniu polecenia udostępnienia akt personalnych Krebsa postanowił na piśmie zapytać go o zdanie. Andrzej Krebs odmówił takiej zgody w piśmie z 24 października i dyrektor Peczkis nie dostarczył jego teczki osobowej starostwu.
Działacze „Solidarności” uważają jednak, że dwaj pozostali dyrektorzy oraz urzędnicy starostwa złamali ustawę o ochronie danych osobowych. - Nie ma co do tego wątpliwości - przekonuje Andrzej Krebs. - Starostwo jako organ nadzorujący szkoły ma oczywiście prawo wglądu w akta pracowników, ale musi to się odbyć zgodnie ze ściśle określoną procedurą.
Zdaniem związkowców prawo bezpośredniego wglądu do ich akt pracowniczych mają tylko dyrektorzy szkół. Pracownicy starostwa mogą się o to zwrócić na piśmie i obejrzeć akta w szkole. - Powinien być przy tym obecny pracownik kadr i pracownik, którego dotyczą dokumenty - argumentuje Andrzej Krebs.
Te warunki nie zostały spełnione. Udostępnienia akt związkowców zażądano nie na piśmie, lecz przez telefon. W dodatku dokumenty zostały wywiezione poza mury szkół bez zgody osób, których dotyczyły. - W tym czasie wgląd w te akta mógł mieć teoretycznie każdy - mówi Marian Wojciechowski, wójt gminy Reńska Wieś, na terenie której położony jest Zespół Szkół w Komornie. - Tak na pewno nie powinno być, to niezgodne z prawem. Trudno mi się jednak autorytatywnie wypowiadać w tej kwestii, bo nie wiem, w jakim trybie starostwo wystąpiło o wydanie akt personalnych - zastrzega wójt Wojciechowski.
- Skierujemy sprawę do prokuratury - zapowiada Andrzej Krebs. - Odstąpić od tego zamiaru możemy tylko, gdy starostwo udzieli nam pełnych i nie budzących wątpliwości wyjaśnień na temat motywów i podstaw prawnych, jakimi kierowali się urzędnicy.
- Niezgodny z prawem jest na pewno urlop jednego ze związkowców, a sprawy dwóch pozostałych są w tej chwili wyjaśniane - ripostuje wicestarosta Halina Damas-Łazowska. - Ale jeśli związkowcy chcą kierować sprawę do prokuratury, to ich prawo.
Tomasz Gdula
Niech starostwo wskaże przepis
Z Małgorzatą Kałurzyńską-Jasak, rzecznikiem prasowym generalnego inspektora danych osobowych, rozmawia Tomasz Gdula:
- Czy pracownicy samorządowi mogą bez ograniczeń grzebać w aktach osobowych pracowników podległych im placówek?
- W żadnym wypadku. Normalnie takie akta powinny być udostępniane za zgodą pracownika, którego dotyczą dokumenty. Są jednak sytuacje wyjątkowe.
- Na przykład jakie?
- Każdorazowo decyduje o tym kodeks pracy. Wgląd w akta bez zgody pracownika może mieć miejsce np. w trakcie kontroli. Ale powinien być określony jej zakres i cel.
- Można o takie akta poprosić przez telefon, bez pisma?
- Taka droga nie wydaje się najwłaściwsza, ale też nie jestem najlepszym adresatem tego pytania. Ustawa o ochronie danych osobowych mówi bowiem o ich przetwarzaniu i wykorzystywaniu. Procedury, zgodnie z którymi pracodawca ma prawo zapoznawać się z zawartością takich teczek, określa nie tylko ustawa, ale i inne akty prawne.
Franciszek Minor, opolski kurator oświaty:
- W tej sprawie jako kurator nie mam podstaw do zajmowania oficjalnego stanowiska. Ale w przyszłym tygodniu spotkam się z dyrektorami szkół ponadgimnazjalnych w Kędzierzynie-Koźlu i przedstawię im oficjalną wykładnię prawa w tej kwestii. Mam nadzieję, że dzięki temu dyrektorzy będą mieli jasność, jak należy reagować na podobne prośby.