TVP emituje film podkomisji Macierewicza. Barbara Nowacka: "podłość"
W 11. rocznicę katastrofy pod Smoleńskiem TVP zdecydowała się wyemitować film podkomisji Antoniego Macierewicza. Podczas seansu widzowie mogli usłyszeć ostatni krzyk 96 ofiar wypadku. - To jest podłość - oceniła posłanka KO Barbara Nowacka, która 10 kwietnia 2010 r. straciła mamę.
11.04.2021 13:31
Tuż przed 11. rocznicą wypadku TU-154M pod Smoleńskiem Antoni Macierewicz wysłał pismo do Jacka Kurskiego z prośbą o emisję "filmowej relacji z wyników badań" prowadzonych przez podkomisję smoleńską. Prezes TVP przychylił się do wniosku i w sobotę widzowie telewizji państwowej mogli zapoznać się z materiałem.
Podczas emisji powtórzono twierdzenia o tym, że do katastrofy prezydenckiej maszyny miały doprowadzić dwa wybuchy - na skrzydle i w kadłubie maszyny. Według podkomisji Macierewicza do tragedii przyczynić się miało również celowe działanie rosyjskich kontrolerów lotu. Najwięcej emocji wywołał jeden fragment - tuż przed zderzeniem TU-154M z ziemią.
Widzowie mogli usłyszeć krzyk pasażerów samolotu - wcześniej były one słyszane tylko podczas "słynnej" konferencji MAK. Rosjanie obciążyli wtedy wyłącznie polskich pilotów, insynuowali że obecny w kabinie generał Błasik był pod wpływem alkoholu.
Krzyk przed katastrofą. "Jak można zrobić to tym wszystkim, którzy to przeżyli? To jest podłość"
- Jak można było w taki dzień wypuścić film, zajawiając go krzykiem ofiar z pokładu samolotu? Jak można zrobić to tym wszystkim, którzy to przeżyli? To jest podłość - powiedziała w rozmowie z Polsat News Barbara Nowacka (KO), która w katastrofie z 10 kwietnia 2010 r. straciła matkę, Izabelę Jarugę-Nowacką.
"Ten propagandowy film powstał za publiczne pieniądze. Przy wadze zarzutów - absurdalnych, ale przecież stawianych przez państwową instytucję - jaka będzie reakcja premiera, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ministerstwa Obrony Narodowej i prokuratury? Czy premier Mateusz Morawiecki potwierdzi, że to oficjalne stanowisko Polski? Czy uda, że nie widział?" - zapytał na Twitterze Maciej Lasek, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
"Nie było wybuchu. Był natomiast brak reakcji załogi na komendy PULL-UP, zejście poniżej minimalnej wysokości, przy widzialności 5 razy mniejszej niż dopuszczalna i spóźniona próba odejścia na drugi krąg. Cała seria śmiertelnych błędów zapisana w rejestratorach. To są fakty" - dodał w kolejnym wpisie poseł KO, który zasiadał w komisji Jerzego Millera.
Komisja Macierewicza. Apel o audyt, rodziny krytykują b. szefa MON
"No dobrze. Państwowa telewizja opublikowała oficjalny materiał państwowej instytucji, w którym wprost podano, że rosyjskie specsłużby wysadziły samolot z polskim prezydentem. I co teraz? Prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki przechodzą nad tym do porządku dziennego, czy coś robią?" - pytał na Twitterze Krzysztof Berenda, dziennikarz RMF FM.
Antoni Macierewicz oraz część rodzin ofiar wypadku TU-154M powołali osobny zespół wyjaśniający przyczyny feralnego lądowania Tupolewa 10 kwietnia 2010 roku. Według osób zrzeszonych w tzw. komisji Macierewicza, tuż przed wypadkiem maszyny miało dojść do serii wybuchów na jej pokładzie. Tę tezę próbowano udowodnić na przykładzie eksperymentu z pękającymi parówkami oraz puszkami po piwie.
Po wielu latach od wypadku były minister obrony narodowej obiecuje, że finalny raport z prac zostanie "opublikowany w nieodległym czasie", jednak do tej pory nikt nie poznał jego treści. Audytu z działań podkomisji Macierewicza domaga się m.in. Małgorzata Wassermann (jej ojciec zginął w katastrofie) oraz Jadwiga i Jan Gosiewscy (stracili syna). - Jest mi bardzo przykro, że Antoni nas zawiódł w jakiś tam sposób przedłużaniem (...). Należałoby zmienić przewodniczącego - mówiła przed rocznicą matka Przemysława Gosiewskiego.