Jest mi trochę przykro, panie pośle, że dochodzi do takich incydentów w kraju, który ma tak tragiczne doświadczenie związane z lotnictwem.
Tak, jestem już po lekturze - zresztą pan redaktor oznaczył mnie na Twitterze.
Zgadza się! Zauważył pan, dziękuję.
Więc trudno, żeby było inaczej.
Trudno, żeby było inaczej.
To ja też się podzielę opinią, a nawet kilkoma. Bo oczywiście, bo to tak
naprawdę wszystko co w tej chwili mam. Bo oczywiście jeśli pyta mnie pan o procedury wewnętrzne, o rozmowy
między pilotami lotu, między kontrolerami
lotu, między lotniskiem w Zielonej Górze, to ja takiej wiedzy nie mam i nie wiem
skąd miałbym ją mieć. Jak wiemy, jak dowiedział się państwa dziennikarz,
trwa postępowanie w tej sprawie w Państwowej Komisji Badania Wypadków
Lotniczych. I dopóki ono się nie zakończy, to nie będzie komunikatów.
Nawet dane pilotów i innych osób uczestniczących w całym zdarzeniu są zanonimizowane - o tym
wszystkim państwa redaktor został poinformowany. Więc w tej kwestii trudno mi się wypowiadać,
bo po prostu byłyby to czcze spekulacje. Ale dwie
sprawy, a nawet trzy. Bo po pierwsze to nie jest sprawa nowa. Pisały o tym media rzeczywiście na
chwilę przed zakończeniem kampanii wyborczej. Próbowano z
tego zrobić aferę jeszcze w kampanii wyborczej, więc no trochę trudno nie
odnieść wrażenia, że to jednak jest pewnego rodzaju odgrzewany kotlet.
Między pierwszą a drugą turą. Panie
pośle, nie nazywajmy tego w ten sposób.
Ale panie redaktorze, ale sekundkę, bo pan rozpoczął od dosyć szerokiego
omówienia artykułu, podzielił się pan swoją opinią.
Dobrze, bardzo proszę.
Więc bardzo, jeśli mogę.
Dobrze.
Ja mam jednak takie lekkie wrażenie, że jest
to próba doszukania się afery, jak nie przymierzając w fakcie, że każdy
na przykład może w Google mapsach oznaczyć chęć zaanonimizowania własnego domu i próba
zrobienia z tego afery. To jest jedna sprawa. Ta sprawa, tak jak mówię, łącznie
z tymi cytowanymi, łącznie z tymi cytowanymi stenogramami była już wałkowana w
mediach w lipcu zeszłego roku. Mamy - to też jest w tekście, więc jeżeli
państwo będą czytać, to warto na to zwrócić uwagę - i mieliśmy w przestrzeni publicznej jasną informację Kancelarii Prezydenta,
że nie było żadnego kontaktu ze strony pasażerów z pilotami. Wtedy
w lipcu były rozważania, że być może to sami piloci w kontakcie z wieżą
chcieli, nie wiem, zmotywować pracowników lotniska do większych starań - nie chce w to wnikać, niemniej
tutaj ze strony Kancelarii Prezydenta jest jasna informacja, że nic
takiego nie było.
Chociaż pilot mówi, przypomnę: "Ja rozumiem, no z tyłu też nas naciskają, dlatego pytam, żeby ewentualnie rzucić
hasłem jakimś. Wieżyczko, jak to czasowo jest, bo z tyłu nas pytają najważniejsi pasażerowie, co się dzieje".
To prawda, no to jest ten stenogram, oczywiście. Ja nie przeczę, że taki stenogram istnieje. Mówię tylko, że
mamy dwie sprzeczne wersje.
No tak, to są słowa pilota, bo z kokpitu niekoniecznie słowa pana prezydenta przecież, nie o tym mówimy.
Mamy informację Marcina Kędryny, wówczas szefa biura prasowego prezydenta, że nic takiego nie było, a
co więcej, no przecież to nie jest niczym nadzwyczajnym, że na posiedzeniach sztabu, kiedy ten pierwszy artykuł w
lipcu się pojawił, rozmawialiśmy o tym i również przedstawiciele Kancelarii Prezydenta mówili, że nic
tutaj ze strony pasażerów takiego nie było. No trudno
wnioskować, trudno wnioskować z jakichś cząstkowych, wyrywkowych fragmentów konwersacji, które częściowo
są zacytowane, częściowo tylko zreferowane.
No ale sprawa trzecia i ostatnia. Bo pan redaktor mówi, że panu jest przykro.
Tak, jest mi trochę przykro.
Pod tym względem mi też jest bardzo przykro. Dlaczego?
Bo trudno nie odnieść takiego wrażenia - zresztą myślę, że pan redaktor odniósł takie
wrażenie właśnie, mówiąc o sytuacji w polskim lotnictwie czy jak rozumiem
o zdarzeniach, do których dochodziło.
I zresztą w samym artykule jest, że "tym razem na szczęście nic się nie stało". No artykuł
pojawia się praktycznie tydzień po rocznicy katastrofy smoleńskiej. Trudno nie odnieść wrażenia, że to jest
próba żyrowania rosyjskiej wersji historii. To znaczy tej mówiącej o naciskach czy o błędach
pilotów, która została już wielokrotnie sfalsyfikowana. Bo nie zaprzeczy pan, że oczywiście,
kiedy mówimy o sytuacji z samolotem prezydenckim, takie skojarzenia się nasuwają.
Ja nie zgadzam się na to, żeby przyjmować rosyjską wersję wydarzeń.