"Proszę zejść". Macierewicz się wściekł po słowach Tuska
W trakcie swojego wystąpienia w Sejmie premier Donald Tusk zwrócił się do Antoniego Macierewicza. Na jego reakcję nie trzeba było długo czekać. Były szef MON wszedł na mównice i domagał się możliwości zabrania głosu. Do porządku przywoływała go wicemarszałkini Monika Wielichowska (KO).
Zaczęło się od słów Tuska, w których przywołał niefortunną wypowiedź Marcina Horały. - Jeżeli ktoś cokolwiek ukradł niezgodnie z procedurami, no to oczywiście musi oddawać - powiedział w listopadzie polityk PiS-u.
- Obóz Prawa i Sprawiedliwości podzielił się na dwie części. Ciekaw jestem gdzie pan Antoni Macierewicz znajdzie siebie. W grupie, która ukradła niezgodnie z procedurami czy w grupie, która kradła zgodnie z procedurami - powiedział Tusk, zwracając się do obecnego na sali byłego szefa MON.
Gdy tylko premier skończył przemówienie, w kierunku mównicy ruszył Macierewicz. Polityk domagał się od prowadzącej obrady Moniki Wielichowskiej możliwości zabrania głosu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: ostatnie dni nominatów PiS w spółkach. "Rusza fala walnych zgromadzeń"
Macierewicz wściekł się po słowach Tuska. Wyszedł na mównicę
- Panie pośle, zwracam panu uwagę, że zakłóca pan obrady Sejmu. Nie jesteśmy w trybie żadnych sprostowań, proszę zejść z mówcy - powiedziała wicemarszałkini Sejmu.
- Nie proszę pani. Pani nie pozwala wyjaśniać kłamstw - protestował Macierewicz. Wielichowska nie zmieniła jednak stanowiska. Były minister nazwał jej działanie "bezprawnym", po czym wrócił na swoje miejsce.
Przeczytaj też:
Źródło: WP Wiadomości