Tusk: rocznicę 4. czerwca odwołam przez związkowców
Premier Donald Tusk zapowiedział stanowczą reakcję na okupację biur poselskich PO przez Sierpień '80. Jak podkreślił w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2, służby porządkowe podejmują stosowne działania w miastach, w których dochodzi do okupacji. Planowana na 4 czerwca w Gdańsku uroczystość związana z 20. rocznicą odzyskania wolności i upadku komunizmu w Europie Środkowej prawdopodobnie się nie odbędzie, jeśli potwierdzi się informacja, że miałaby ona zostać zakłócona - powiedział premier Donald Tusk.
04.05.2009 | aktual.: 05.05.2009 11:02
- Władza nie powinna czuć się bezradna czy bezsilna, kiedy łamane jest prawo - powiedział szef rządu. Jego zdaniem, dochodzi do tego, gdy palone są opony, a policjanci są bici. Odniósł się w ten sposób do manifestacji stoczniowców w Warszawie podczas kongresu Europejskiej Partii Ludowej.
- Kiedy jest łamane prawo staramy się reagować stanowczo, co nie znaczy, że brutalnie - podkreślił w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2.
W poniedziałek kilkudziesięciu związkowców z Sierpnia'80 rozpoczęło okupację biur poselskich PO w sześciu miastach. Okupacja jest prowadzona w biurach PO w Warszawie, Łodzi, Gdańsku, Szczecinie i Radomiu. Wieczorem policja usunęła okupujących z biur w Katowicach, Gdańsku i Szczecinie.
Natomiast w ubiegłą środę w stolicy kilkuset związkowców protestowało przed Pałacem Kultury i Nauki w obronie stoczni Gdańsk i swoich miejsc pracy. W tym czasie w Pałacu odbywał się kongres Europejskiej Partii Ludowej. Stoczniowcy rzucali petardy, palili opony, spalili również kukłę przedstawiającą premiera Donalda Tuska. Podczas manifestacji doszło do starć demonstrantów z policją. Funkcjonariusze użyli pałek i gazu pieprzowego. W wyniku starć poszkodowanych zostało ponad 25 osób, w tym pięciu policjantów.
Pytany o upadek stoczni szczecińskiej i gdyńskiej Tusk powiedział, że jest obecnie kilkanaście ofert na zakup jednej i drugiej stoczni. - Jest realna szansa, że wznowi się produkcja statków i w Szczecinie i Gdyni - powiedział premier.
- Ja czułbym się dużo pewniej, kiedy przekonujemy inwestorów, gdybym miał do czynienia z partnerami, jeśli chodzi o stoczniowe związki, które umiałyby mi pomóc przekonać, że to jest dobra inwestycja - mówił.
Mówiąc natomiast o Stoczni Gdańskiej, zaznaczył, iż ma ona swojego właściciela i "właściciel ten został wybrany przez stoczniową 'Solidarność' i rząd Prawa i Sprawiedliwości".
W ub.r. Komisja Europejska uznała za nielegalną pomoc finansową, którą polski rząd udzielił stoczniom w Gdyni i Szczecinie. KE dała polskiemu rządowi czas do czerwca br. na sprzedaż majątku obu stoczni. Do tego czasu zakłady mają też zwolnić wszystkich pracowników (w Gdyni jest to około 5200 osób, w Szczecinie - niespełna 4 tysiące). "Palikot częściej bawi, niż oburza"
Donald Tusk powiedział, że będzie musiał wyciągnąć wnioski z ostatnich zdarzeń z udziałem posła Platformy Obywatelskiej Janusza Palikota. Przyznał jednak, że Palikot "częściej bawi, niż oburza".
Szef rządu pytany, czy ma poczucie dyskomfortu wobec happeningów organizowanych przez Palikota, stwierdził, że Palikot jest człowiekiem, który z happeningu "uczynił permanentną formę". - Parę razy posunął się za daleko. (...) Będę musiał wyciągnąć wnioski z ostatnich zdarzeń. Uważam, że dotyka granicy, za którą jest już nie tylko śmieszność" - mówił premier i szef Platformy.
- Nie zamierzam obcinać głowy Palikotowi - dodał Tusk przyznając, że niektóre formy działania Palikota nie zasługują na poważny komentarz, ale - według Tuska - są ze strony posła PO próbą odpowiedzi na "ponurą agresję w polskiej polityce". - Wydaje się, że gdyby było więcej Palikotów, a mniej Kurskich to ten najbardziej gorący konflikt polityczny w Polsce częściej by bawił, niż oburzał - ocenił premier. - Palikot częściej bawi, niż oburza. Czasem mnie oburza i wprowadza w zły nastrój" - dodał.
Odnosząc się do kampanii wyborczej przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego premier zapowiedział, że PO nie będzie odpowiadać agresywnymi spotami na spoty PiS. - Postaramy się mimo złych okoliczności przeprowadzić kampanię pozytywną, perswazyjną, tłumaczącą, o co chodzi - mówił.
Odnosząc się do ostatniego spotu PiS, w którym Tusk pokazany jest w towarzystwie Eriki Steinbach, premier stwierdził, że "im słabszy PiS, tym agresywniejszej kampanii należy się spodziewać".
Premier podkreślił, że chce, aby Jerzy Buzek został szefem Parlamentu Europejskiego i chce walczyć o taki kształt Komisji Europejskiej, żeby "polski przemysł i energetyka czuły się bezpieczne".
Uroczystości rocznicowe w Gdańsku zagrożone
Planowana na 4 czerwca w Gdańsku uroczystość związana z 20. rocznicą odzyskania wolności i upadku komunizmu w Europie Środkowej prawdopodobnie się nie odbędzie, jeśli potwierdzi się informacja, że miałaby ona zostać zakłócona - powiedział premier Donald Tusk.
4 czerwca na placu Solidarności, na którym stoi Pomnik Poległych Stoczniowców, planowano spotkanie szefów rządów wielu państw z młodzieżą. Na ten sam dzień w tym miejscu związkowcy z Solidarności zapowiedzieli manifestacje w obronie stoczni i "wszystkich ludzi, którzy są zwalniani". Premier powiedział w poniedziałek w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2, że w ramach uroczystości 4 czerwca planowana była wizyta przed bramą Stoczni Gdańskiej przywódców państw, które kiedyś wyzwoliły się z komunizmu.
- Oczywiście dziś trzeba postawić znak zapytania nad sensem takiej uroczystości, gdyby ona miała być zakłócona - mówiąc wprost (gdybyśmy mieli) pokazać Europie, że świętujemy 4 czerwca, to wielkie pokojowe zwycięstwo, przy akompaniamencie gwizdów, płonących opon - mówił premier.
- Oczywiście ja nie narażę wizerunku Polski na skandal i te uroczystości prawdopodobnie się nie odbędą - powiedział Tusk.
Dodał, że od prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza dowiedział się, że - jak mówił - "organizatorzy tej awantury na ulicach Warszawy sprzed kilku dni, zapowiedzieli także manifestację, taki protest, w Gdańsku na placu Solidarności, właśnie wtedy, kiedy przywódcy Europy mieli się tam zjechać i potwierdzić, że 'zaczęło się właśnie tam'".
Adamowicz zaapelował w poniedziałek do Solidarności o nieorganizowanie manifestacji podczas gdańskich uroczystości związanych z obchodami 20. rocznicy odzyskania wolności i upadku komunizmu w Europie Środkowej.
Wiceprzewodniczący stoczniowej Solidarności Karol Guzikiewicz podkreślił, że "stoczniowcy nie są przeciwni organizowaniu w mieście takich uroczystości, ale powinny one się odbyć w innym miejscu".
- Pomnik Poległych Stoczniowców to jest pomnik 10 mln Polaków, którzy walczyli o wolność i w sytuacji, gdy niepewny jest los polskich stoczniowców, nie wolno robić spotów politycznych w tym miejscu trzy dni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego - powiedział Guzikiewicz.
Deficyt w ryzach
Premier Donald Tusk oświadczył , że chce utrzymać deficyt budżetowy na poziomie 4,6% PKB. Według niego, rząd obecnie nie ma planów podniesienia podatków.
- Chcemy utrzymać ten deficyt na poziomie, dziś minister Rostowski mówił o tym, że 4,6% na rok 2009 - powiedział Tusk. Minister Rostowski mówił w poniedziałek o tym, że deficyt finansów publicznych wyniesie w tym roku w najgorszym przypadku 4,6%. Prognozę Komisji Europejskiej, że Polskę czeka w tym roku spadek PKB o 1,4% premier ocenił jako "przesadną".
Premier powiedział też, że nie zamierza podnosić podatków. - Chciałbym uniknąć tego typu decyzji. Dzisiaj nie planujemy tego typu działań - podkreślił. Zaznaczył jednak, że gdyby miało zabraknąć pieniędzy np. na świadczenia emerytalne - co jest w jego ocenie mało prawdopodobne - to wówczas, by się wahał. - Nie sądzę jednak, żeby taka potrzeba się pojawiła - dodał szef rządu. - Podwyższanie podatków to niewykluczona, ale ostatnia droga, jaką bym przyjął za słuszną - powiedział Tusk. "Chcę porozmawiać z prezydentem ws. szczytu UE"
Premier zapowiedział, że chce porozmawiać we wtorek z prezydentem Lechem Kaczyńskim przed szczytem Unii Europejskiej w Pradze, na którym zainaugurowany zostanie unijny program Partnerstwa Wschodniego.
- Chciałbym porozmawiać z panem prezydentem, który poinformował mnie, że wybiera się do Pragi - powiedział Tusk.
Premier jeszcze nie podjął decyzji, czy jechać na szczyt w Pradze. - Mamy zbyt dużo złych doświadczeń, jeśli chodzi o współpracę w polityce zagranicznej z panem prezydentem, więc bardzo chętnie skonsultuję, jak miałaby wyglądać ta nasza ewentualna wspólna wizyta w Pradze - dodał premier podkreślając, że nie chce być "mimowolnym uczestnikiem kolejnego konfliktu".
Tusk zaznaczył, że podczas szczytu przewidziano wystąpienie jednego przedstawiciela każdego z krajów UE. - Nie tylko w tej sytuacji, zawsze muszę rachować, co jest ważniejsze: czy mam jechać wspólnie z panem prezydentem pilnować tego przedsięwzięcia, którego głównym architektem był minister Sikorski (Partnerstwa Wschodniego) i narazić delegację polską znowu na taką dwuznaczną atmosferę? - mówił premier.
Stwierdził, że "czuje się nieprzyjemnie" i "jest mu głupio, kiedy widzi, że od czasu do czasu polska delegacja przyjeżdża dwugłowa i jest to jedyna dwugłowa delegacja w niektórych sytuacjach".
Premier ocenił, że prezydent Kaczyński jest równocześnie patronem opozycji i tego nie ukrywa. - Dzieli swój czas pracy na pracę państwową i pracę, która ma wspierać opozycję przeciwko rządowi - uważa Tusk.
W jego opinii spór, do którego doszło przy okazji ostatniego szczytu NATO w Strasburgu - rząd uważa, że prezydent zbyt wcześnie poparł kandydaturę Andersa Fogh Rasmussena na sekretarza generalnego Sojuszu i postąpił wbrew stanowisku rządu - ilustruje konflikt o charakterze konstytucyjnym. - Konstytucja ma wpisane pewne wady, które nie są widoczne, kiedy wszystko gra, ale my chcielibyśmy konstytucji, która dobrze działa także wtedy, kiedy tak nie jest - mówił Tusk.
Jak dodał, opowiada się za zmianą konstytucji tak, żeby "uczytelnić" role przedstawicieli władz. - Kiedy proszę pana prezydenta, zgodnie z konstytucją, w rozmowie bezpośredniej czy poprzez uchwałę Rady Ministrów, aby prezydent przedstawiał stanowisko polskiego rządu wtedy, kiedy wyjeżdża i reprezentuje państwo polskie, tak jak choćby w Strasburgu, mamy z tym ewidentny problem - stwierdził premier.
Na pytanie, w jakim kierunku powinna pójść zmiana konstytucji - "silnego prezydenta" czy "silnego premiera" - Tusk powiedział, że "dla Polski jest to obojętne, czy prezydent, czy premier", ale ważne jest, "żebyśmy się zdecydowali na jeden z tych wariantów".
Dopytywany, który wariant by wybrał, gdyby to zależało jedynie od niego i miał w tym momencie podjąć decyzję, Tusk odpowiedział: "silny premier".