Niemieckie media rozpisują się o Tusku. Donoszą o "rozgoryczeniu"
Bilans 100 dni rządu Donalda Tuska wypada tak sobie - ocenia niemiecki dziennik "Die Tageszeitung". Dziennikarze piszą też o rozgoryczeniu wielu Polek z powodu braku liberalizacji przepisów o aborcji.
26.03.2024 | aktual.: 26.03.2024 07:44
Pierwszy bilans nowego centrowo-lewicowego polskiego rządu "wypada raczej tak sobie" - ocenia lewicowy niemiecki dziennik "Die Tageszeitung" (TAZ), komentując dorobek stu dni rządu premiera Donalda Tuska. Warszawska korespondentka gazety Gabriele Lesser przypomina, że Platforma Obywatelska obiecywała w trakcie kampanii wyborczej "100 konkretów w ciągu 100 dni" rządów. "Teraz wszyscy na wyścigi przedstawiają rachunek centrolewicowemu rządowi złożonemu z PO, rolniczo-chrześcijańskiej Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy" - zauważa.
"Wprawdzie 100 dni temu, a dokładniej 13 grudnia 2023 roku, prezydent Andrzej Duda zaprzysiągł nowy rząd, który natychmiast zaczął pracować. Jednak prawie nikt w nowej koalicji nie mógł wówczas przewidzieć, że Duda będzie lekceważyć demokratyczne wybory i sabotować prawie wszystkie ustawy nowego parlamentu - albo poprzez weto albo poprzez kierowanie ustawy do kontrolowanego przez narodowo populistyczną partię Prawo i Sprawiedliwość Trybunału Konstytucyjnego" - pisze Gabriele Lesser.
I dodaje: "100 dni wydłużono teraz do 500. Wtedy Duda będzie musiał odejść i - zgodnie z kalkulacją Tuska - nowy polski prezydent będzie pochodzić z centrolewicowej koalicji".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odwlekana kwestia ustawy o aborcji
Dziennikarka "TAZ" pisze też o rozczarowaniu wielu Polek, że nie doszło jeszcze do liberalizacji przepisów dotyczących aborcji. Przypomina, że w wyborach parlamentarnych w październiku ubiegłego roku udział wzięło 74 proc. Polek uprawnionych do głosowania, co było rekordową frekwencją. Jednak po wyborach najważniejsza dla nich kwestia, czyli przepisy dopuszczające przerywanie ciąży w ciągu pierwszych dwunastu tygodni, nagle przestała być priorytetem.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia "wciąż przekładał debatę parlamentu nad wniesionym przez Nową Lewicę projektem ustawy, bo rzekomo teraz nie czas’ na rozmowę o tak ważnej sprawie" - relacjonuje Lesser.
"Wiele wyborczyń obawia się, że dla mężczyzn u władzy nigdy nie nadejdzie dobry czas na debatę o zakotwiczonej przez PiS w ustawie dyskryminacji i na oddanie kobietom ich praw. Bowiem po wyborach samorządowych 7 kwietnia, już w czerwcu odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Po wielkim proteście kobiet Hołownia zaplanował debatę parlamentu nad przepisami w sprawie aborcji na 11 kwietnia" - dodaje niemiecka dziennikarka.
Koniec propagandy PiS w państwowych mediach
Jednak - jak pisze - centrolewicowa koalicja "dotrzymała również ważnych obietnic". "Skończyły się czasy PiS-owskiej propagandy w TVP i Polskim Radiu. Nadawca publiczny nadaje teraz niezależne wiadomości. Polska powróciła na scenę międzynarodową dzięki aktywnej polityce zagranicznej nowego rządu. Antyniemiecka i antyeuropejska polityka PiS przeszła do historii, a forum Trójkąta Weimarskiego z udziałem Polski, Niemiec i Francji ma ponownie odgrywać kluczową rolę w polskiej polityce UE" - wylicza Gabriele Lesser.
Zauważa, że Polska znów jest w czołówce, jeżeli chodzi o wsparcie dla Ukrainy, zaś w Brukseli Tuskowi udało się odmrozić fundusze, zablokowane z powodu naruszeń praworządności. "Wprawdzie nie udało się całkowicie odwrócić demontażu demokracji i praworządności, dokonanego przez PiS, ale pakiet, który zakłada, że koniec prezydentury Dudy będzie pozytywną cezurą, umożliwia wypłatę miliardów euro" - pisze dziennikarka "TAZ".
Przeczytaj również:
Źródło: Deutsche Welle