Tusk nie może spać z powodu zbieżności polityki PiS i Rosji. Polska ewidentnie ma problem
Jednym wpisem na Twitterze Donald Tusk wywołał burzę w polskiej polityce. Podobieństwo pomiędzy strategią PiS a planem Kremla spędza mu sen z powiek. Na czym to podobieństwo miałoby jednak polegać?
20.11.2017 | aktual.: 20.11.2017 13:22
Polska nie jest dla Rosji aż tak ważna, aby stanowić centralny punkt zainteresowania Kremla. Przykładem są fabryki internetowych trolli, którzy przede wszystkim sterują przekazem wewnętrznym, a ich działalność zagraniczna skupia się na miejscach kluczowych jak USA czy zachód Europy.
Z przecieków z tych miejsc wynika, że Polska jest ma uboczu zainteresowania. Rosjanie gotowi są inwestować w radio czy portal Sputnik, ale nie poniosą już takich kosztów jak finansowanie serwisów czy platform informacyjnych w języku angielskim, niemieckim czy arabskim pod marką Russia Today. Telewizja RT, która jest największym propagandowym przedsięwzięciem Kremla, w USA została oficjalnie zarejestrowana jako "agent zagraniczny".
W rosyjskiej rozgrywce globalne najważniejsze są Stany Zjednoczone i Chiny. O skali zaangażowania Moskwy po drugiej stronie Atlantyku świadczą problemy Donalda Trumpa, które w pewnej chwili zagrozić mogą nawet utratą władzy.
W interesie Rosji jest osłabienie UE
Wyzwaniem dla Rosjan jest Unia Europejska jako całość. Dużo łatwiej jest wpływać na mniejsze kraje działające w pojedynkę niż duży, spójny blok, którego gospodarka ustępuje wyłącznie amerykańskiej. Dochód narodowy całej wspólnoty jest kilkanaście razy większy niż Rosji. Jej gospodarka jest nieco większa od Hiszpanii i mniejsza niż Niemcy, Wielka Brytania, Francja czy Włochy, choć tutaj przepaści już nie ma.
Wojna na Ukrainie i spór wokół aneksji Krymu w 2014 r. pokazały, że polityka całego Zachodu wobec Rosji może być bolesna. Pomimo poważnych wysiłków Moskwie nie udało się do tej pory na tyle wykorzystać różnic interesów poszczególnych krajów UE, aby doprowadzić do zniesienia sankcji. To nie znaczy jednak, że Kreml nie próbuje Europy rozsadzić albo przynajmniej osłabić.
Doniesienia z Wielkiej Brytanii pokazują skalę wsparcia dla kampanii za wyjściem z Unii Europejskiej. Od dawna wiadomo o wsparciu finansowym dla Frontu Narodowego we Francji i wszelkiego rodzaju radykałów i separatystów. Klasycznym przykładem podsycania napięć jest nieprawdziwa historia niemieckiej nastolatki, która miała zostać zgwałcona przez imigrantów na początku ubiegłego roku. Głos zabrał nawet szef rosyjskiej dyplomacji Sierkiej Ławrow. Informacja okazała się nieprawdziwa, ale i tak miała wpływ na podgrzewanie nastrojów antyimigracyjnych.
Rosjanie także oferują lukratywne kontrakty, z którymi lobbują tak wpływowi ludzie jakbyły kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder. Z okazji korzystają Słowacy, Węgrzy, czy Włosi. W tej grze każdy kieruje się własnymi interesami.
Rosja walczy o dziedzictwo po Związku Radzieckim
Ważnym elementem rosyjskiej polityki jest także utrzymywanie, albo przynajmniej próba zachowania, strefy wpływów na terenie byłego Związku Radzieckiego. O ile Litwa, Łotwa i Estonia należące do UE i NATO wydają się poza bezpośrednim zasięgiem, to gra toczy się o Białoruś, Ukrainę i Kaukaz.
We wszystkich tych przypadkach interesy Polski i Rosji mają wiele punktów wspólnych. Najkorzystniejsza byłaby sytuacja, w której Warszawa i Moskwa po prostu ze sobą handlują i rozmawiają. Jednak w chwili obecnej mamy do czynienia z kolejną fazą zamrożenia relacji. Mówi o tym Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador Polski w Rosji, której zdaniem relacje z Moskwą ocieplają się i ochładzają falami. Jej zdaniem należy z nich korzystać wtedy, kiedy można, lecz nie dziwić się i racjonalnie traktować gorsze okresy. Teraz mamy do czynienia jednym z nich.
Polska osamotniona wiele nie wskóra. Samotnie nie pomożemy Ukraińcom reformować i umacniać ich państwa, a wolny i stabilny Kijów jest w naszym interesie. Warszawa nie ma tyle środków ani wystarczających wpływów, żeby efektywnie wesprzeć proeuropejskich polityków, którzy borykają się nie tylko z korupcją, ale także destabilizującymi działaniami Rosjan. Nie ma natomiast wątpliwości, że dostatni i przewidywalny sąsiad za wschodnią granicą byłby mile widziany.
Również samodzielnie nie przedstawimy argumentów, które wzmocnią bezpieczeństwo energetyczne czy osłabią dążenia Węgrów czy Słowaków do zacieśniania relacji z Moskwą, nie mówiąc już o przeciwstawieniu się lobbystom takim, jak zakochany w rosyjskich pieniądzach Gerhard Schroeder.
Wojenka polityczna wokół spraw międzynarodowych osłabia Polskę
Zastanawiając się nad powiązaniami pomiędzy PiS a Kremlem, Donald Tusk zajął jasne stanowisko w polskiej wojence politycznej i wbił szpilę partii rządzącej, ale równocześnie zwrócił uwagę na ważny element relacji międzynarodowych. Otwierane przez Warszawę kolejne fronty walki z Brukselą, osłabianie relacji z poszczególnymi stolicami europejskimi i poleganie na tak kruchych fundamentach, jak lojalność Węgier, jest po prostu zbieżne z polityką Rosji.
Nie wyobrażam sobie, żeby to było działanie celowe, ale Moskwa nagle nie musi podejmować żadnych działań. Wystarczy czekać i obserwować. Spece od relacji z Polską czy UE mogą spokojnie sięgnąć po kolejną porcję popcornu i patrzeć, jak duży kraj Wspólnoty traci wpływ na otaczającą go rzeczywistość. Niewiele przy tym zmieni tutaj zwiększanie nakładów na wojsko czy obecność amerykańskich żołnierzy. Prawdopodobieństwo konfliktu zbrojnego jest nieduże, a otwarta agresja po prostu Rosji się nie opłaca.
Z Unii Europejskiej nikt Polski nie wyrzuci, bo nie w ten sposób działa Bruksela, ale realna staje się perspektywa izolacji. Nie zmieni tego wychodzenie z sali obrad Parlamentu Europejskiego, unoszenie się honorem i świętym oburzeniem na wrogość Berlina, Brukseli czy Tuska.
W Europie przede wszystkim trzeba znać i przestrzegać reguł gry oraz wiedzieć jak umiejętnie je naginać w walce o własne interesy. To nic nowego. Problemem Polski jest kompletne podporządkowanie spraw międzynarodowych polityce krajowej z zupełnym zaniechaniem realiów świata zewnętrznego, a nie zawsze tak było. W końcu do NATO i UE weszliśmy pomimo podziałów.