Tusk: Kaczyński dał 2 mln zł nagród, ja - 160 tys. zł
Premier Donald Tusk powiedział, że nagrody dla urzędników swojej kancelarii przyznał bardzo świadomie. - Inaczej niż moi poprzednicy, którzy nagrodę traktowali jako automatyczne dopisanie do wynagrodzenia - zaznaczył. - Kiedy zostałem premierem, zamknąłem ten niezdrowy mechanizm, że nagroda należy się każdemu i zawsze, tzn. że jest de facto dodatkowym elementem pensji. Wystarczy porównać nagrody przyznane przez poprzedniego premiera Jarosława Kaczyńskiego dla swoich współpracowników - to było 2 mln zł - w porównaniu do 160 tys. zł, które ja przyznałem - podkreślił premier.
O tym, że pracownicy kancelarii premiera dostali w sumie 169 tys. zł nagród poinformowało radio RMF FM. Stacja powołuje się na analizy Najwyższej Izby Kontroli z wykonania zeszłorocznego budżetu przez kancelarie premiera i prezydenta. Jak podało radio, pracownicy kancelarii prezydenta otrzymali łącznie 450 tys. zł.
W kancelarii premiera nagrody przyznawano w kwocie od kilku do kilkunastu tysięcy złotych na osobę. Dostało je 16 osób, m.in. ministrowie Tomasz Arabski i Jacek Cichocki oraz wiceminister zdrowia Marek Haber. Premier nie wziął w zeszłym roku żadnej nagrody. Radio podało, że premier zdenerwował się, gdy dotarła do niego informacja o gratyfikacjach dla jego podwładnych.
- To ja podejmowałem decyzję, to ja przyznaję nagrody, a więc nie jestem zaskoczony, że je przyznałem - odparł premier, pytany o tę kwestię podczas konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.
Jak zaznaczył, przyznał nagrody bardzo świadomie. - Inaczej niż moi poprzednicy, którzy nagrodę traktowali jako automatyczne dopisanie do wynagrodzenia - powiedział szef rządu.
Jak zaznaczył, przyjął zasadę, że "nagroda musi być nagrodą za ponadstandardowe, jakieś nadzwyczajne osiągnięcie konkretnego urzędnika". - To jest cała różnica pomiędzy poprzednikami a naszym rządem - powiedział Tusk.
Dodał, że w sposób bardzo umiarkowany korzystał z funduszu nagród i wyłącznie wtedy, kiedy "miał przekonanie, że ktoś osiągnął wynik wyraźnie lepszy niż tego można było oczekiwać".
Sprawozdanie z wykonania budżetu państwa za 2009 r. przez KPRM we wtorek rozpatrzyła sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych. Wykonanie budżetu NIK oceniła pozytywnie, choć z zastrzeżeniami. Wątpliwości kontrolerów dotyczyły właśnie wypłat nagród.
Pytany o tę sprawę przez posłów, szef KPRM Tomasz Arabski podkreślił, że każda nagroda była pisemnie uzasadniona. - Rząd premiera Donalda Tuska odszedł od praktyki, od zwyczaju, że fundusz nagród jest częścią wynagrodzeń w sposób automatyczny przeznaczaną na comiesięczne dodatki dla ministrów - powiedział Arabski.
Dodał, że w 2006 r. i do końca października 2007 wypłacono nagrody na łączną kwotę 4 mln zł. - Pozostaje spór pomiędzy KPRM a NIK, czy te nagrody, w kontekście nowelizacji budżetowej, były wypłacone zgodnie z prawem. Uważam, że tak i za każdym razem, na każdym etapie kontroli (...) staliśmy na stanowisku, że NIK zbyt rygorystycznie interpretuje i zawęża interpretację ustawy - powiedział Arabski.
- W skali roku to nie są wysokie nagrody, biorąc pod uwagę miesięczne nagrody, które otrzymywali wszyscy ministrowie, wojewodowie i wicewojewodowie w poprzednich rządach - zaznaczył Arabski.