Tusk zapowiada historyczne wydarzenie. "Żeby władza zaczęła się bać"
- Chcę, żeby od 4 czerwca władza zaczęła się bać, i żeby ludzie zobaczyli, że mają w sobie moc, że mogą wszystko zmienić - mówi przewodniczący PO Donald Tusk w rozmowie z "Newsweekiem". O tzw. lex Tusk twierdzi, że "opinia publiczna dowie się, gdzie, kiedy i na kogo Rosjanie naprawdę wpływali".
4 czerwca w Warszawie odbędzie się marsz organizowany przez opozycję. Do udziału w wydarzeniu wezwał w połowie kwietnia szef PO Donald Tusk. Zaprosił na marsz, który ma się odbyć "przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską".
- Ten wielki marsz to jest warunek konieczny, ale nie wystarczający. Zdrowe państwo to jest takie państwo, gdzie władza boi się ludzi, nie mówię o strachu fizycznym. Więc chcę, żeby od 4 czerwca władza zaczęła się bać i żeby ludzie zobaczyli, że mają w sobie moc, że mogą wszystko zmienić - mówi Donald Tusk w wywiadzie dla "Newsweeka".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tusk był także pytany o spodziewaną frekwencję na marszu. - Nie chcę licytować, ale wydaje mi się, że będziemy mieli największą manifestację polityczną w historii Polski po 1989 r., nie mówię o pielgrzymkach papieskich - stwierdził lider PO.
"Lex Tusk" czeka na podpis prezydenta
Szef Platformy Obywatelskiej odniósł się również do sprawy przyjęcia "lex Tusk". Chodzi o komisję państwową, która miałaby badać wpływy rosyjskie na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022. W piątek Sejm odrzucił weto Senatu w tej sprawie. Ustawa czeka teraz już tylko na podpis prezydenta Andrzeja Dudy.
- Będę postępował tak, żeby żałowali, że zdecydowali się na tę komisję. To mogę zagwarantować - mówi Tusk. I dodaje, że "opinia publiczna dowie się, gdzie, kiedy i na kogo Rosjanie naprawdę wpływali".
Czytaj także:
Źródło: Newsweek