Tusk: będzie wniosek do Rosji o wspólny raport
- Raport MAK nie jest kompletny; Polska zwróci się do Rosji z wnioskiem o
podjęcie rozmów w celu uzgodnienia wspólnej wersji raportu - zapowiedział premier Donald Tusk. Nie wykluczył, że gdyby rozmowy się nie powiodły, Polska odwoła się do "instytucji międzynarodowych". Szef rządu zapowiedział też, że wszelkie wnioski personalne za działania, które złożyły się na przyczyny katastrofy smoleńskiej, wyciągnie dopiero po opublikowaniu polskiego raportu w tej sprawie.
13.01.2011 | aktual.: 13.01.2011 17:24
Tusk pytany był na konferencji prasowej, czy osobiście uważa, że po stronie rosyjskiej leży część odpowiedzialności za to, że doszło do katastrofy smoleńskiej. - Uważam, że w raporcie MAK-u i pracach, szczególnie w ostatnich miesiącach nad raportem MAK-u, zabrakło pełnej rzetelności, jeśli chodzi o procedury konwencji (chicagowskiej), a co za tym idzie, pełnego dostępu do dokumentacji - powiedział Tusk.
Jak mówił, w związku z tym są "poszlaki, domniemania, że co najmniej okoliczności, jeśli nie przyczyny, (...) są także tam, tzn. mówię tu o lotnisku czy o wieży kontrolnej i o procedurach rosyjskich".
Premier podkreślił, że Polska nie boi się wyciągać wniosków, które dotyczą polskiej strony. - Przynajmniej jeśli chodzi o przedstawicieli instytucji państwowych, nie kwestionujemy zasadniczych ustaleń komisji, ponieważ nie budzą one jakichś szczególnych wątpliwości - dodał Tusk.
Tusk pytany był również, czy władze polskie interweniowały u strony rosyjskiej, aby wydźwięk raportu MAK nie był taki, jak w niektórych publikacjach w prasie zachodniej, gdzie pojawiły się tytuły: "Pijany dowódca Sił Powietrznych kazał lądować".
- Proszę nie oczekiwać ode mnie, że będę umiał wpływać na tytuły prasy. Tak, jak ja to oceniam, to nie jest to dominująca tonacja (w prasie), ale oczywiście bardzo przykra i sądzę, że w tego typu radykalnych skrótach przekłamana - powiedział szef rządu. - Oczywiście wszyscy odczuwamy to jako rzecz niedopuszczalną. Nie można tak jednostronnie formułować ocen, nawet jak ma się przekonane, że taki był przebieg zdarzeń - dodał premier.
Tusk podkreślił, że zarówno politycy, jak i komentatorzy i w Polsce, i za granicą, powinni zastanowić się trzy razy zanim użyją sformułowania - które mogą być bardzo dotkliwe i wywołujące poczucie głębokiej niesprawiedliwości, szczególnie wśród rodzin ofiar katastrofy. - Niektóre z tych sformułowań, nie tylko w prasie zagranicznej uważam za niedopuszczalne - mówił.
"Raport jest niekompletny"
Premier oświadczył, że z punktu widzenia strony polskiej, zgodnie z tym, co już wiemy na temat przyczyn raport nie jest kompletny. Ocenił, że "dzisiaj wyraźniej niż kiedykolwiek widać jak użyteczna była i będzie konwencja chicagowska", na podstawie której badane są przyczyny katastrofy smoleńskiej, ponieważ "daje ona scenariusz dalszego postępowania i szukania szansy na wspólne stanowisko".
Tusk podkreślał, że zgodnie z tą konwencją Polska zwróci się do Rosji o podjęcie rozmów "w celu uzgodnienia wspólnej wersji raportu". Zapowiedział, że gdyby te rozmowy nie przyniosły pożądanego skutku, konwencja chicagowska daje Polsce możliwość odwołania się do "instytucji międzynarodowych".
- Liczę jednak na to, że rozmowy, jakie proponujemy stronie rosyjskiej, doprowadzą do przyjęcia wspólnego raportu - powiedział szef rządu. Zaznaczył, że prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew stwierdził w rozmowie z nim, że byłoby rzeczą "absolutnie niestosowną, gdyby powstawały w tej kwestii dwa odrębne i różne raporty"
"To nie musi być cios w relacje polsko-rosyjskie"
Tusk mówił, że tragiczna katastrofa z 10 kwietnia nie była i nie musi być ciosem w dobre relacje polsko-rosyjskie. - Jeśli coś mnie niepokoi, to kontekst, czy aspekt polityczny dochodzenia. Od wielu, wielu miesięcy trwa trudny proces budowania lepszych, poprawnych relacji, pomiędzy Polską a Rosją. Obie strony wykazały dość dużo wyobraźni i odwagi - powiedział szef rządu.
Jak zaznaczył, znakami tego "mądrego i odważnego" postępowania były wizyty premiera Rosji Władimira Putina na Westerplatte i wspólne upamiętnienie ofiar Katynia.
Zdaniem Tuska, po 10 kwietnia zarówno obywatele Polski i Rosji, jak i politycy wykazywali wobec siebie dużo więcej zrozumienia, niż można się było spodziewać w negatywnym scenariuszu. - Katastrofa smoleńska - wtedy kiedy nie było wokół niej politycznych kalkulacji - budowała atmosferę solidarności - podkreślił.
Dlatego - mówił Tusk - nie możemy dopuścić, by jakiekolwiek niedomówienia miały się okazać hamulcem do budowy poprawnych polsko-rosyjskich relacji. - Chcemy możliwie pełnej i obiektywnej relacji ze zdarzeń, jakie doprowadziły do katastrofy. Dobre relacje można budować wyłącznie na prawdzie - tłumaczył Tusk.
- Prawda, na tyle na ile jest to możliwe na postawie dostępnych materiałów, będzie kompletna i przedstawiona opinii publicznej - zapowiedział Tusk. Jak dodał, postępowanie polskiej komisji i prokuratury daje "blisko stuprocentową pewność, że to wszystko, co jest możliwe do wyjaśnienia zostanie wyjaśnione i przedstawione opinii publicznej". Podkreślił, że dla dobrych relacji Polski z Rosją nie ma mądrej alternatywy. - Dla prawdy jedyną alternatywą jest kłamstwo, a na kłamstwie wzajemnego zrozumienia i pojednania się nie zbuduje - powiedział.
Dodał, że nikt nie ma prawa stchórzyć w obliczu katastrofy i badania jej przyczyn. - Kto stchórzy przed prawdą, ten może zaprzepaścić wielki wysiłek i Polaków, i Rosjan na rzecz lepszego zrozumienia i dobrych relacji miedzy państwami i narodami - podkreślił.
- W pierwszych dniach i tygodniach po katastrofie współpraca wszystkich możliwych służb polskich i rosyjskich przy badaniu przyczyn katastrofy była więcej niż poprawna. To spowodowało, że dzisiaj polska strona dysponuje materiałem wystarczającym, aby przedstawić polskiej i rosyjskiej opinii publicznej ten najbardziej prawdopodobny, najbliższy prawdzie przebieg zdarzeń - powiedział premier.
Tusk mówił, że część odpowiedzialności za przyczyny katastrofy Polska weźmie na siebie. Podkreślił jednak, że i druga strona powinna mieć odwagę, by przyznać się do uchybień. - My tę część odpowiedzialności za przyczyny katastrofy będziemy brali na siebie. Do tego potrzebna jest odwaga i przywiązanie do rzetelności - zauważył premier.
Według niego, nie jest wykluczone, że polskie badania pokażą "jeszcze głębiej, jeszcze trafniej te przyczyny, uchybienia, zaniechania, które miały miejsce po polskiej stronie".
- Ale niezależnie od tego, w jakim stopniu będziemy szukali tych błędów - po to głównie, żeby się więcej nie powtórzyły - nie zmienia to faktu, że druga strona powinna także mieć tę odwagę i gotowość do pokazania całości obrazu - podkreślił szef rządu.
"Zastrzeżenia budzą braki w raporcie"
Tusk podkreślał, że Polska nie ma większych zastrzeżeń, "jeśli chodzi o fakty i ustalenia rosyjskiej wersji raportu". Jak zaznaczył, "to, co budzi zastrzeżenia polskiej strony, to braki w raporcie, a nie poszczególne stwierdzenia".
- Okoliczności, a być może także przyczyny, ale na pewno okoliczności katastrofy, to także rosyjskie lotnisko, wieża kontrolna i zachowanie kontrolerów - powiedział premier.
- Polska strona będzie starała się, korzystając z konwencji chicagowskiej, doprowadzić do wspólnych ustaleń. Tak czy inaczej, polska komisja przedstawi wersję zdarzeń, naszym zdaniem, opartą na dowodach i poszlakach najbardziej zbliżających nas do prawdy - zapowiedział szef rządu.
"Emocje nie są dobrym suflerem"
- Staram się nie posługiwać emocjami - tak premier Donald Tusk odpowiedział na pytanie, jak ocenia komentarze po raporcie MAK nt. katastrofy smoleńskiej. Jak mówił "emocje nie są dobrym suflerem". Przyznał zaś, że szanuje i rozumie emocje bliskich ofiar katastrofy.
Pytany, czy nie odczuwa gniewu po raporcie MAK, premier odparł, że "gniewu w polskiej polityce jest wystarczająco dużo". - Proszę pozwolić, bym ja gniewem nie kierował się w tym postępowaniu - dodał.
Tusk dodał, że uprzedzał premiera Władimira Putina, że pojawią się polskie krytyczne uwagi do raportu MAK. Poinformował, że Polska przekazała w czwartek ambasadorowi Rosji w Warszawie stanowisko ws. raportu.
"Nie będę licytował się na radykalizm"
Licytowanie się na radykalizm, jeśli chodzi o katastrofę smoleńską czy relacje polsko-rosyjskie, uważam za niepotrzebne i szkodliwe dla Polski - powiedział premier. Tusk zaznaczył, że inaczej niż rozemocjonowani politycy, których emocje - jak podkreślił - rozumie i szanuje, bo "byli wśród nich ci, którzy ponieśli bardzo ciężkie osobiste straty w katastrofie smoleńskiej", nie dopuszczał "takiego przesadnego radykalnego myślenia o przyczynach katastrofy smoleńskiej".
- Nie tylko dlatego, że uważam radykalizm i przesadę za częste przyczyny nieszczęść w polityce, ale uważałem także, że to będzie nieskuteczne, jeśli chodzi o (...) takie właściwe postępowanie, jeśli chodzi o pozyskanie informacji i źródeł - zaznaczył.
Jak dodał, niektórzy "mogli mieć wrażenie, że na tle najbardziej radykalnych wypowiedzi, które pojawiają się także i dziś wokół katastrofy smoleńskiej, umiarkowane i spokojne stanowisko rządu jest zbyt umiarkowane czy zbyt spokojne". - Ale ja na to już nic nie poradzę - dodał. - Nie tylko jeśli chodzi o katastrofę smoleńską czy relacje polsko-rosyjskie, ale w tych sprawach szczególnie nie będę licytował się na radykalizm, bo uważam to nie tylko za niepotrzebne, ale szkodliwe dla Polski - powiedział Tusk.
Jak mówił, mniej więcej od czerwca-lipca strona rosyjska była "bardziej powściągliwa, jeśli chodzi o udostępnianie dokumentów i z czasem ta powściągliwość narastała". - Co zaowocowało odmowami udostępnienia niektórych dokumentów, albo odmową ponowienia przesłuchania kontrolerów lotu, co akredytowany (przy MAK Edmund Klich) odnotowywał i o czym informowaliśmy - tłumaczył.
- Natomiast z reakcją czy z oceną raportu czekaliśmy - co chyba zrozumiałe - do momentu, kiedy raport powstał. Nie chciałem wygłaszać krytycznych ocen na temat raportu przed jego powstaniem, ponieważ w tej sprawie, jak w żadnej innej, nie uważam za stosowne wygłaszania publicznych ocen o faktach, zanim one zaistnieją - podkreślił premier.
"Wnioski personalne po publikacji polskiego raportu"
Tusk zapowiedział, że wszelkie wnioski personalne za działania, które złożyły się na okoliczności i przyczyny katastrofy smoleńskiej, wyciągnie dopiero po opublikowaniu polskiego raportu w tej sprawie.
- Nie chciałbym, żeby w sytuacji, w której mamy wątpliwości co do kompletności raportu MAK, aby ten raport stał się podstawą do politycznych decyzji w naszym kraju - podkreślił szef rządu.
Tusk zaznaczył, że prace komisji kierowanej przez szefa MSWiA Jerzego Millera będą zakończone tak szybko, jak to możliwe.
- Chociaż także ze względu na fakt, iż dzisiaj ten materiał pokazuje, że niektóre z tych wniosków dotyczyłyby zmarłych, prosiłbym o taką atmosferę nie łowców głów. Na pewno część z tych wniosków będzie także dotyczyła ofiar katastrofy i tutaj należy się nam wszystkim spokój i powściągliwość, żeby nikogo nie zranić ponad potrzebę - podkreślił premier.
"Bez konwencji Polska miałaby trudniejsze zadanie"
- Bez oparcia na konwencji chicagowskiej Polska miałyby utrudniony dostęp do materiałów źródłowych, dokumentów i dowodów, dzięki którym dziś nasz kraj może niezależnie od Rosjan przedstawić najbardziej wiarygodny obraz zdarzeń - powiedział premier Donald Tusk.
- Bez przyjęcia, i to natychmiastowego, zasad, które są umocowane w prawie międzynarodowym, a te dawała tylko konwencja chicagowska, polska strona miałaby bez porównania trudniejsze zadanie, żeby uzyskać materiały źródłowe, dokumenty i dowody, dzięki którym my dzisiaj jesteśmy w stanie, niezależnie od Rosjan, przedstawić najbardziej wiarygodny obraz zdarzeń - oświadczył szef rządu.
Jak mówił, przyjęcie konwencji chicagowskiej uniemożliwiło "komuś, kto miałby złą wolę" takie utrudnianie dochodzenia, które skazałoby Polskę na "bezradne czekanie na to, kto co ustali".
Premier zaznaczył, że polska komisja pod kierownictwem szefa MSWiA Jerzego Millera - dzięki temu, że "mogliśmy działać od pierwszych godzin i przez pierwszych kilka tygodni nie było żadnych przeszkód w dostępie do źródeł i do materiałów" - skompletowała taki materiał, który: po pierwsze da podstawy do sformułowania możliwie pełnej oceny zdarzeń, a po drugie "jest dobrze udokumentowaną podstawą prawną do tego, aby rozmawiać z Rosjanami o kontynuacji naszej wspólnej pracy, a w razie potrzeby - do odwołania się do instancji międzynarodowych".
Jak podkreślił szef rządu, gdyby nie konwencja chicagowska, to w ogóle by takiej możliwości nie było.
- Zawsze mogłoby być lepiej, tylko dysponuje się instrumentami, które są, a nie tymi, o których wiemy, że byłyby lepsze, tylko że ich nie ma - ocenił. Premier podkreślił, że dzisiaj "z pełnym przekonaniem" może powiedzieć, że gdybyśmy ponownie znaleźli się w dniu 11 kwietnia, to nasz tryb postępowania i przyjęte procedury "byłyby identyczne, bo lepszych nie ma".
Premier podkreślił, że gdyby Polska szukała jakiegoś sposobu postępowania, który byłby wynikiem negocjacji z Rosją, nie przyjęciem umowy międzynarodowej, "to uzyskalibyśmy więcej pod jednym warunkiem, że Rosjanie chcieliby udostępnić wszystko". W ocenie Tuska takie założenie byłoby naiwnością.
- Przyjęcie konwencji chicagowskiej dawało najwięcej - co nie znaczy 100% - gwarancji na to, że uzyskamy maksimum materiałów - oświadczył. Jak ponadto zaznaczył, dzięki oparciu na konwencji "właściwie kompletny materiał zostanie opinii publicznej ujawniony".
Zapewnił też, że bierze pełną polityczną odpowiedzialność za postępowanie swoje, polskiego rządu i polskich służb, od pierwszych godzin po katastrofie. - Każdy wnikliwy obserwator tego, co się dzieje po 10 kwietnia w Polsce, mógł nie raz tę deklarację ode mnie usłyszeć - dodał.
Przyczyny katastrofy wg MAK
Zdaniem MAK bezpośrednie przyczyny katastrofy smoleńskiej to: nieodejście od lądowania mimo złych warunków, nieuwzględnienie komunikatów TAWS i presja na załogę. Według MAK lot Tu-154M był lotem międzynarodowym, którego dowódca podejmuje samodzielnie decyzję o lądowaniu bądź opuszczeniu lotniska, a załoga podjęła próbę lądowania mimo warunków meteo poniżej minimalnych.
MAK stwierdził też, że żadne z uchybień prowadzących do katastrofy nie obciąża strony rosyjskiej. MAK wskazał, że nie było pozwolenia na lądowanie załogi w Smoleńsku, a w organizacji lotu były istotne braki dotyczące przygotowania załogi i wyboru dodatkowych lotnisk.
Jerzy Miller, który przewodniczy polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską, powiedział po ogłoszeniu raportu MAK, że obie strony były równie nieprzygotowane do lotu 7, jak i 10 kwietnia 2010 r. oraz że były nieprawidłowości w pracy wieży w Smoleńsku. Zapowiedział też, że w przyszłym tygodniu strona polska upubliczni rozmowy kontrolerów z lotniska ze Smoleńska, które prowadzili z Moskwą.