Turcja: rozpędzeni demonstranci obiecują powrót do parku Gezi i na plac Taksim
W mieszczącym się w Stambule miasteczku namiotowym w parku Gezi mieszka razem kilka tysięcy młodych ludzi. W zgodzie żyją zaciekli wrogowie - kemaliści i Kurdowie, a pomoc nadchodzi z najbardziej nieoczekiwanych stron, tak jak 31 maja, gdy demonstrantom, atakowanym przez policję, schronienia udzieliły prostytutki z okolicznego domu publicznego. Dziś rano nad zajmowanymi terenami kontrolę przejęła policja, używając gazu łzawiącego.
Kiedy rano, nad Gezi unosił się gaz, rozpylony przez policję z placu Taksim, wielu z nich opuściło park. Twierdzą jednak, że było to tylko tymczasowe.
- Jesteśmy teraz w bezpiecznym miejscu, bo na placu było za dużo gazu, nawet dla nas, ale za jakąś godzinę wracamy - powiedział jeden z aktywistów, który pracuje w polowej izbie chorych, znajdującej się w parku.
To samo powiedziała jedna z dziennikarek, pracujących w parkowym radiu, które działa na terenie Gezi już od trzech dni.
- Właśnie idziemy z powrotem. Jesteśmy OK - powiedziała dziennikarka.
Społeczność
Według dr Matthew Gumperta ze stambulskiego Uniwersytetu Bogazici, demonstranci z parku stworzyli unikalną społeczność, opartą na ideałach legendarnej Utopii.
- To co udało się tym młodym ludziom osiągnąć w Gezi jest fenomenalne. Przez cały czas dyskutujemy na ten temat z moimi kolegami. Im udało się tam stworzyć niezależne miasto w mieście. Nigdzie indziej czegoś takiego nie widziałem - mówi dr Gumpert.
Młodzież, która zajęła park, aby obronić rosnące tam stare drzewa przed wycinką (jest to część projektu mającego za cel wybudowanie w tym miejscu centrum handlowego i meczetu) jest różnokolorowa i wywodzi się z wielu, czasami wrogich sobie dotychczas, organizacji.
- Zjednoczyła nas wspólna walka z policją - powiedziała w poniedziałek protestująca w Gezi feministka Ozgu z Socjalistycznego Ruchu Feministycznego. - Nigdy przedtem nie stałam w czasie demonstracji w jednym szeregu z ludźmi, którzy do tej pory uważali, że my feministki jesteśmy po prostu nienormalne. Teraz mamy dla siebie wzajemny szacunek.
Aby zilustrować swoje słowa, Ozgu wskazała na wiszący niedaleko od jej namiotu transparent z napisem "Nie obrażaj homoseksualistów, razem z tobą walczyli w obronie Gezi, nie obrażaj prostytutek, one też walczyły w obronie parku".
Napis odnosi się, między innymi, do wielokrotnie opisywanej przez demonstrantów sceny, która zdarzyła się na placu Taksim podczas starć z policją 31 maja. Kiedy w którymś momencie, oszołomieni gazem protestujący zaczęli uciekać w stronę ulicy Istliklal, otworzyły im drzwi do swojego domu publicznego prostytutki. - Dały nam wodę, ocet, cytryny, słowem wszystko, żebyśmy mogli się trochę odświeżyć - powiedziała Ozgu.
Wrogowie razem
Zapanowanie nad tak ogromną ilością ludzi (w ostatni weekend park i przylegający doń plac odwiedziło grubo ponad milion ludzi) nie jest jednak łatwa.
- Mamy różne problemy. Szczególnie jeśli chodzi o kemalistów (zwolenników Ataturka) i Kurdów, bo oni się normalnie nienawidzą. Doszło między nimi w parku do paru konfrontacji, ale wytłumaczyliśmy im, że teraz nie czas na kłótnie, bo mamy ważniejsze cele - powiedział Can, 22-letni student ekonomii i geografii, który w parku należy do tzw. Platformy Solidarność, czyli komitetu, który zajmuje się koordynowaniem codziennego życia społeczności. Innym problemem, z którym Platforma musiała sobie poradzić, było - według Cana - picie na terenie parku alkoholu, przez wielu demonstrantów uważanego za formę protestu przeciwko rządzącej partii AKP, która ostatnio wprowadziła ograniczenia sprzedaży tego trunku.
W czasie pierwszych dni protestu, wszędzie w parku, można było zobaczyć stoiska sprzedające piwo.
- Od dwóch dni mówimy, że nie mają tutaj wstępu, to zbyt ryzykowne - powiedział Can.
Pelin, 21-letnia studentka medycyny, jest także ochotniczką w Platformie, ale pracuje w kuchni, która od prawie dwóch tygodni żywi wszystkich demonstrantów, a także często odwiedzających park fanów, rodziny, turystów, słowem wszystkich, którzy ustawią się w kolejce po talerz zupy czy kubek herbaty.
Póki co, kuchnia jest w stanie wyżywić wszystkich dzięki hojności starszych stambułczyków, którzy tłumnie przynoszą do parku olbrzymie ilości żywności, aby przynajmniej w ten sposób wesprzeć młodzież.
- Na dodatek, codziennie rano przychodzą "ciocie" czyli starsze panie, też ochotniczki, i pomagają nam gotować. To dzięki nim jedzenie jest takie smaczne - mówi Pelin, z dumą dodając, że jej rola nie kończy się na pomocy w kuchni. - Jak są problemy z policją, pomagam innym jako sanitariuszka. W końcu jestem studentką medycyny. To mój obowiązek.
Unikalne doświadczenie
W parku działa księgarnia, odbywają się różnego rodzaju szkolenia, w niedzielę na scenie, która tam się znajduje grał kwartet smyczkowy, w planach jest podobno recital pianistki.
Parkowe radio nadaje dwa razy dziennie przez internet wiadomości po turecku i angielsku, a także muzykę, programy oświatowe, wywiady ze znanymi ludźmi, którzy odwiedzają Gezi.
- Żyjemy w Utopii, nigdy nie marzyłem, że będę miał takie doświadczenie - powiedział Can, który ma w tym tygodniu egzaminy i przyznaje, że z powodu nadmiaru zajęć w parku trochę zaniedbał naukę. - Ale przemyślałem to, taki park zdarza się tylko raz w życiu, i to nie wszystkim. Warto.
Tak samo stwierdziła feministka Ozgu. - Nieważne, co będzie dalej, czy Erdogan zrezygnuje czy nie. My już zwyciężyliśmy. Stworzyliśmy tu coś nowego i tego nigdy nie zapomnimy - mówi.